piątek, 18 grudnia 2015

Młodzi anglicy i ich powiedzonka/slang 18+

Hej,
Dzisiaj tak chciałam Wam poopowiadać o slangu anglików. Oczywiście jest on różny w różnych partiach kraju itd. Nie mam tutaj na myśli idiomów (raining cats and dogs itd.) ale raczej rzeczy które musiałam googlować z urban dictionary. Bardzo popularne w powszechnym użyciu.  Niektóre z nich przysporzyły mi parę dziwnych wpadek językowych/nie zrozumienia stron... :D Wy może już je znacie, ale ja ich większości z nich nie znalam przed przyjazdem. Od razu chcę zaznaczyc, że te sytuacje nie pochodzą z mojego doświadczenia (haha, niestety?), ale po prostu są dosyć zabawne, przydatne do rozumienia żartów itd.
 Uwaga, post 18+ !!
1. Netflix and chill - No, wiedziałam co to jest netflix i, że chill oznacza relaks, no ale stopień relaksu o jakim mowa w tym zdaniu jest zaskakujący. Bardzo popularny zwrot. Znaczenie podobne do booty call i hook-up - oznacza po prostu spotkanie w wiadomym celu :D
2. Bae - Before Anything Else. Cos jak baby, partner, babe, brzmi bardzo dziwnie w mowie, glownie uzywane w mediach spolecznosciowych, ze ktoś dla nas dużo znaczy (głownie dla bardzo młodych nastolatków).
3. Walk of shame - Hahaha, nie spotkałam się z odpowiednikiem w języku polskim. Jest to bardzo zawstydzający powrót nad ranem do domu, po nocy spędzonej zazwyczaj z nowo poznanym partnerem. Taki spacer we wczorajszej sukience i z rozmazanym makijażem o 7 rano.
4. Skinny dipping - plywanie/uzywanie jacuzzi czy cokolwiek takiego nago.
5. Basic bitch/basic - raczej frywolnie definiowane, taka baardzo typowa biała laska znaki rozpoznawcze: podróba uggsów, myślenie że jest się gwiazdą każdej imprezy, obsesja na punkcie starbucksa, noszenie legginsów każdego dnia do zwykłej bluzki. Może być użyte jako lekka obelga.
6. Bitch resting face - kiedy ktoś, bez takich zamiarów, wygląda bardzo niemiło z normalnym wyrazem twarzy. Po prostu patrzysz i myślisz "ta dziewczyna wygląda jakby wszystkich nienawidziła".
7. Cock block - ciężkie do zdefiniowania, kiedy zadzieje się coś co spowoduje, że mężczyzna straci swoje zainteresowanie odbyciem stosunku/pojsciem na randke itd. :D Np. dziewczyna zacznie gadać o swojej matce, lub chłopak dowie się czegoś o jej przeszłości itd.
8. Cougar - coś jak żeński odpowiednik sugar daddy. Bycie zainteresowanym znacznie młodszymi partnerami, często w zamian za np. prezenty (nie zawsze jednak, nie jest to aż tak połączone z płaceniem jak sugar daddy).
9. Can't even/I can't even - Tak to jest całe zdanie np. "I am so angry, I can't even".Albo " Amazing, literally can't even" - uważane obecnie za denerwujące, ale ogółem oznacza, że ktoś jest z jakiegos powodu bardzo podekscytowany.
10. It's sick/It's sickening - a więc wprost przeciwnie, coś jest super i w ogóle, perfekcyjne. Np. gdy podoba nam się jakiś nowy utwór, jedzenie, taniec, cokolwiek :D

Wiem, ten post nie ma sensu haha, no ale mam nadzieję że komuś się może przyda ;P

środa, 16 grudnia 2015

Polowa grudnia?!

Siemka,
Połowa grudnia już za nami (właśnie u mnie wybiła północ), kończy mi się więc pierwszy semester. Zleciało niesamowicie, czuję się jakbym tak na uczelnie chodziła z 3 tygodnie. Jestem trochę zmęczona, głownie emocjonalnie, więc nie będzie to jakiś zorganizowany post, tak sobie chcę popaplać. Dzisiaj troche optymistyczniej (nie chodzi o to, że moje problemy odeszły... Po prostu nie chce mi się o nich gadać :D)
Moje życie społeczne w końcu (!!) zaczyna się jakoś rozwijać, nie to że jakiś szał, ale jest dużo lepiej. Chodzę co piątek wieczorem do kawiarni/baru na spotkania międzynarodowej... Society (jak to jest po polsku?? Społeczności?) i ogółem przekochani ludzie, tak naprawdę nie jest to oficjalne spotkanie, przychodzą nie-studenci, tak samo jak rodowici anglicy, ale jest zazwyczaj bardzo miło.
W sobotę miałam też imprezę w moim akademiku, urządzili christmas party, przyszło dosyć sporo ludzi (z 30? może więcej, bo to się działo w 3 mieszkaniach). I wstyd się przyznać, ja mieszkam 2 minuty dosłownie od tego mieszkania (malutki akademik :D), w niedziele zaczynałam pracę o 11, a do swojego pokoju dotarłam o 10:20. Rano. No, ale było miło. Moje współlokatorki nie wiedzą o mojej jakże długiej drodze powrotnej, także sza! Przyprowadziłam koleżankę z kierunku (ona też zostaje na święta, pracuje ze mną, studiuje, ogółem się nawet bym powiedziała kumplujemy, chociaż nigdy nie wychodzimy we dwie czy coś), dziewczyna jest na każdej imprezie i zawsze się upija, Uwielbiam ją ;D Spała na podłodze o 3 rano, ale ilu znajomych się dorobiła.
Studia są... Proste. W sensie moje, bo jak ktoś studiuje prawo czy medycynę, to wiadomo, że nie ogląda sezonu Dextera w 2 dni, ale ja ten luksus mam. Dzisiaj miałam egzamin z francuskiego, w piątek deadline eseju, czekam ciągle na ocenę z grupowego plakatu (nigdy mi się tak cieżko w grupie nie pracowało, wybiłabym tych leniwów gnojków, jak dostanę niską oceną to im oczy wydłubię). Z innej grupowej prezentacji (o wiele lepiej nam się pracowało) dostałam 2:1, czyli upper middle class.Wyjaśnie szybko skalę ocen na uniwersytecie, bo ku mojemu zaskoczeniu nie jest to A-F jak sie przygotowywalam.
70+ - 1st class. Najlepsza ocena.
60+ - 2:1 upper middle class
50+ 2:2 lower middle class
40+ 3rd class - najniższa zaliczająca ocena.
Ogółem moją ambicją jest by jak najrzadziej schodzić poniżej 2:1, bo taka średnia jest dosyć poważana i potrzebna mi także do studiowania za granicą na 2 roku (od stycznia do lata mam opcję studiowania za granicą, ciągle się zastanawiam, czy Francja, czy Finlandia czy Japonia. Jak bym była bogata szła bym w USA/Canada no ale ni mam więc cóż).

