poniedziałek, 29 grudnia 2014

Aplikacja na studia - Co i jak - cz 1

Hejka,
Zbliża się już termin aplikacji na studia w UK (15 stycznia) i pomyślałam, że może poopowiadam jak taka aplikacja wygląda, chyba głownie przyda się to osobom, które myślą o studiowaniu za rok lub które mają jeszcze jakieś wątpliwości czy problemy ze swoją aplikacją :D
Na normalne studia w UK aplikuje się przez UCAS, elektronicznie. Deadline 15 stycznia nie dostyczy osob aplikujących na Oxford, Cambridge, medycynę, weterynarię i dentystykę (wszystkie wymienione - 15 października rok wcześniej). Niektóre kierunki artystyczne mają aplikację przedłużoną do 24 marca.
A jak wygląda sama aplikacja? Trzeba się zarejestrować, przesyłają nam linka, ogółem wszystko jak na normalnym portalu. Logujemy się i wtedy widzimy przejrzystą stronę, podzieloną na kategorie, które musimy wypełnić. Każda strona ma też swój filmik instruktażowy itd.
Część 1: Personal Details
Czyli wszystkie Wasze dane.  Zaczyna się prosto ale ja w związku z wypełnianiem tej strony 2 razy dzwoniłam do UCAS (bardzo pomocni ludzie!) bo miałam problem z adresami (mieszkam w UK i miałam jakieś dylematy). Tutaj wymagają wszystkich waszych danych, adresy, numer telefonu, kraj pochodzenia. Nie musicie sie martwić o dane paszportu - nie dotyczy to osób z UE. Potem mamy część o Student Support (wydaje mi się że jesteśmy 02), ale w sumie to nie wiem co mam wpisać w Local Authority, moment, zadzwonie do nich :D. Ogółem jak mieszkacie w Polsce to prosto: EU Team, ale ja mieszkam w UK, wiec nie wiem czy EU czy moje miasto tutaj. Ok: mam wybrać EU Team, a jakby coś to potem moge to zmienić. (Taka mała ciekawostka: podczas połączenia z UCAS i wybierania numerków nr 1 to : student finance, ale jak sie to wybierze to sekretarka wygłasza przemówienie że UCAS nie jest odpowiedzialny za student finance i prosze odwiedzić strone kogoś tam. Koniec połączenia). Potem takie tam papierkowe rzeczy, niepełnosprawności itd. Ruszamy dalej.

Ok. Mała przerwa. Natchło mnie żeby zadzwonić do GOV (strony rządu UK) czy mi przysługuje COKOLWIEK na życie tutaj w czasie studiów (bo ogółem studentom z EU przysługuje tylko i jedynie pożyczka na pokrycie czesnego. No i stypendia uniwersytetu ewentualnie). I uwaga: Owszem, tak. Jako że pracuję tutaj, tak długo jak bede pracowała w czasie studiów, przysługuje mi jakas tam pożyczka, tak jakbym była angielskim studentem. No po prostu kamień z serca. Super!! Wow i Juhu!

Część 2: Additional Information
Nudna część, głownie o jakichś szkółkach (czy byłyście na kursach przygotowujacych do uni). Pytają się także o zawód Wasz lub rodzica (jezeli jestescie ponizej 21 roku zycia. Ja jestem ponizej 21, ale nie mieszkam z rodzicami, na szczescie zarówno do mnie jak i do mamy pasuje ta sama kategoria zawodu wiec niech juz tak bedzie :D).

Część 3: Student Finance
Króciutka część. Zaznaczamy, że bedziemy sie starali o pożyczkę na pokrycie kosztów studiów. I w sumie to tyle.

Część 4. Choices
Straszna część która stoi nad Toba i wbija w Ciebie oczy nienawiści i groźby, że zły wybór zniszczy całe Twoje przyszłe życie.
Ogółem limit uczelni i kierunków na które możemy wysłać podanie to 5. Czyli ja głupek muszę się zdecydować wreszcie czy chce studiować Event Management czy International Tourism Management no bo tak to moge złożyć tylko na 2-3 uni, skoro wysyłam po 2 aplikacje o.O. Ale mimo tego ze wolałabym studiować Event będę składać tylko na Tourism (no ok, 4 na tourism i 1 Event na RGU)... Bo po prostu jest to bardziej elastyczny kierunek. Po Tourism Management mogę być Event Planner bez problemu, a po Event jak mi sie jednak nie spodoba zawód to jestem w dupie bo nic innego bym robić nie umiała :D

Ok, starczy na dzisiaj. Okropnie rozmemłany jest ten post ale co tam. Za 4 godziny zaczynam pracę ale polecę (w sensie pojadę autobusem, daleko temu do prędkości lotu) jeszcze na High Street, bo 30 grudnia kończą mi się oferty w Bootsie a chce je wykorzystać (200 punktów extra gdy wydam 20 funtów, 2 funty off Max Factor itd. itp.). Uwielbiam zbierac punkty. Wszedzie. Czuje sie jakbym "zarabiała" mimo ze przeciez wydaję :D

Szcześliwego nowego roku!

piątek, 19 grudnia 2014

Dlaczego nie przyznaję się do bycia Polką.

