Odpadają w moim przypadku wszystkie uniwerki w Hiszpanii, Meksyku i większość francuskich. Na pewno nie wybiorę si,ę do Niemczech (niemiecki, bleh!), Szwajcarii (niemiecki, bleh!) i Rumunii (akurat ja nic do Bukaresztu nie mam, uniwersytet też dosyć dobry, ale ogółem to no, nie jest to obszar moich zainteresowań i chociaż Rumunia kładzie duży nacisk na język angielski to dogadać się z nimi... R. mnie odstraszył skutecznie). Nie zaaplikuję także na Maltę (oferują extra kasę, ale no, nie budzi to jakiegoś wzbudzenia zachwytu u pracodawców, że ktoś studiował na Malcie), do Chin (brak jakiegokolwiek wsparcia finansowego i problemy językowe) i niestety do USA (koszt wizy, brak wsparcia). W Finlandii jest zimno jak cholera i raczej nie doświadczyłabym szoku kulturowego, więc też nie bardzo.
Na pewno chcę aplikować do Rikkyo University w samym Tokio! Niestety ta opcja nie jest jeszcze potwierdzona, nie wiadomo czy i ile będzie miejsc i ogółem dużo niepewności. Ale jeżeli potwierdzą to na pewno zaaplikuję. Nie ma erasmusa, ale jest wsparcie finansowe do zakwaterowania, więc finansowo bym nie traciła. Wzięłabym też darmowe lekcje japońskiego, oferowane przez mój uni.
Czyli 1sze miejsce z głowy... I co z resztą? Wydaje mi się że zaaplikuję na francuski uni w Strasurgu, szkoda, że aż tak pod niemiecką granicą, ale to jedyny który naucza po angielsku z mojej listy.
Ogromnie bym chciała do Kanady, blisko do granicy z USA, łatwiejsze wizy, ogółem wszystko super, tyle, że bez wsparcia finansowego... Więc sporo mam jeszcze do myślenia. Ogółem mam miesiąc, żeby się zastanowić i napisać krótki personal statement. Potem w kwietniu bym się dowiedziała, czy jest gdzieś dla mnie miejsce i poznałabym kryteria dostania się (zazwyczaj średnia 2:1 itd.). Oficjalne zaakceptowanie w lipcu. Potem dużo spraw papierkowych, wizy, ubezpieczenie itd. i zazwyczaj w styczniu-lutym 2017 wylot. O ile ma się szczęscie załapać się na miejsce.
Największy problem na razie to znalezienie pokoju na 6 miesięcy pomiędzy sierpniem a styczniem w przyszłym roku. Oglądałam tylko jeden dom i standard okropny, gorszy niż mieszkałam w Slough, za więcej kasy niż płacę teraz za akademik o w miarę dobrym standardzie. Mój uni oferuje parę opcji w różnych akademikach, za takie pieniądze, że buty spadają haha czyli OD 115 funtów tygodniowo w górę. Ja płacę teraz jakieś 85 tygodniowo, jeżeli w końcu mi się zycie finansowo ułoży (taki jest plan, jak nie to wcale nie będę studiować w przyszłym roku) to będę mogła płacić maksymalnie 100. 60 funtów miesięcznie piechotą nie chodzi... No ale zobaczymy, coś się znajdzie.
Pozdrawiam :D