Pozdrawiam, jak macie jakiś pytania to śmiało, podawajcie też wątki o których mogłabym pisać. Uni mi się kończy, przerwa świątczna to mam trochę czasu.
PS. Wybaczcie mi proszę wszelkie błędy gramatyczne/ortograficzne, mózg mi totalnie wysiada po mieszance angielsko-francuskiej :D

wtorek, 10 listopada 2015

No cóż...

Cześć,
Jestem, żyję, czytam komentarze, ale bardzo długo odkładałam napisanie posta. Nie bez powodu.
UWAGA! Będzie depresyjnie, to nie jest post z poradami, czy czymkolwiek przydatnym dla Was. Tak się chciałam wygadać.
Mianowicie... Nic nie poszło zgodnie z planem. Jest obecnie 9 listopada, nie przepracowałam ani jednego dnia. Pracę owszem, znalazłam. Parę dni temu, zaczynam 16tego w kawiarni. Mega mega ciężko znaleźć pracę. Nie da się zliczyć ile aplikacji wysłałam, jak bardzo się starałam. Miałam moje CV sprawdzone i wszystko okay, mnóstwo moich znajomych również ma problem ze znalezieniem pracy.
Małe miasto + kupa studentów = ciężko znaleźć pracę. Nie polecam.
Brak pracy oznacza także, że nie dostałam jeszcze żadnej pożyczki czy wsparcia od Uniwersytetu, nie dostaję nic od rodziców, więc oszczędności mi się lawinowo kończą i nie wiem co teraz. Zarobiłam w międzyczasie jakieś 300 funtów, czyli niedużo, w trochę alternatywny sposób, ale nie dostanę ich jeszcze przez parę tygodni (skomplikowany system wypłat). A więc nie wiem jak zapłacę za czynsz w tym miesiacu, bo mnie zwyczajnie nie stać. R. miał mi pożyczyć pieniądze, nawet mnie raz odwiedził, ale co chwilę się kłócimy i prawdopodobieństwo jest spore, że jednak uzna, że mu się nie chce.
Nie mam mentalnie siły, żeby skupić się na czymkolwiek innym, bo jak chmura burzowa wisi nade mną wizja bankructwa i co ja wtedy kurczę zrobię. Uni zostawić się niby da, ale ja nawet nie miałabym dokąd pójść.
Co do Uniwesytetu - niewiele ode mnie na razie mój kierunek wymaga, trochę pracy w grupach na najbliższe zaliczenia (mam jeden egzamin w tym roku, reszta to praca w grupach, raporty itd.), ale to jest naprawdę tyle co nic. Studiuję ok. 11 godzin w tygodniu, 2 godziny tygodniowo mam spotkania grupowe, prace domowe do tej pory zajmowały mi moze godzine tygodniowo, dodajac prace w grupach zajmie mi to wiecej. Ale naprawde, czasowo nie mam problemów. Po prostu taki kierunek, współlokatorki studiują rzeczy jak prawo, angielski itd. - one sporo muszą czytać.
Socjalnie też niezbyt mi się powodzi, wychodzę od czasu do czasu (raz na 2-3 tygodnie) na jakąś imprezę grupowo z ludźmi z mojego akademika, ale tak żeby mieć znajomych czy uwaga, przyjaciół, to nic. Ba, ja nawet nie mam niczyjego (!) numeru telefonu. Ogółem ja mam straszny problem z nawiązywaniem przyjaźni czy tutaj, czy w Slough, czy w Polsce. Nie umiem, nie wiem jak, ludzie nie garną się do mnie za bardzo. Nie wiem czemu mi się wydawało, że pójscie na uniwesytet rozwiaże magicznie ten problem. Nie jest tak, że ludzie mnie nie lubią czy unikają, po prostu nie umiem się z nimi dogadać (nie chodzi mi o bariery językowe, po prostu ludzie uważają, że jestem dziwna, im bardziej chcę wydawać się normalna, tym gorzej...).
3 dni temu miałam urodziny, spędziłam je sama, tyle co wyszłam do McDonalda po cheesurgera, w ramach "świętowania".
Święta to mnie już w ogóle przerażają (o ile uda mi się do nich finansowo dotrwać), bo spędzam je tutaj. Oczywiste jest, że wszyscy jadą do swoich rodzinnych domów, a ja nie :D

Ogółem żyję, ale depresja mnie zjada, zmarszczek niedługo dostanę...

sobota, 19 września 2015

Już po freshers week czyli co się dzieje?

Witam,
Dzisiaj sobota, więc zakończył się już mój welcome/freshers week. Byłam na dwóch imprezach (lubię czasem, ale nie jestem typem osoby upijającej się codziennie), uczęszczałam na wszystkie zajęcia, raz omdlałam w Tesco i tyle ;D
Ale tak bardziej opisowo. Dogaduję się dosyć dobrze ze wspóllokatorkami, byłyśmy razem na tych imprezach, czasem coś pogadamy w kuchni itp. Ogółem miła atmosfera, żadnych zgrzytów na razie nie było.
Co do Uni itp. to ogółem jestem zadowolona, gdyby nie mój plan zajęć. Aktualnie aplikuję o jego zmianę, bo... Nie mam ani jednego dnia wolnego. 5 dni w tygodniu mam zajęcia. Muszę także pracować, co najmniej 15 godzin tygodniowo aby wreszcie dostać ten status migrant worker. Czyli nie miałabym ani jednego dnia wolnego w tygodniu. Na szczęście jest duża szansa zmiany planu, bo w poniedziałek mam tylko ćwiczenia (o 9 rano za to), więc mogą je gdzieś przełożyć. Za to mój czwartkowy plan zajęć -.- Ratunku. Zaczynam o 9 rano, mam 2 godziny, potem długo długooo nic, kolejne zajęcia i kończę o 18. No super. Ogólem popularny motyw w moim planie to przynajmniej 2 godzinne przerwy pomiędzy zajęciami. Zaaplikowałam już o zmianę, więc mam nadzieje, że mi przełożą te ćwiczenia.
Mój Uni oferuje także wybór czy chcę studiować język obcy czy financial communication (I semestr) i Introduction to Advertising (II). Wybrałam język, jako, że dzięki temu mogę studiować za granicą w II semetrze II roku. Prawdopodobnie wyląduję we Francji, chociaż baardzo bym chciała do Kanady, ale nie wiem jak to do końca załatwić finansowo :D
Szukanie pracy... Idzie mi topornie. Byłam wczoraj na rozmowie kwalifikacyjnej w M&S i pracę dostałabym... Ale musialabym pracować w piątek. A akurat mam w środku dnia wykład. Więc szukam dalej, nie poddaję się :D
W poniedziałek zaczynam wykłady, a w następnym tygodniu dojdą także ćwiczenia.
Nie muszę kupować żadnych podręczników, więc jest okay.
Moje konto w Santanderze zostało otwarte, ale karta przyszła na stary adres, więc R. ją do mnie wysłał i muszę ją odebrać z poczty.
A tak wygląda High street w Lincoln, czyż nie jest to śliczne miasteczko?


niedziela, 13 września 2015

Po przeprowadzce - Jestem już w Lincoln

Hej,
Szybki post, bo bardzo lubię potem czytać moje odczucia na świeżo, taki pamiętnikowy wpis.
Nie będzie on jednak wesoły.

