poniedziałek, 29 grudnia 2014

Aplikacja na studia - Co i jak - cz 1

Hejka,
Zbliża się już termin aplikacji na studia w UK (15 stycznia) i pomyślałam, że może poopowiadam jak taka aplikacja wygląda, chyba głownie przyda się to osobom, które myślą o studiowaniu za rok lub które mają jeszcze jakieś wątpliwości czy problemy ze swoją aplikacją :D
Na normalne studia w UK aplikuje się przez UCAS, elektronicznie. Deadline 15 stycznia nie dostyczy osob aplikujących na Oxford, Cambridge, medycynę, weterynarię i dentystykę (wszystkie wymienione - 15 października rok wcześniej). Niektóre kierunki artystyczne mają aplikację przedłużoną do 24 marca.
A jak wygląda sama aplikacja? Trzeba się zarejestrować, przesyłają nam linka, ogółem wszystko jak na normalnym portalu. Logujemy się i wtedy widzimy przejrzystą stronę, podzieloną na kategorie, które musimy wypełnić. Każda strona ma też swój filmik instruktażowy itd.
Część 1: Personal Details
Czyli wszystkie Wasze dane.  Zaczyna się prosto ale ja w związku z wypełnianiem tej strony 2 razy dzwoniłam do UCAS (bardzo pomocni ludzie!) bo miałam problem z adresami (mieszkam w UK i miałam jakieś dylematy). Tutaj wymagają wszystkich waszych danych, adresy, numer telefonu, kraj pochodzenia. Nie musicie sie martwić o dane paszportu - nie dotyczy to osób z UE. Potem mamy część o Student Support (wydaje mi się że jesteśmy 02), ale w sumie to nie wiem co mam wpisać w Local Authority, moment, zadzwonie do nich :D. Ogółem jak mieszkacie w Polsce to prosto: EU Team, ale ja mieszkam w UK, wiec nie wiem czy EU czy moje miasto tutaj. Ok: mam wybrać EU Team, a jakby coś to potem moge to zmienić. (Taka mała ciekawostka: podczas połączenia z UCAS i wybierania numerków nr 1 to : student finance, ale jak sie to wybierze to sekretarka wygłasza przemówienie że UCAS nie jest odpowiedzialny za student finance i prosze odwiedzić strone kogoś tam. Koniec połączenia). Potem takie tam papierkowe rzeczy, niepełnosprawności itd. Ruszamy dalej.

Ok. Mała przerwa. Natchło mnie żeby zadzwonić do GOV (strony rządu UK) czy mi przysługuje COKOLWIEK na życie tutaj w czasie studiów (bo ogółem studentom z EU przysługuje tylko i jedynie pożyczka na pokrycie czesnego. No i stypendia uniwersytetu ewentualnie). I uwaga: Owszem, tak. Jako że pracuję tutaj, tak długo jak bede pracowała w czasie studiów, przysługuje mi jakas tam pożyczka, tak jakbym była angielskim studentem. No po prostu kamień z serca. Super!! Wow i Juhu!

Część 2: Additional Information
Nudna część, głownie o jakichś szkółkach (czy byłyście na kursach przygotowujacych do uni). Pytają się także o zawód Wasz lub rodzica (jezeli jestescie ponizej 21 roku zycia. Ja jestem ponizej 21, ale nie mieszkam z rodzicami, na szczescie zarówno do mnie jak i do mamy pasuje ta sama kategoria zawodu wiec niech juz tak bedzie :D).

Część 3: Student Finance
Króciutka część. Zaznaczamy, że bedziemy sie starali o pożyczkę na pokrycie kosztów studiów. I w sumie to tyle.

Część 4. Choices
Straszna część która stoi nad Toba i wbija w Ciebie oczy nienawiści i groźby, że zły wybór zniszczy całe Twoje przyszłe życie.
Ogółem limit uczelni i kierunków na które możemy wysłać podanie to 5. Czyli ja głupek muszę się zdecydować wreszcie czy chce studiować Event Management czy International Tourism Management no bo tak to moge złożyć tylko na 2-3 uni, skoro wysyłam po 2 aplikacje o.O. Ale mimo tego ze wolałabym studiować Event będę składać tylko na Tourism (no ok, 4 na tourism i 1 Event na RGU)... Bo po prostu jest to bardziej elastyczny kierunek. Po Tourism Management mogę być Event Planner bez problemu, a po Event jak mi sie jednak nie spodoba zawód to jestem w dupie bo nic innego bym robić nie umiała :D

Ok, starczy na dzisiaj. Okropnie rozmemłany jest ten post ale co tam. Za 4 godziny zaczynam pracę ale polecę (w sensie pojadę autobusem, daleko temu do prędkości lotu) jeszcze na High Street, bo 30 grudnia kończą mi się oferty w Bootsie a chce je wykorzystać (200 punktów extra gdy wydam 20 funtów, 2 funty off Max Factor itd. itp.). Uwielbiam zbierac punkty. Wszedzie. Czuje sie jakbym "zarabiała" mimo ze przeciez wydaję :D

Szcześliwego nowego roku!

piątek, 19 grudnia 2014

Dlaczego nie przyznaję się do bycia Polką.