Hejka,
Wiem, że tytuł kontrowersyjny i już niektórzy dostają gorączki, że na pewno ukrywam moją narodowość i w ogóle to zdradzam mój kraj. Ale zacznijmy od początku.
Mam oczywiście silny akcent, co powoduje, że osoby które miały kontakt z Polakami często od razu wiedzą skąd jestem. Chociaż z drugiej strony nie mam typowo polskiej urody, więc niektórzy mówią, że "Hmm... For sure not Polish" (mam bardzo ciemne oczy). Zapytana o narodowość zawsze odpowiadam zgodnie z prawdą, że jestem Polką. Nie wstydzę się tego, nie ukrywam, nie udaję że zapomniałam własnego języka.
Za to gdy przychodzi czy to do Tesco, czy w przeszłości do Legolandu, Polak rzadko się przyznaję do narodowości, a jak już to pod koniec rozmowy lub gdy widzę, ze rozmowa po angielsku sprawia im trudności. Czasem pytają się mnie czemu nie powiedziałam od razu. I tutaj przyczyna jest bardzo prosta:
Łatwiej jest mi obsługiwać i wykonywać moją pracę po angielsku. Robię to automatycznie i niektórych zwrotów nie umiem przetłumaczyć na polski lub zajmuje mi to sporo czasu. Poza tym oderwana nagle od angielskiego języka czuję się zagubiona i składam bardzo dziwne gramatycznie i językowo zdania w języku ojczystym :D
Wniosek - Nie, nie wstydzę się bycia Polką, chociaż się tym także nie afiszuję nie zapytana. A obsługiwać jest mi łatwiej po angielsku niż po polsku - po prostu w takim języku zostałam tego nauczona. Czy tylko ja tak mam?

A tak poza tym - Kupiłam już większość prezentów świątecznych! W Wigilię pracuję do popołudnia (płacą x2), a potem jadę do cioci i wracam drugiego dnia świąt do domu. Dla wszystkich mam prezenty tylko nie dla R.. Matko, co ja mam mu kupić. On twierdzi że nic nie chce. Poza tym jest spore ryzyko, że on mi nic nie kupi (bo mu powiedziałam żeby nic nie kupował. Co nie zmienia faktu, że mam nadzieję, że to zrobi. Ah ta moja logika), ale ja lubię dawać prezenty :D

czwartek, 18 grudnia 2014

Jak to jest w UK z imigrantami?

Witam,
Dzisiaj wracamy do moich rozmyśleń na temat UK. Wiem, że wiele osób obawia się przyjazdu tutaj ze względu na muzułmanów, hindusów lub murzynów. W Slough, gdzie aktualnie mieszkam, jest więcej imigrantów niż anglików. Ogółem anglików to ja mało co widzę, jak ktoś jest biały to zapewne polak, ciemniejsi to muzułmanie i hindusi, afrykańczyków aż tak wielu nie ma w moich regionach, chociaż oczywiście jest ich znacznie więcej niż w Polsce. Na przeciwko przystanku z którego łapię autobus do centrum stoi meczet. Ale nikt tu nie biega z maczetami i nie podpala mi się pod oknem :D
Taka mała wskazówka: Osoby z Indii, Pakistanu, Bangladeszu itd. Nazywa się tutaj azjatami (Asians), co dla mnie było lekkim zdziwieniem bo w Polsce (przynajmniej w moich regionach) słowo "azjata" jest niemal zarezerwowane dla skośnookich przedstawicieli dalekiego wschodu (Japonia, Chiny, Korea itd.).
Po przyjeździe tutaj możliwe, że nauczycie się wszystkich dat dużych świąt hinduskich/muzułmańskich bo obchodzą je bardzo hucznie. Nie tak dawno temu mieli jakieś święto światła czy czegoś tam i przez 5 dni nawalali fajerwerkami :D
Ogółem to też nie działa tak, że wszystkie muzułmanki noszą hidżab. Najpopularniejszy model to ten z odsłoniętą twarzą, ale zakrytymi włosami. Bardzooo rzadko widzę kogoś zasłoniętego aż po oczy. Często noszą samą hustę zasłaniającą włosy i ramiona + normalne ubrania (legginsy i takie tam). Wiele dziewcząt wybiera nie noszenie go wcale.
Na tzw "ciapatych" (bez urazy oczywiście) zauważyłam że trzeba uważać z jednego względu: Straszni z nich flirciarze. Zaczepiają mnie non stop, wczoraj miałam pewne nieprzyjemności z kolesiem który pracuje w pobliskiej podróbce kfc. Mijałam tę "restaurację" wracajac do domu z zakupów... A on wyszedł i szedł za mną, twierdzac ze idzie do mnie do domu (?!). Ogółem widział to R. i sobie uroił że mam jakieś zażyłe więzi z tym kolesiem. A ja nawet nie wiem jak on ma na imię. No mniejsza... Ogółem flirtują, zaczepiają, zagadują, starają się wydębić numer... Szef R. jest z Armenii, jest muzułmaninem. Zobaczył mnie raz z R., wiec wydedukował że jestem dziewczyna R. Po czym wszedł do kuchni w naszym domu (Szef tutaj nie mieszka, chciał coś od niego), zobaczył że R. tutaj nie ma po czym poprosił mnie o numer. Aha. Pare tygodni potem stał pod domem i zapytany przez kogoś co tam robi powiedział że czeka żeby "zobaczyć dziewczynę R". Aha x2.
Co do czarnoskórych przedstawicieli planety - są dosyć hałaśliwym narodem. Mówią głośniej niż większość populacji, ale nie spotkałam się z agresywnym zachowaniem. Ogółem bardzo często mają ogromny dystans do siebie i bardzo mi się to podoba. Tak swoją drogą, Polki mają tutaj niechlubną dosyć opinię kobiet które lecą na murzynów i starają się ich uwieść. I zauważam że dosyć popularne są pary mieszane Polka+Czarnoskóry mężczyzna. Dużo bardziej niż odwrotne relacje lub polka+hindus (takich to prawie nie widzę). Nikogo absolutnie nie oceniam i jeżeli kobiecie podoba się jakiś mężczyzna to jakie znaczenie ma kolor skóry :D
R. Jest bielszy ode mnie, ale wcale bym nie byla uprzedzona gdyby miał ciemniejszy kolor skóry. Ale z drugiej strony to by oznaczało, że nie miałby tej swojej blond czupryny a to już jest deal breaker.