Dzisiaj koło południa pożegnałam się z R. Nie byliśmy idealnym związkiem, ba, ciężko nazwać to w ogóle związkiem, mimo, że byliśmy razem rok i mieszkaliśmy w jednym pokoju. Nie zmienia to faktu, że było to bardzo trudne pożegnanie...

Potem ciocia podwiozła mnie na Heathrow, nasz autokar wyjechał godzinę opóźniony, pogadałam z grupką ludzi z Czech (rozmawiałam sporo z jedna dziewczyną na fb wcześniej). Po dojechaniu do Lincoln czekałam ok. 1.5 godziny na taksówkę (była jedna. Na dwa autokary ludzi, jeździła w tą i z powrotem, a ja byłam w ostatniej, bo nikt inny nie jechał do mojego akademika. Doszłabym do niego w 15 minut. Serio.). W pokoju byłam ok. 20, szybko wyskoczyłam do pobliskiego Tesco Express po coś do jedzenia, w międzyczasie przyjechała dostawa rzeczy mi niezbędnych z Argosa i tyle.

Widziałam jedną moją współlokatorkę (i jej mamę która dalej tu jest). Nie wydaje się ona chętna do jakichkolwiek rozmów czy poznania mojego imienia. Reszta nie wiem gdzie jest, chociaż na pewno były w domu, bo lodówka jest pełna.

Ogółem jest mi smutno, nudno, mój pokój nie powala (jest nieduży, krzesło jest totalnie zepsute, nie ma nic z szufladami tylko wieszaki itd.). Lokalizacja jest dużo lepsza niż myślałam, dosłownie 4-5 minut spacerkiem od najważniejszych klubów, pizza hut, tesco express, h&m i inne takie najważniejsze rzeczy. Muszę obczaić jakiś większy supermarket, żeby zrobić większe zakupy. Jutro pójdę jeszcze do Wilko, muszę kupić spooroo rzeczy.

No to tyle. Smutno, tęsknie za R., dziwnie mi tak, w nowym pokoju sobie siedzę, nic sie nie dzieje.  pojutrze welcome week się zaczyna!

środa, 9 września 2015

Zakupy przed uni - czyli jak kupowac tanio ubrania w UK.

Hejka,
No wiec wybrałam sie wczoraj na zakupy. Jak już pisałam potrzebowałam dosyć sporo ubrań. I pare z nich kupiłam ;D I teraz pomyślałam, że przy tej okazji zrobię mały wpis o tym jak i gdzie ja robię moje ubraniowe zakupy.
Ogółem o to moja lista wczorajszych zakupów:

- Koszula w kolorze kości słoniowej/Ivory z koronką na plecach. 2 rozmiary na mnie za duża, więc troche taka tunika wyszła. Primark 5 funtów.
- Sukienka. H&M. 3.


- Zwykła biała koszulka na ramiączkach. Primark. 1.80
- Kurtka ze sztucznej skóry, pikowana w środku, z futerkiem. TkMaxx 9.99
- Szal/Komin z wiskozy. H&M 3 funty
Suma - niecale 23 funty.Ok. 140 zł. Wliczając kurtkę.
Oto tylko parę innych przykładów złowionych przeze mnie okazji:
- Shorty z podwyższonym stanem z Zary, kupione w outlecie za 3 funty.
- Monokini (całkowicie niemal odkryte plecy) z Primarka. 2 funty
Sorka, fotograf ze mnie żaden.
-Granantowa sukienka maxi do kostek od Dorothy Perkins w outlecie kosztowała mnie 1.5 funta. -Jumpsuit (nie wiem jak się to nazywa po polsku) z Zary kupiłam także za 1.5 funta.
 Oczywiście mogłabym napisać "kupujcie wszystko w Primarku, tak będzie najtaniej" ale niekoniecznie byłoby to prawdą. A'la skórzana kurtka w Primarku kosztuje kilkanaście funtów. Moja kosztowała... 9.99. Więc moje zasady jak ja robię zakupy:
1. Nie warto przepłacać za markę. Bawełniane koszulki z Primarka są tak samo dobre jak te z lepszych sieciówek (chyba, że je w Wietnamie źle zszyją, trza patrzeć). Nie lubię przepłacać na takich prostych produktach, więc koszulki, skarpetki itd. kupuje w Primarku. Oczywiście patrzę na skład i kupuje te troche lepsze, z bawełny czy coś.
2. Outlety. Outlety są super. Najczęściej chodzę do takich, które mają produkty różnych marek, łatwiej mi coś fajnego w nich znaleźć. Nie zrażajcie się także napisem "faulty" na koszach z rzeczami za grosze. Owszem, sporo jest tam rzeczy totalnie nie do użytku, ale mam parę tak świetnych rzeczy stamtąd (jak te outletowe powyżej), że totalnie jest to warte 30 min. grzebania :D Ceny niższe niż w charity shopach, za rzeczy nowe.
3. Promocje. Tutaj trzeba być uważnym. Ale można także znaleźć rzeczy za bezcen, jak ten rzeczony wyżej strój kąpielowy czy sukienka od H&M.
4. TkMaxx. Jest to dosyć popularny tutaj sklep i można tu znaleźć niesamowite wręcz ceny. Kurtka którą kupiłam nie byla w promocji, po prostu taką ustalili dla niej cenę. Jest ona z jakiejś francuskiej firmy. Ogółem polecam także dla kosmetycznych i domowych zakupów.

Kupiłam także getro-spodnie z dodatkiem spandexu, niezwykle milusie w dotyku z TkMaxxa, ale one raczej są "luksusowym produktem"  (kosztowały 10 funtów, wiec nie tak drogo, ale takie rzeczy mozna znaleźć dużo taniej) :D

  
Obecnie kompletuję moją listę zakupów z rzeczy do mojego nowego pokoju i mieszkania. Robię ją w... Argosie. Większość rzeczy kupię tam (płaci sie za dostawę raz), ale niektóre produkty powinno mi się udać kupić taniej, więc muszę przyrządzić sobie cały plan :)
Pozdrawiam!

poniedziałek, 7 września 2015

Przeprowadzowe plany - czyli jak ja chcę się tanio urządzić.