Hejka,
Wiem, że tytuł kontrowersyjny i już niektórzy dostają gorączki, że na pewno ukrywam moją narodowość i w ogóle to zdradzam mój kraj. Ale zacznijmy od początku.
Mam oczywiście silny akcent, co powoduje, że osoby które miały kontakt z Polakami często od razu wiedzą skąd jestem. Chociaż z drugiej strony nie mam typowo polskiej urody, więc niektórzy mówią, że "Hmm... For sure not Polish" (mam bardzo ciemne oczy). Zapytana o narodowość zawsze odpowiadam zgodnie z prawdą, że jestem Polką. Nie wstydzę się tego, nie ukrywam, nie udaję że zapomniałam własnego języka.
Za to gdy przychodzi czy to do Tesco, czy w przeszłości do Legolandu, Polak rzadko się przyznaję do narodowości, a jak już to pod koniec rozmowy lub gdy widzę, ze rozmowa po angielsku sprawia im trudności. Czasem pytają się mnie czemu nie powiedziałam od razu. I tutaj przyczyna jest bardzo prosta:
Łatwiej jest mi obsługiwać i wykonywać moją pracę po angielsku. Robię to automatycznie i niektórych zwrotów nie umiem przetłumaczyć na polski lub zajmuje mi to sporo czasu. Poza tym oderwana nagle od angielskiego języka czuję się zagubiona i składam bardzo dziwne gramatycznie i językowo zdania w języku ojczystym :D
Wniosek - Nie, nie wstydzę się bycia Polką, chociaż się tym także nie afiszuję nie zapytana. A obsługiwać jest mi łatwiej po angielsku niż po polsku - po prostu w takim języku zostałam tego nauczona. Czy tylko ja tak mam?

A tak poza tym - Kupiłam już większość prezentów świątecznych! W Wigilię pracuję do popołudnia (płacą x2), a potem jadę do cioci i wracam drugiego dnia świąt do domu. Dla wszystkich mam prezenty tylko nie dla R.. Matko, co ja mam mu kupić. On twierdzi że nic nie chce. Poza tym jest spore ryzyko, że on mi nic nie kupi (bo mu powiedziałam żeby nic nie kupował. Co nie zmienia faktu, że mam nadzieję, że to zrobi. Ah ta moja logika), ale ja lubię dawać prezenty :D

czwartek, 18 grudnia 2014

Jak to jest w UK z imigrantami?

Witam,
Dzisiaj wracamy do moich rozmyśleń na temat UK. Wiem, że wiele osób obawia się przyjazdu tutaj ze względu na muzułmanów, hindusów lub murzynów. W Slough, gdzie aktualnie mieszkam, jest więcej imigrantów niż anglików. Ogółem anglików to ja mało co widzę, jak ktoś jest biały to zapewne polak, ciemniejsi to muzułmanie i hindusi, afrykańczyków aż tak wielu nie ma w moich regionach, chociaż oczywiście jest ich znacznie więcej niż w Polsce. Na przeciwko przystanku z którego łapię autobus do centrum stoi meczet. Ale nikt tu nie biega z maczetami i nie podpala mi się pod oknem :D
Taka mała wskazówka: Osoby z Indii, Pakistanu, Bangladeszu itd. Nazywa się tutaj azjatami (Asians), co dla mnie było lekkim zdziwieniem bo w Polsce (przynajmniej w moich regionach) słowo "azjata" jest niemal zarezerwowane dla skośnookich przedstawicieli dalekiego wschodu (Japonia, Chiny, Korea itd.).
Po przyjeździe tutaj możliwe, że nauczycie się wszystkich dat dużych świąt hinduskich/muzułmańskich bo obchodzą je bardzo hucznie. Nie tak dawno temu mieli jakieś święto światła czy czegoś tam i przez 5 dni nawalali fajerwerkami :D
Ogółem to też nie działa tak, że wszystkie muzułmanki noszą hidżab. Najpopularniejszy model to ten z odsłoniętą twarzą, ale zakrytymi włosami. Bardzooo rzadko widzę kogoś zasłoniętego aż po oczy. Często noszą samą hustę zasłaniającą włosy i ramiona + normalne ubrania (legginsy i takie tam). Wiele dziewcząt wybiera nie noszenie go wcale.
Na tzw "ciapatych" (bez urazy oczywiście) zauważyłam że trzeba uważać z jednego względu: Straszni z nich flirciarze. Zaczepiają mnie non stop, wczoraj miałam pewne nieprzyjemności z kolesiem który pracuje w pobliskiej podróbce kfc. Mijałam tę "restaurację" wracajac do domu z zakupów... A on wyszedł i szedł za mną, twierdzac ze idzie do mnie do domu (?!). Ogółem widział to R. i sobie uroił że mam jakieś zażyłe więzi z tym kolesiem. A ja nawet nie wiem jak on ma na imię. No mniejsza... Ogółem flirtują, zaczepiają, zagadują, starają się wydębić numer... Szef R. jest z Armenii, jest muzułmaninem. Zobaczył mnie raz z R., wiec wydedukował że jestem dziewczyna R. Po czym wszedł do kuchni w naszym domu (Szef tutaj nie mieszka, chciał coś od niego), zobaczył że R. tutaj nie ma po czym poprosił mnie o numer. Aha. Pare tygodni potem stał pod domem i zapytany przez kogoś co tam robi powiedział że czeka żeby "zobaczyć dziewczynę R". Aha x2.
Co do czarnoskórych przedstawicieli planety - są dosyć hałaśliwym narodem. Mówią głośniej niż większość populacji, ale nie spotkałam się z agresywnym zachowaniem. Ogółem bardzo często mają ogromny dystans do siebie i bardzo mi się to podoba. Tak swoją drogą, Polki mają tutaj niechlubną dosyć opinię kobiet które lecą na murzynów i starają się ich uwieść. I zauważam że dosyć popularne są pary mieszane Polka+Czarnoskóry mężczyzna. Dużo bardziej niż odwrotne relacje lub polka+hindus (takich to prawie nie widzę). Nikogo absolutnie nie oceniam i jeżeli kobiecie podoba się jakiś mężczyzna to jakie znaczenie ma kolor skóry :D
R. Jest bielszy ode mnie, ale wcale bym nie byla uprzedzona gdyby miał ciemniejszy kolor skóry. Ale z drugiej strony to by oznaczało, że nie miałby tej swojej blond czupryny a to już jest deal breaker.

A tak w ramach podsumowania: Polacy często mają tutaj bardzo niechlubną opinię. Jeżeli widzę jakiegoś białego żula/bezdomnego/żebraka to na jakieś 85% jest to Polak. Bardzo często polacy nie mówią po angielsku. Gdy ostatnio byłam w sklepie prowadzonych przez pakistańczyków i zapytali mnie jakiej narodowości jestem, byli bardzo zaskoczeni z mojej odpowiedzi. Uzasadnili to stwierdzeniem, że mówię za dobrym angielskim jak na Polkę. A wcale biegła nie jestem. Wiec nie ma co oceniać i bać sie innych imigrantów... Bo większość ocenia nas. I bez wątpienia niestety sami sobie wystawiliśmy taką opinię.



środa, 10 grudnia 2014

Kompletny brak czasu

Hej,
Kompletnie i całkowicie brakuje mi czasu. Na wszystko. Ciągle praca, spanie, praca, spanie. Zmiany mam straszne, bo pracuję 14-20.30. Czyli wychodze o 12.40 i wracam o 22. Wybornie.
Dzisiaj muszę zrobić pranie w publicznej pralni. Jak w amerykańskich filmach. Stresuje mnie to strasznie, ale cóż zrobić jak ta j***** pralka się zepsuła. Czajnik też się zepsuł (albo ktoś go ukradł, cieżko stwierdzić), ale nie ma publicznych parzalni herbaty. Dziwne, w końcu to Anglia.
Nic do przodu moja aplikacja na studia nie idzie, bo nie mam referencji. Muszę je jakoś zdobyć tylko jak?!?! Napisałam do mojej byłej szkoły języka angielskiego - zero odzewu. Próbowałam się dodzwonić do mojej byłej szkoły, ale chyba nie mogę dzwonić na stacjonarne bo mi przerywa połączenia. No biednemu to zawsze wiatr w oczy! :D
Życia towarzyskiego też nie mam, moja ulubiona portugalka jest na wakacjach w swoim kraju, a nikogo innego za bardzo nie znam. Więc tyle co R. jest (chyba już z tydzień albo i dwa się nie kłócimy! Chyba to taki nasz świąteczny nastrój), ale dziwnie tak bez znajomych.
Z mojego domu wszyscy polacy się jakoś powoli wyprowadzali, więc zostałam jako jedyna polka co powoduje, że języka polskiego w mowie używam tylko jak przychodzi polski klient (czyli tak co drugi dzień na 30 sec.) i jak dzwonię do mamy raz w tygodniu. Jest to bardzo... Dziwne uczucie. Jak sobie uświadamiam że przez ostatnie 2 dni słowa po polsku nie wypowiedziałam.
A w ogóle. Taka ciekawostka. Starsi ludzie gdy usłyszą że jesteś z polski pozdrowią Cię po rosyjsku. Sa przekonani że ciągle ten język jest przez nas używany i to płynnie.
Podsumowanie: Nie mam niczego. Czasu, pralki, czajnika, znajomych i możliwości rozmowy po polsku. Nic, zero, null. I kasy też brakuje. I pomysłów na prezenty świąteczne dla tej garstki ludzi którym muszę coś kupić. Help!!
Zdjęcie tego co mam:

Pozdrawiam :D