piątek, 19 grudnia 2014

Dlaczego nie przyznaję się do bycia Polką.

Hejka,
Wiem, że tytuł kontrowersyjny i już niektórzy dostają gorączki, że na pewno ukrywam moją narodowość i w ogóle to zdradzam mój kraj. Ale zacznijmy od początku.
Mam oczywiście silny akcent, co powoduje, że osoby które miały kontakt z Polakami często od razu wiedzą skąd jestem. Chociaż z drugiej strony nie mam typowo polskiej urody, więc niektórzy mówią, że "Hmm... For sure not Polish" (mam bardzo ciemne oczy). Zapytana o narodowość zawsze odpowiadam zgodnie z prawdą, że jestem Polką. Nie wstydzę się tego, nie ukrywam, nie udaję że zapomniałam własnego języka.
Za to gdy przychodzi czy to do Tesco, czy w przeszłości do Legolandu, Polak rzadko się przyznaję do narodowości, a jak już to pod koniec rozmowy lub gdy widzę, ze rozmowa po angielsku sprawia im trudności. Czasem pytają się mnie czemu nie powiedziałam od razu. I tutaj przyczyna jest bardzo prosta:
Łatwiej jest mi obsługiwać i wykonywać moją pracę po angielsku. Robię to automatycznie i niektórych zwrotów nie umiem przetłumaczyć na polski lub zajmuje mi to sporo czasu. Poza tym oderwana nagle od angielskiego języka czuję się zagubiona i składam bardzo dziwne gramatycznie i językowo zdania w języku ojczystym :D
Wniosek - Nie, nie wstydzę się bycia Polką, chociaż się tym także nie afiszuję nie zapytana. A obsługiwać jest mi łatwiej po angielsku niż po polsku - po prostu w takim języku zostałam tego nauczona. Czy tylko ja tak mam?

A tak poza tym - Kupiłam już większość prezentów świątecznych! W Wigilię pracuję do popołudnia (płacą x2), a potem jadę do cioci i wracam drugiego dnia świąt do domu. Dla wszystkich mam prezenty tylko nie dla R.. Matko, co ja mam mu kupić. On twierdzi że nic nie chce. Poza tym jest spore ryzyko, że on mi nic nie kupi (bo mu powiedziałam żeby nic nie kupował. Co nie zmienia faktu, że mam nadzieję, że to zrobi. Ah ta moja logika), ale ja lubię dawać prezenty :D

3 komentarze:

  1. Ojeju, ja też tak mam :p Czasem lepiej nie mówić, że jest się Polką. Szczególnie tutaj w Anglii... A niestety dzieje się tak przez niektórych (nie komentujmy, nie oceniajmy) imigrantów...

    My kobiety i nasze filozofie ;) Mam nadzieję, że dostaniesz wymarzone prezenty! HAPPY CHRISTMAS

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, ja też nie afiszuję się skąd pochodzę. Owszem, kiedy czasem ktoś zapyta, ktoś, niekoniecznie przypadkowo, odpowiem. Inaczej nie ma sensu, bo patrzą inaczej. Poza tym na ulicach i w sklepach jest bardzo dużo Polaków, a ich zachowanie jest okropne! Są chamscy, wulgarni, kpią z wielu rzeczy publicznie, albo są smutni i szarzy. Ja zupełnie do tego nie pasuję. Gdy przechodzę obok kogoś - Polaka - w sklepie, to zawsze mówię "excuse me". Bezpieczniej i z wyboru. Poza tym faktycznie tak ciężko z kontekstu się wyrwać. Jak długo, jak jesteśmy w UK, tym bardziej ten język wchodzi nam w krew!
    Jak siępodobały prezenty świąteczne? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam dokładnie to samo, gdy pracowałam w wakacje w Londynie ;) Ciężko to wytłumaczyć osobom, które tego nie doświadczyły, no bo jak to, nie umieć się wysłowić w swoim języku? Ale największym chyba problemem było dla mnie podjęcie decyzji, czy lepiej zwracać się na "ty" czy może "pan/pani", bo w końcu w Polsce nie wypada na "ty", a w Anglii to normalne. No i przeważnie zostawałam przy angielskiej wersji, z przyzwyczajenia :)

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie komentarze mile widziane :)