Witam,
Szybki update:
- Mam zalatwionych parę fajnych interviewów, ale o tym kiedy indziej.
- Student finance ciągle nie przyznało mi statusu migrant worker, teraz chcą kontrakt z Primarka. Denerwują mnie tylko :D

Dzisiaj post taki organizacyjny czyli moje plany przeprowadzkowe. Nie udało mi się żadnego z przyszłych współlokatorów z mojego mieszkania (będę mieszkać w Student Hall). Za to udało mi sie załatwić przeprowadzkę, albowiem mój uni oferuje transfer dla przylatujących do Heathrow (pare przystankow autobusowych ode mnie) studentów. Ubłagałam ich, żeby mnie dopisali i tak oto mam darmowy, bezpośredni autokar. Ogółem mam trochę śmieszną sytuację, bo nie mam co ze sobą wziać. Moje kosmetyki i ubrania wejdą spokojnie w 20kg walizkę. Nic innego wartego brania nie mam. No bo co, będę ze sobą taszczyć wielki ręcznik który kupiłam za 4 funty? No chyba nie, lepiej kupić nowy. Tak samo z patelnią która mnie kosztowala z 3 funty. Więc zaczęłam planować co biorę i co muszę kupic już na miejscu (przed przeprowadzka się nie opłaca, no bo i jak?). Może byc nudno, ale co tam ;D Taka mnie wena załapała.
Biorę:
- 1 para jeansów, 1 para lekkich spodni, 1 shorty, parę koszulek, bluzek, sweter, żakiet, bielizna itd. itp. Duzo tego nie ma (z 2 nieduże kupki ubrań).
- W kosmetyczce: wiadomo, mascara, pędzle, cienie do oczu, podkład, baza, parę lakierów do paznokci, wcierka Jantar, pilniczek, Tangle Teezer, szczoteczka do zębów i różne duperele (gumki do włosów, odzywka bla bla). Zmieścilam wszystko w 2 średnie kosmetyczki.
- Z kuchennych rzeczy to wezmę chyba mój mikser. 
 I to tyle co ja mam. A co muszę kupić w czasie weekendu przed Freshers Week (i upchać poznawanie współlokatorów w międzyczasie). Niektóre z tych rzeczy będę musiała kupić jeszcze w sobotę.
- Pościel. Wszystko: prześcieradło, koc/lekką pościel, poduszki, poszewki. Fszystko. Pościel pewnie kupię z Argosa, jak spędzę sporo kasy to mi dostarczą :). Poszewki pewnie z Primarka, są tanie i fajne wzorki czasem mają (zdjęcie). Nie znam wymiarów łóżka, wiec na razie nic nie wiem.


- Kuchnia: patelnia, garnki, sztućce, talerze, miski, szklanki, inne podstawowe akcesoria (drewniana łyzka itp.). Parę moich pomysłów:
Zestaw 3 garnków z pokrywkami za 10Ł: Argos
Patelnia którą mam w domu, ale łatwiej kupić nową (jest w porządku na parę dobrych miesięcy: Argos - 5 funtów!
Zestaw drewnianych (nie znam słowa) przyrządków z...Nie zgadliście... Poundlanda!
Je też mam, no ale chyba rozumiecie. Zestaw 3 szklanek za 1 funta!  O tutaj!
 Ogółem czaicie chyba schemat: Poundland i Argos są stworzone dla mnie :D

Łazienka: szampon, odżywka, mydło, papier toaletowy, żel do mycia, gąbka. A także ręczniki.
- Rzeczy potrzebne do studiowania: notesy, zeszyty, długopisy, markery, segregatory, kalkulator. Oczywiście można to kupować w sklepach z takimi duperelami, ale to nie na mój budżet. No i Primark ma ostatnio zarąbista serię. Sporo też pewnię kupię z Poundlanda itp.

- Parę ubrań by się przydało. Może też coś jutro kupię jak będę w centrum (przeprowadziłam się 3 mile dalej, wiec nie ma lekko), bo ubrania akurat ciężkie nie są a nie chce sobie dokładać problemów na potem. Potrzebuję wiecej spodni! W Lincoln juz kupię kurtkę i inne jesienne akcesoria. Mam obecnie voucher na 5 funtów gdy spędzę 25 w H&M (za oddanie starych ubrań) wiec pewnie wydam troche kasy. Nie chcę być cała w modzie pod szyldem Primaniego ;D

Co chcę kupic dosyć szybko (w tym miesiącu najlepiej, ewentualnie w następnym).
- Drukarko-wszystkorobiaca-maszyna (liczę, że sie złożę z innymi mieszkańcami, może to się udać też z paroma innymi rzeczami z tej listy). Amazon oferuje 6 msc ddarmowej dostawy Prime dla studentów, więc pewnie tam bym się kierowała. Przykład: 29 funtów! albo taka bez szybkiej dostawy za jedynee 25 funtów!
- Dekoracje do pokoju by wyglądał jak pokój. Jakieś zdjęcie sobie w ramkę oprawić, powiesić obrazek, lampki, powiesić malego kościotrupka przy suficie i namalować pentagram na drzwiach, czaicie o co chodzi :D Tutaj oczywiście poleci TkMaxx bo mają fajne perełki czasem, Primark, Argos itd.
- Blender/shaker czy jak to sie nazywa. Chcem sobie robić shejki, smoothie i różne takie. Najlepiej taki od razu z kubkiem. Również pewnie Amazon lub Argos.
- Więcej rzeczy do kuchni (wałki, otwieracz konswerw, waga kuchenna i inne takie)
Rzecz która mi się marzy: 
- Nowy telefon. Posiadam starego już iPhone'a 4s, ma on już pewnie około 3 lata i nie dziala już najlepiej. Bardzo ciężko się przez niego dzwoni, trzeszczy jakbym co najmniej nawiązywala połącznie z ISS. Wezmę abonament prawdopodobnie.

Pewnie wydam na podstawowe rzeczy sporo kasy, ale nie chcę wydać więcej niż ok. 50 funtów (nie liczę telefonu i drukarki of course.) + jakieś 50 na ubrania i kosmetyki (nie liczac kurtki za jakieś 30 funtów).

Pozdrawiam i gratuluje tym którzy wytrwali do końca :)

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Zakwaterowanie, uni, praca, konto studenckie itd.

Cześć,

Przyzwyczailiście się już do mojej szybkości pisania postów? Zastanawiam się czy jest jakaś reguła jak często piszę czy to tak czysto przypadkowo dostaję weny :D

No ale okay, do tematu.

Dostałam zakwaterowanie na Uni! Było cieżko, bo usunęli moją aplikację bez mojej zgody, ja miałam problem ze znalezieniem poręczyciela, obsunęło się wszystko z tydzień i boję sie że zostały tylko słabe pokoje, no ale okaaay. Nareszcie nie groźna jest mi bezdomność. Mój students hall (Czyli nie akademik, ale duzy budynek, w moim przypadku około 95-pokojowy przeznaczony dla studentów) jest najdalej od uczelni ze wszystkich możliwych ale i tak blisko, ok. 0.7 mili, i 1 milę od High Street. Czyli można spacerem, ale moze być cieżko, wiecie, na północy pada :D Tak to powinno wyglądać:

Tak, umywalka w pokoju. To nawet nikogo w UK nie dziwi.

Będę mieszkać w 4-pokojowym mieszkaniu, z salonem i kuchnią. Koszt: 353 funty miesięcznie, nie ma depozytu. Czyli drożej niż wynajęcie pokoju w domu w tamtej okolicy, ale zależy mi żeby na 1szym roku poznać jak nawięcej ludzi.
Nie chcę żeby to zabrzmiało dziwnie, ale mam nadzieję, że trafię do mieszkania "koedukacyjnego". O ile w Polsce tak bym się tym nie martwiła, to tutaj często mieszkania jednopłciowe rezerwują muzułmanki. Nic nie mam przeciwko, rozumiem, religia itp. Mam parę współpracownic muzułmanek i są super i miłe i pomocne itd. Ale potem kanapki z wędliną w kuchni sobie nie zjem ;D A ja lubię bekon.
Będę się przeprowadzać 12 września, a 14 zaczyna się mój freshers week. Muszę kupić bilety, wybrać na co chcę iść, na co mnie stać  itd. 
I w ogóle znowu się przeprowadzać, masakra.