A tak w ramach podsumowania: Polacy często mają tutaj bardzo niechlubną opinię. Jeżeli widzę jakiegoś białego żula/bezdomnego/żebraka to na jakieś 85% jest to Polak. Bardzo często polacy nie mówią po angielsku. Gdy ostatnio byłam w sklepie prowadzonych przez pakistańczyków i zapytali mnie jakiej narodowości jestem, byli bardzo zaskoczeni z mojej odpowiedzi. Uzasadnili to stwierdzeniem, że mówię za dobrym angielskim jak na Polkę. A wcale biegła nie jestem. Wiec nie ma co oceniać i bać sie innych imigrantów... Bo większość ocenia nas. I bez wątpienia niestety sami sobie wystawiliśmy taką opinię.



środa, 10 grudnia 2014

Kompletny brak czasu

Hej,
Kompletnie i całkowicie brakuje mi czasu. Na wszystko. Ciągle praca, spanie, praca, spanie. Zmiany mam straszne, bo pracuję 14-20.30. Czyli wychodze o 12.40 i wracam o 22. Wybornie.
Dzisiaj muszę zrobić pranie w publicznej pralni. Jak w amerykańskich filmach. Stresuje mnie to strasznie, ale cóż zrobić jak ta j***** pralka się zepsuła. Czajnik też się zepsuł (albo ktoś go ukradł, cieżko stwierdzić), ale nie ma publicznych parzalni herbaty. Dziwne, w końcu to Anglia.
Nic do przodu moja aplikacja na studia nie idzie, bo nie mam referencji. Muszę je jakoś zdobyć tylko jak?!?! Napisałam do mojej byłej szkoły języka angielskiego - zero odzewu. Próbowałam się dodzwonić do mojej byłej szkoły, ale chyba nie mogę dzwonić na stacjonarne bo mi przerywa połączenia. No biednemu to zawsze wiatr w oczy! :D
Życia towarzyskiego też nie mam, moja ulubiona portugalka jest na wakacjach w swoim kraju, a nikogo innego za bardzo nie znam. Więc tyle co R. jest (chyba już z tydzień albo i dwa się nie kłócimy! Chyba to taki nasz świąteczny nastrój), ale dziwnie tak bez znajomych.
Z mojego domu wszyscy polacy się jakoś powoli wyprowadzali, więc zostałam jako jedyna polka co powoduje, że języka polskiego w mowie używam tylko jak przychodzi polski klient (czyli tak co drugi dzień na 30 sec.) i jak dzwonię do mamy raz w tygodniu. Jest to bardzo... Dziwne uczucie. Jak sobie uświadamiam że przez ostatnie 2 dni słowa po polsku nie wypowiedziałam.
A w ogóle. Taka ciekawostka. Starsi ludzie gdy usłyszą że jesteś z polski pozdrowią Cię po rosyjsku. Sa przekonani że ciągle ten język jest przez nas używany i to płynnie.
Podsumowanie: Nie mam niczego. Czasu, pralki, czajnika, znajomych i możliwości rozmowy po polsku. Nic, zero, null. I kasy też brakuje. I pomysłów na prezenty świąteczne dla tej garstki ludzi którym muszę coś kupić. Help!!
Zdjęcie tego co mam:

Pozdrawiam :D

środa, 19 listopada 2014

Podsumowanie UK po 6 miesiacach.

Hejka znowu,
Trzeba troche ponadrabiac, bo wiem ze przez ostatnie miesiace blog ulegl czesciowemu zawieszeniu (włączam polskie znaki na nowym laptopie).
A więc od początku, jak toczyło się moje życie tutaj (jako że wątpie, czy wszyscy którzy tego bloga czytaja mają czas by czytać wszystkie moje posty :D):

1. