sobota, 14 marca 2015

Drogi bierny czytelniku... I o angielskiej kuchni

Witam,
Dzisiaj tak chcialam zaznaczyc, ze ten blog nie ma byc moim pamietnikiem, takim pisaniem do szuflady tyle, ze internetowej. Zalozylam go z mysla pomagania innym, taki poradnik, opisywanie zycia, zeby ludziom sie milo czytalo i zeby jeszcze sie czegos dowiedzieli ciekawego o UK czy studiach. Ale mimo, ze nabijacie mi tak naprawde mnostwo wyswietlen (niedlugo bedzie 20 tys... Sie nie spodziewalam az tylu) to komentarzy jest ledwie kilkaset, w ostatnich postach prawie wcale. Ask tez raczej milczy. Dlatego mam takie zawolanie: Komentujcie, wyrazajcie opinie, pytajcie, kloccie sie i wyrazajcie swoje zapotrzebowanie. Moge pisac o czym chcecie, jaka dziedzina zycia Was ciekawi, co byscie chcieli wiedziec o UK, pracy, zyciu, kosztach i rozrywkach. Bo mi juz brakuje pomyslow :D Nie wiem po prostu na co byloby zapotrzebowanie.
A tak poza tym to dzisiaj z innej beczki (hue hue) czyli o brytyjskiej kuchni.

Tak na wstepie zaznacze, ze jej nie cierpie i trzymajcie mnie z daleka od tych angielskich wynalazkow. Przedstawie Wam taka scisla czolowke, ktora jest wszedzie, kazdy to je, takie ich narodowe potrawy (kolejnosc dowolna, tak jak mi naplywaly do glowy)

1. Jacket Potato. No tutaj to sie popisali. Typowo brytyjska finezja i szczyt wyobrazni. Tak to wyglada:

Czyli tak na nasze: Ziemniak. Najczesciej z ich fasolka z sosem pomidorowym (tego tez jedza na potege). Czasem rowniez w opcji wypelnionej serem. I to jest uwaga uwaga: Obiad. Ta daaam...

2. British Breakfast. Czyli taka droga na skroty do zawalu serca. Typowe sniadanie, serwowane w stolowkach, barach, pubach, restauracjach i w ogole wszedzie. W roznych wariacjach, zaleznie od tego jaka dawke cholesterolu klient sobie zyczy.

Najczesciej to sniadanie sklada sie ze smazonego jajka, znanej juz nam pomidorwej fasolki z puszki, ichniejszych kielbasek (o nich tez za chwile...), hash brown (takie smazone puree z ziemniaka uformowane zeby Cie zmylic ze to tost!), prawdziwy tost (hue hue, ten ich chleb... Bielutki, mieciutki i slodki, bleh), bekonu (!!!! TUTAJ OKLASKI! Akurat bekon uwielbiam), smazonego pomidora, pieczarek i tego czarnego czegos, nie pytajcie (chyba to cos w stylu plastra kaszanki...). Mniam... Idealny poczatek dnia.

3. Sausage rolls. Tutaj okazja, zeby Wam poopowiadac o tych kielbaskach/parowkach. Sausage rolls maja przerozne ksztalty, rozmiary i rodzaje kielbasek.
Znalezione obrazy dla zapytania sausage rolls


Wygladaja calkiem niezle? Takie cieplutkie hot dogi? TAKIEGO WALA! Pierwszy raz posmakowalam tej ich mini wersji w czasie swiatecznego bufetu (za darmo to wzielam...). I zaczelam zalowac ze w ogole rano wstalam z lozka. Najpiew czujesz suche francuskie ciasto, a potem rozmemlana "kielbaske" ktora w ogole nie ma konsystencji kielbasy, bardziej parowki wymieszanej z pasztetowa (obie rzeczy lubie), tyle ze kompletnie bez smaku. Bleh.

A teraz tak pozytywniej, czyli co tutaj mozna nabyc dobrego:

 






Tylko, ze to wszystko jest strasznie... Tanie! Paczka Haribo kosztuje mniej niz chleb. Butelka shake'a czekoladowego kosztuje tyle co butelka jakiegos soku z koncentratu. Slodzycze sa bardzo tanie i przez to utylam strasznie i teraz musze zrzucac :(

Pozdrawiam i czekam na jakies inspiracje od Was!
K.

piątek, 13 marca 2015

Znowu szukanie pracy, niesamowita oferta :)

Hejka,
Znowu dawno nie pisalam, ale tyle sie dzialo ze musicie mi wybaczyc. Nie mam tez polskich znakow, bo to nie moj komputer, wiec nie chce tutaj mu klikac.

A wiec od poczatku:

Musze sie zwolnic z Tesco z wielu powod. Praca przy kasie niszczy mi wzrok (dokladniej niszczy mi nie sam komputer, ale zmienianie co chwili odleglosci na ktora patrze, czyli komputer, kasa, klient itd. Takie uroki skurczu akomodacyjnego), nie podoba mi sie atmosfera w pracy, podejscie menadzerki. Poza tym i tak za maks. 1-2 miesiace mnie zwolnia, bo za czesto ich zdaniem choruje (moge miec maksymalnie 3 nieobecnosci, bylam chora 4 razy po 1 dzien, wiec w ciagu nastepnych 3 miesiecy juz mi nie wolno zachorowac). Wiec szukamy czegos lepszego. No wiec sobie tak szukam szukam, a tu nagle BUM! I jak grom z jasnego nieba, bo sie zem nie spodziewala. Wiadomo, aplikowalam, ale ja aplikuje na niemal wszystko (polecam strategie :D) i jak zobaczylam ze dostalam maila 1 dzien po aplikacji to bylam pewna, ze odmowny i nawet bym sie nie gniewala. A tutaj prosze:
Wiec ogolem szok i niedowierzanie. Chca mnie na stewardesse! Linie lotnicze male, lotow niewiele, ale jednak! Problem jest jeden: Odpadne chyba na wstepie, ze wzgledu na wzrost. Wymagaja 158, ja mam 155-157, wiec no... Nawet jakbym miala te 158 to na pewno faworyzuja wyzsze, bo jeszcze takiej malej jak ja to nie widzialam. Ogolem tez co do kariery jako stewardessa to sie w tym nie widze (promieniowanie kosmiczne i takie tam), ale ze oferta jest na 6/7 miesiecy to perfekcyjnie przed Uni. Ogolem na pewno pojde, nowe doswiadczenie itd. (bede musiala wziac wolne z pracy, wiec chyba tak przy okazji sie calkiem zwolnie :D Akurat mi dali sowita wyplate, zawierajaca to co ostatnio pomineli, wiec moge zyc spokojnie 2 miesiace bez wyplaty teraz) a jak pojdzie - zobaczymy.

Ludzie mi tez mieszaja w glowie, bo kazdy poleca mi Brighton. Ze fajniejsze miasto, lepsze, uni slawniejsze, zycie towarzyskie itd. Ale to Lincoln co chwile mi przesyla jakies fajne materialy od nich, ulotki, zaprasza na panele online coby pogadac ze studentami itd. itp.

Co myslicie? Mam jakies szanse? Widzial ktos kiedys w niszowych liniach lotniczych (bo ja to tylko w kolko Wizzair, Ryanair, w porywach Norwegian, wiec co ja tam wiem, same sieciowki) niska stewardesse? Lub w ogole gdziekolwiek??! Bo ja to co chwile tylko takie wysokie widze, z 170 maja...