Co do pracy - to dalej nic nie mam. Primark odmówił mi transferu, widocznie nie zasłużyłam (bo nie próbowali się nawet kontaktować ze sklepem w Lincoln) i próbuje aplikować online, ale ciężko tak na odległość.

Czekam także na wieści od Student Finance, mają spore obsunięcie ale chyba zadzwonię jutro i zapytam czy już postanowili co z moim grantem i pożyczką na życie.

 Zakładam także konto studenckie. Mi najbardziej spodobało się HSBC, z voucherem na 60 funtow na Amazonie, ale niestety jest one dostępne tylko dla osób będących tutaj 3 lata. Santander za to ma mniejsze wymagania, ale chyba i tak nie można go założyć jeżeli przyjeżdza się tutaj tylko na studia. Mi powiedzieli, ze 12 miesięcy to wiecej niż trzeba, ale parę miesięcy trzeba być. Muszę im tylko przesłać dowód adresu i tożsamości i mam nadzieję że załapię się na 4-letnią railcard (kupe kasy to kosztuje w normalnym życiu. 30 funtów za rok).

Pozdrawiam :D

sobota, 1 sierpnia 2015

Paryż - jak było naprawdę ;)

Cześć,
A więc tak jak było planowane w miniony weekend byłam w Paryżu. I oczywiście nic nie poszło zgodnie z planem ;D O ile autokar wyjechał o czasie to w czasie drogi zaczął nabierać opóźnienie, potem prom na którym byliśmy także był opóźniony i koniec końców do Paryża dojechaliśmy aż 3 GODZINY opóźnieni. Odbiło się to niestety na naszej wycieczce i nie zdążyliśmy zobaczyc wszystkiego, ale po kolei...

Dzień I 
Zamiast o 7.30 rano zaczął się o 10.30... Więc ominęliśmy cmentarz i pojechaliśmy prosto do Luwru. Tutaj bardzo ważna wskazówka - nie idźcie do głownego wejścia (piramidy) - kolejka tam była przynajmniej 40 minutowa. Za to wejście koło łuku znajdującego się 5 min. od głownego wejścia było kompletnie puste. Nikogo w zasięgu wzroku. Dopiero jak weszliśmy na teren muzeum to był jeden strażnik który sprawdził nasze torby i tyle. Wejście dla osób poniżej 25 jest darmowe, wiec kolejkę biletówą także ominęliśmy i byliśmy już w środku :D Nie mieliśmy zbyt dużo czasu, więc szybko tylko obejrzeliśmy skrzydło starożytne i parę przypadkowych zabytków i tyle. No ale oczywiście nie ominęliśmy 2 najpopularniejszych celów wycieczek:



 Przystanek nr 2: Notre Dame.
Po obejrzeniu Luwru uderzyliśmy metrem do centralnej wysepki w Paryżu, obczailiśmy Notre Dame z zewnątrz. Kolejka była ogromna i w środku nie byliśmy. Ale pstryknąć fotkę zawsze warto.

Przystanek nr 3. Wieża Eiffle i rejs.
Po chodzeniu w kółko z naszymi torbami pojechalismy do hotelu, zostawiliśmy bagaże i udaliśmy się zobaczyć wieżę Eiffle. W ciagu dnia nic specjalnego, na góre wjechać nie mogliśmy, bo kolejki spokojnie 2-godzinne. Pochodziliśmy po mieście, zjedliśmy, zgubiliśmy sie milion razy (tak w sumie to moglabym pisac przy kazdym przystanku), wrocilismy do wieży eiffle i kupiliśmy rejs po Sekwanie. Szyby byly brudne i w sumie nic ciekawego nie widzieliśmy, wiec tylko wstawie jedno z miliona naszych selfie.
 Słońce juz zachodziło, a rejs nad odstawił z powrotem na plac pod wieżą, więc uznaliśmy że poczekamy 30 minut na pokaz świetlny (odbywa się po zmroku o pełnych godzinach). Wieża powoli rozświetlała się od reflektorów i muszę przyznać zaczynała wygladać super. Potem był pokaz świetlny (takie tam lampki migały) ale zdjęcia z niego są legalnie chronione prawem autorskim, a ja jestem za młoda na więzienie (hah) to nie wstawiam ;P

Dzień II.

Nasz pokój w hotelu był na szóstym piętrze, bez windy, ale za darmo dostaliśmy lepszy pokój z prysznicem, było czysto i spokojnie, więc polecam Nasz hotel , ale bylo nam zbyt wygodnie i zaspaliśmy :D Z hotelu wyszliśmy o 11 rano, czasu za dużo nie było, więc pojechaliśmy od razu do bazyliki Sacre Ceur. I musze przyznać, jest piękna. Wewnątrz nic specjalnego, kościół jak kościół. Ale z zewnątrz... Wręcz powalajaca. Przede wszystkim - ogromna. Zdjęcie tego nie oddaje.

A jako że znajduje się ona na spoorym wzniesieniu (przygotujcie się na masę schodów) z tarasów wokoło są przepiękne widoki na Paryż.



Po wizycie w tej bazylice, było już wczesne popołudnie. Zjadłam szybko naleśnika z nutellą, sprzedawanego przez ulicznego sprzedawcę, przy ogroomnym marudzeniu R., bo kupienie papierosów w Paryżu okazało się być cieżką misją, a R. bez nich jest marudny jak zbuntowany 2-latek i pora była wracać. Myślałam, żeby przełożyć nasz autokar na późniejszy, ale pogoda się popsuła niesamowicie, zaczęło lać jak z cebra, więc uznalismy, że nie warto. I tak mieliśmy szczęście, że poprzedniego dnia było ślicznie, mimo niezbyt zachęcajacych prognoz pogody. Powrót był dużo szybszy - zamiast promu jechaliśmy eurotunelem, co nie wiem czy zajmuje pół godziny. 

A już za 3 dni lecę do Polski. Taka nieprzygotowana jestem, że ratunku. Bilet na autokar do lotniska muszę kupić. Odprawę zrobić i wydrukować. Spakować się. Kupić prezenty. Umówić kosmetyczkę (bo w PL wszystko tańsze, fryzjera już umówiłam). Zadzwonic do mamy, bo nie wiem czy pamięta w ogóle :D Ugh, adulting jest nie dla mnie.


niedziela, 19 lipca 2015

Paryż ciąg dalszy oraz co u mnie :D

To juz drugi post dzisiaj, szaleństwo :D

Ogółem to chciałam też powiedzieć, że dzisiaj sie przeprowadzam i piszę w przerwie pomiędzy pakowaniem. Strasznie jest to stresujące, ale mam jeszcze z 2 godzinki i powinno być okay. Na razie przeprowadzam się tylko pare km dalej, do domu z ogrodem, a za 1.5 msc wybywam na Uni. 

