wtorek, 16 września 2014

Mieszane związki?

Hejka :)
Czasem tak sie zastanawiam, ludzie podobno nie cierpią zmian - a ja uwielbiam. No nie da sie opisać dla mnie ekscytacji gdy sie przeprowadzam lub zmieniam prace :D także aktualnie pracuje w Legolandzie, parku rozrywki gdzie stoje i nakłaniam rodziców z obłędem w oczach do grania w rożne gry ;) praca tymczasowa a wiec, Oh yeah baby, od 4 listopada znów bede szukać nowej pracy :)))

A tak poza tym - zauważam ze wiele dziewczyn które wyjechało na pomaturalnej fali (uwaga- śledzę tylko wizaz) jest nieszczęśliwa, au pair nie wypaliło, myśle teraz ze wyjazd ma wiecej minusów niż plusów...

Ogółem to zbiera mi sie także na inne refleksje, nigdy nie znałam nikogo w związku mieszanym czy cokolwiek a teraz sama w takowym jestem. Zeby tego było mało R. Także pochodzi z mieszanego związku i w ten sposób stanowimy polsko-rumuńskowłoski duet żyjący w Anglii. I najwieksza bariera jest język, to jest taka wewnętrzna irytacja ze nie jestes w stanie wysłowić sie tak jakby sie chciało. Poza tym stereotypy polskie o Rumunach miażdża wnętrzności. Witki opadają :D

A i wiecie ze w moim mieście Anglicy to jakieś 35% społeczności? Jest tu wiecej samych Azjatów (w Polsce Azjata definitywnie oznaczało dla mnie chińczyków i Japończyków ale tutaj zazwyczaj mowa o hindusach itd) niż rodowitych Anglików. Polaków strzelam na jakieś 8%, w mojej okolicy nawet moze 15-20 :D

Pozdrawiam wad serdecznie  z mojego głupiego telefonu ;)