I wlasnie o uniwersytecie: ZDALAM IELTS. Na uwaga: 8.0 :D Wiec moim celem bedzie Lincoln University: International Tourism Management. 

A tak wracajac do Paryża: Staram się zrobić cały harmonogram, żeby jak najwięcej mój wycisnąć z przyszłego weekendu. I taki jest plan:


Dzień I 

Będzie ok. 7:30 rano gdy wyjdę z autokaru. Pierwszym przystankiem, jeżeli wszystko będzie na czas prawdobnie będzie:


Cmentarz Pere Lachaise




 
Jest to największy cmentarz w Paryżu i chętnie przejdę się jego alejkami o poranku.
Zdecydowanie chcę zobaczyć grób Chopina, Edith Piaf i paru innych. Jednak będzie to raczej szybki spacer, bo czeka nas coś jeszcze lepszego:

Luwr

 

Oczywista oczywistość. Ogromne muzeum z takimi zabytkami jak Mona Lisa, Wenus z Milo itd. Tutaj planuję byc od ok. 9.30-10. Wejście za darmo dla osob w wieku 18-25 z EU, planuję jednak zapłacić parę euro za osobę i o 11.15 mieć półtoragodzinną wycieczkę po najważniejszych dziełach, oprowadzaną przez przewodnika. Do tego chcę poświęcić jakąś godzinkę (przed lub po wycieczce) na dokładniejsze obejrzenie skrzydła ze starożytnego egiptu. Więc najpóźniej o 13.30 wychodzimy. Wiadomo, nawet jakbym siedziała tam całe 2 dni nie zobaczyłabym wszystkiego, więc będę musiala się streszczać...

Teraz pora znowu na metro i na słynny 

Łuk Triumfalny




Wejście na górę kosztuje (dla 18-25) 5 euro, jest winda i fajnie chyba z niego byłoby fajnie porobić parę fotek celujących na Pola Elizejskie. Jednak jeżeli będzie kolejka to tylko obejrzymy i pospacerujemy okolicznymi alejami. W okolicach Łuku planuję też przysiąść na szybki lunch. Planuję że będzie teraz najpóźnieej 14.30-15. Jednak prawdopodobnie będziemy już padnięci, więc chyba pora na coś co nie uwzględnia chodzenia :D

A więc podróż metrem na wysepkę na której znajduje się Notre Dame (o niej zaraz) i:

Rejs po Sekwanie







Taki rejs kosztuje ok. 10 euro za osobę i trwa godzinę. Myślę że warto, te wszystkie mosty i oglądanie wielu rzeczy których normalnie nie zdążyłabym zobaczyć. No i trochę odpocznę, a po godzince wrócimy na miejsce, więc czas na samą:

Notre Dame

 

 

Teraz będzie już popołudnie/późny wieczor, ale akurat tutaj nie planuję spędzic zbyt wiele czasu (nie będę się wdrapywać do wież, chyba bym padła :D). Ale chętnie obejrzę z każdej strony i wewnątrz.

Po Notre Dame musimy znaleźć jakąś restauracyjkę by zjeść późny obiad/kolację.

A na koniec dnia najsłynniejsze miejsce w Paryżu:

Eiffel Tower 

 

 

 

Sama wieża mnie nie zachwyca, ale chetnie zobaczę ją późnym wieczorem (pewnie ok. 21-22), gdy odbywa się na niej, co godzinę, pokaz świetlny. Niedaleko niej znajduje się także nasz hotel, więc to ona będzie naszym ostatnim przystankiem. Jeżeli będziemy mieć siłę to także pospacerujemy wokoło.

Dzień II:

Nie wiadomo

Większość atrakcji zepchnęłam na sobotę, bo spodziewam się, że niedziala będzie jeszcze bardziej tłoczna. Jeżeli jednak nie uda się nam czegoś zobaczyć w sobotę, zobaczymy to własnie podczas tego poranku (np. jeżeli nie uda się nam zobaczyć Notre Dame czy coś). Jeżeli jednak wszystko w sobotę pójdzie zgodnie z planem to prawodpodobnie udamy się do D'Orsay lub coś w tym stylu. Albo po prostu pochodzimy po Paryżu. Ot, zostawiam parugodzinną lukę (powiedzmy od 8-11 rano). A potem...:
 


Bazylika Sacre Ceur

 

 

Czyż nie wygląda przepięknie? Umrę jak nie zobaczę, że tak powiem :D To będzie nasz ostatni przystanek (chyba, że nie uda nam się zobaczyć cmentarza to wtedy odwiedzę go w drodze powrotnej).

A ok. 13.30 skończę zwiedzanie Paryża i udam się spowrotem do autokaru na całe 6 godzin...

Co myslicie o takim planie?

Jadę do Paryża! Praktyczne informacje

Czesc ;D

Ostrzegam, to długi post i pisałam go długoo :d

Piszę z mojego nowego laptopa, w końcu udało mi sie jakiś nabyć. Długo nie pisałam bo i cieżko z telefonu, sto razy łatwiej na laptopie. Zaszalałam i mam teraz tak zwany convertible laptop. Taki laptop/tablet. Mój jest starszej generacji, więc jest zdecydowanie za ciężki by go ze sobą wszędzie nosić ale ile zabawy z klikaniem po ekranie palcem ;D

Ale ja dzisiaj nie o tym. Dzisiaj duże newsy. Otóż raczej spontanicznie i bez planowania wybieram się już za 5 dni do Paryża! Zawsze chciałam pojechać i zapewne w ciągu następnych 3 lat nie będę miała możliwości (bo studia), a teraz akurat możliwość mam, a więc czemu by nie. Zakupiłam dla mnie i dla niezbyt chetnego R. (Paryż go nie kręci, no ale cóż) bilety na autokar. Wyjazd jest bardzo po kosztach, wiec niestety ucierpi na tym czas i komfort. Plan jest taki:

Transport do i z Paryża. 

Piatek 21.30 wsiadamy w autokar w Londynie - jedziemy eurolines (ktory w UK działa razem z nationalexpress) przez całaaa noc, az do 7 rano. O 7 rano wysiadamy z autokaru i od tego czasu mamy 32 godziny by zwiedzić Paryż. O 15 w sobote wsiadamy z powrotem w autokar, tym razem tylko na 6.5 godziny (skąd te różnice w czasie?) i wieczorem jesteśmy znowu w Londynie, pociąg do domu i powrót w poniedziałek do pracy.

Jeżeli także planujecie jakąś europejską wycieczkę polecam sprawdzić także megabus (mi nie pasowały godziny, już o 10 rano musiałabym sie zmywać z Paryża) oraz idbus.

Zakwaterowanie


Ja miałam dużą ochotę zostać na jedną noc couchsurferem i zamieszkać z jakimś francuskim osobnikiem, by całkiem wczuć się w klimat i zaoszczędzić kupę kasy, ale R. (mój obecny chłopak) nie lubi tego typu akcji i niestety musimy skorzystać z uslug hotelu (bo hostel także nie zyskał aprobaty R.). Znalezienie taniego hotelu w centrum Paryża - pół dnia szukania. Jak już zarezerwowałam hotel to się okazało, że ten jest do kitu i ma okropny recenzje. Oto hotel który najpierw zarezerwowałam: Hotel Des Arts. Ma on identyczna nazwe jak hotel, ktory ma bardzo dobre recenzje, wiec gdy bookowałam tylko szybko sprawdziłam i uznałam, że jest ok. Dopiero po paru minutach zauważyłam, że to nie ten hotel! Ten, jak można zauważyć ze strony jest na 1739 miejscu z 1793 hoteli w Paryżu. Czyli, że tak powiem "pretty bad". Kosztował on tylko 35 funtów (Za dwójkę) i był w dobrej lokalizacji, ale szybko usunęłam rezerwację (bezpłatnie).

Wiec kolejne 1.5 godziny szukałam nowego hotelu, aż znalazłam taki który mi podpasował ceną, lokalizacją i opiniami. Oczywiście nie jest to komfortowy hotel z jedwabną pościelą. Zależy mi, zeby był po prostu czysty :D Oto i on: Hotel Printemps . Tak, ma tylko 3/5. Na innej stronie ma 6.8/10. Poza tym kosztował tylko 32 funty (także za dwójkę) i jest 20 minut piechotą od Wieży Eiffla! Tutaj także mogę usunąć rezerwację, ale nie sądzę żebym znalazła lepszy hotel w centrum Paryża do 40 funtów.

Przy szukaniu hotelu używałam strony booking.com,hotels.com oraz trivago.com . Ta ostatnia jest moim zdaniem najlepsza jeżeli chodzi o opinie użytkowników.

Poruszanie się po Paryżu

Najtańszą opcją byłoby oczywiście poruszanie się piechotą, ale ze względu na oszczędność czasu szukałam innych opcji. Bardzo tanią alternatywą jest wynajecie roweru z firmy Velib, która ma stacje w całym mieście. Jeden dzień to tylko 1.70 euro! No, ale nie jest to raczej opcja dla mnie, pierwszy raz w Paryżu, nie chcę się zgubic ani wywrócić wiec to także odpadło ;D
Po stolicy Francji kursuje RAR (cos jak tramwaje chyba), metro oraz busy. Jako że korki w weekend będą nieuniknione raczej nie planuję używania autobusów, chociaż byłoby miło coś zobaczyc z okien i planuję poruszać się głównie metrem. Jest wiele opcji biletów:
  • Bilety pojedyncze - 1.80 euro. Mozna zmieniac linie w czasie jednej podrozy o ile nie wychodzi sie ze stacji. Po wyjsciu ze stacji bilet ciagle mozna uzywac w autobusie lub RAR do 1.5 godziny.
  • Karnet 10-biletowy - 14.10 euro
  • Bilet jednodniowy. Zone 1-2 to 7.00 euro za osobe. 
  • Bilet Paris Visite - 2 dni na central Paris to 18 euro. Z tym ze dostajemy takze znizki na Paryskie atrakcje (np. -20% na wejscie na Łuk Triumfalny)
  • Paris City Pass - To juz sa drogie rzeczy. 2 dni - 99 euro. Ten bilet uwzględnia: Paris Visite na strefe 1-3. Paris Museum Pass na 2 dni (darnowe wejscia do 60 muzeów, oddzielnie kosztuje 42 euro za dwa dni.). Darmowy rejs po Sekwanie i darmową wycieczkę autobusową po mieście.
 Ogółem to Paris City Pass nam się nie opłaca z jednego powodu: Jesteśmy ponizej 25 roku życia. I tutaj niespodzianka: Wejścia do wielu muzeów (w tym do Luwru!) są darmowe dla osób z EU w wieku 18-25! Wiele atrakcji takich jak wejście na wieżę Eiffla jest także tańsze dla europejczyków w tym wieku, więc obecnie się zastanawiam nad karnetem lub biletem jednodniowym. Muszę przeliczyć ile razy będziemy jeździć.

W następnym poście pogadamy o moim harmongramie i co chcę w Paryżu zobaczyć :D Jak macie jakieś przeżycia, możecie polecić jakiś tani hotelik, który może nie jest online lub jakąś fajną restaurację/kawiarnię (Tanio!) w centrum to chętnie posłucham!

sobota, 6 czerwca 2015

Filmik?

Czesc,
Dzisiaj nagralam pierwszy filmik. Uznalam, ze skoro sama ogladalam wszystkie filmiki na youtube o au pairowaniu to odwdziecze sie ludzkosci dodam wlasny :D
Moj filmik o au pair:
https://youtu.be/svaixkw_yt0

niedziela, 17 maja 2015

Koszty zycia w UK - jak zaczac, znalezc prace, pokoj itd.

Siemanko,
Postanowilam, ze cos napisze gdy czekam az pranie mi sie wysuszy zeby moc wyskoczyc do Tesco. Z jakiegos powodu nie dzialaja mi polskie znaki mimo uruchomienia polskiej klawiatury, wiec przepraszam za to.
Dzisiaj Wam pogadam, jako ze zbliza sie sezon wyjazdow dziewczyn po maturach do UK jakie sa tutaj koszty zycia itd. Moze kiedys juz robilam o tym posta, nie jestem pewna :D No ale warto chyba odswiezyc informacje.

Jezeli chcecie zaczac zyc tutaj na wlasna reke bedziecie potrzebowaly/li calkiem sporo kasy.
Przykladowy pokoj w Londynie, nie w centrum, to jakies 400 funtow miesiecznie.. Pod Londynem ok. 350. Dalej na polnoc jakies 300.
Jako ze wiekszosc osob z jakiegos powodu pcha sie do Londynu (:D) przyjmijmy te 400 funtow. Placi sie z gory + zazwyczaj jest kaucja wynoszaca rownowartosc 4-6 tygodniowego czynszu. Czyli na pierwszy miesiac trzeba wylozyc 800 funtow. Czasem dochodzi do tego oplata agencyjna (u mnie 125 funtow).
Jedzenie - ja miesiecznie wydaje okolo 150 funtow. Jak ktos jest bardziej oszczedny i nie obzera sie donutami i nie je lunchow na miescie to da sie zmiescic w 100.
Transport - zalezy. Niektorzy nie wydaja nic, inni 100.
Ubrania, przyjemnosci, kosmetyki - jakies 50 miesiecznie, jak sie oszczedza.

Czyli na pierwszy miesiac zycia trzeba miec przynajmniej jakies 1100 funtow. Jezeli chcecie ot tak przyjechac do Anglii proponowalabym przynajmniej 2000-3000 funtow, zeby moc przezyc 2 msc bez wyplaty. Czyli kupa kasy.
Wiec przyjmijmy ze macie juz te pieniadze, jestescie tutaj, siedzicie u znajomych/w hotelu i trzaba zaczac szukac pracy. Polecam szukanie na wszystkich frontach jednosnie czyli:
1) Internet - ineed, reed, gumtree, strony sieciowek i supermarketow - Aplikujcie gdzie sie da i ile wlezie.
2) Przechadzanie sie po miescie i szukanie ogloszen - czesto wywieszaja na sklepach ze szukaja pracownikow. Mozna takze sprobowac poszukac ogloszen na polskich sklepach.
3) Chodzenie z CV i wreczanie ich do roznych sklepow, nawet jak nikogo nie szukaja - takie cos zazwyczaj dziala z duzym poslizgiem czasowym.
4) Gdy wszystko zawiedzie - udanie sie do agencji. Oni zazwyczaj nie maja zbyt wybitnych prac, sa tymczasowe i slabo platne. Ale lepszy rydz niz nic.

Podczas gdy szukacie pracy trzeba tez ogarnac pokoj do wynajecia. Jezeli szukacie samego pokoju to polecam https://www.spareroom.co.uk/, gumtree, ogloszenia na sklepach. Jezeli mieszkania to juz bardziej skomplikowana sprawa,  http://www.rightmove.co.uk/ i zoopla sa ok.
Polecam dokladne ogladanie pokojow/mieszkan. U mnie plaga sa karaluchy (na szczescie nie w moim pokoju bo tygodnia bym tu nie wytrzymala :D).
Dobra bo sie rozpisalam. Lece do Tesco bo o 4 zamykaja a w lodowce jedno jajko, pol cebuli
i marchewka.

piątek, 24 kwietnia 2015

Zmiany - nowa praca!

Hej,
Wiem, że sporo osob uważa, że mam nierówno pod sufitem, że tak zmieniam prace co chwile i w sumie... Mają racje, ale nie mam nic do stracenia, nudzi mi się, a zostalo mi 5 msc do rozpoczecia studiów i pora coś zmienić. Szczególnie że mam dosyć spędzania 3 godzin dziennie na dojazdach do pracy.

Więc... Zaczynam pracę w Primarku :D Dla tych nieuświadomionych - Primark to najtanszy sklep odziezowy, bardzo popularna sieciowka. Maja tanie ciuchy i zapewne wykorzystuja swoich pracownikow, ale zobaczymy :D

Będę zarabiała mniej na godzinę niż teraz, ale mam wiecej godzin w kontrakcie i mam bliżej, więc liczę że miesięcznie wyjdzie mi więcej. W poniedziałek mam induction tam, a prace chyba zaczynam tydzien potem (musze dac okres wypowiedzenia dla Tesco). Tesco mnie denerwuje, ciagle tylko gadaja jakie maja straty (miliony funtow w tym roku stracili), tak depresyjnie tam.

Tak z innej beczki czyli o studiach - Zaaplikowałam wczoraj o akademik. A jeszcze nie dokonczylam mojej student finance. Aaaa! Za duzo tego :D


sobota, 18 kwietnia 2015

21 tys odwiedzin!! Co mozna spotkac w angielskich sklepach?

Hej,
Ale od poczatku.. Chcialabym sporostowac informacje z poprzedniego posta, poniewaz wprowadzilam Was w blad. Nie mozna (chyba ze mieszkacie tutaj od ponad 3 lat)aplikowac o studencka pozyczke online, trzeba forme wydrukowac, wypelnic i im wyslac. Niestety.
Ale dzisiaj tak pozytywniej, czyli angielski supermarket od srodka. Pracuje w jednym z nich wiec doskonale widze wszelkie dziwactwa ktore sprzedaja, ale zacznijmy od tych pozytywnych.

Slodycze ktorych u nas nie ma takie jak:


i takie mniej smakowite slodycze (jezu swiety, jak one smierdza):


A takze bardzo dziwne produkty, ktore podobno (!) sa jadalne. Nie ryzykowalam jeszcze:

Parowki z puszki


Ziemniaki z puszki



Spaghetti w puszce ( i to z klopsikami)
 
Makaron o roznych ksztaltach dla dzieci ( w puszce, jakby inaczej). Sa bardzo popularne i jest ich mnostwo:
Imagini pentru pasta shapes hello kitty can




Ogolem tutaj wszystko mozna kupic w puszce. Lub w proszku. Np. puree ziemniaczane. W proszku oczywiscie.


Taki przyklad. Co robi anglik gdy chce zrobic nalesniki. Jak jest porzadna pania domu i lubi je robic to kupi gotowa mieszanke w proszku, o taka:

a jak jest leniwy to kupi je po prostu gotowe:

Ale to i tak nie najlatwiejsza wersja. Mozna je kupic juz gotowe i z czekolada w srodku. Prosze:


A teraz zajmijmy sie glebiej jednym produktem. Nie wiem jak on smakuje, bo nawet jak go skanuje to mam mdlosci jak mysle o tym jak on moze smakowac. A nazywa sie to Marmite. Wyglada niewinnie, o tak:
Plik:Marmite-Two editions.JPG
Jest on wytwarzany z drozdzy, taki efekt uboczny gdy warzy sie piwo. No a ze nic sie nie moze zmarnowac to Anglicy to sprzedaja, kupuja i traktuja jak dzem. Ok, ich wybor, podobno smakuje jak sos sojowy. Nie no, kanapki z pasta o smaku sosu sojowego, mniam. Ale no, to jest jeszcze nic, wiadomo za sa gusta i gusciki. Ale Marmite to nie tylko ten sloik. To caly kult, cala kultura, ba, cala kuchnia na nim oparta. I tak oto mamy:
 Chipsy o smaku Marmite:

Zapomnialam jak one sie nazywaja, wafle ryzowe? W kazdym razie sa i takie o smaku Marmite:

a nawet czekolada o tym smaku:

Imagini pentru marmite chocolate

Jeszcze tak na chwile wrocmy do chipsow (zwanych tutaj crisps. Chipsy to frytki. Ale fries to juz tylko takie cieniutkie french fries, sprobuj nadazyc). Walkers to tutejsze Lays'y pod inna nazwa.
Sa tutaj kompletnie inne smaki. Z takich nam znanych to jedyne ogolnie dostepne tutaj to solone i o smaku sera i cebulki. Pozostale popularne smaki (ktore sa wszedzie) to salt & vinegar (solone, ale kwasne jak cholera) oraz prawn coctail (po prostu kwasne jak cholera).
Imagini pentru walkers



Popularne smaki to takze bekonowe i roast chicken (oba jak najbardziej w porzadeczku). Pickled onion nigdy nie probowalam i jakos nie chce :D
Nie ma tutaj chipsow paprykowych, nawet w specjalnych kolekcjach chipsow np. Creation czy cos, gdy sa smaku typu tymianek z kurczakiem, to papryka sie nie pojawia.

I teraz tak tylko dopowiem ze zadne z wymienionych rzeczy nie sa tutaj dziwactwem. Wszystkie poza czekolada i waflami sa ogolnie dostepne, nawet w osiedlowych sklepach i codziennie sprzedaje wiekszosc z nich (wliczajac w to chipsy Marmite). No, takze powodzonka!

I przy okazji zapraszam na mojego aska: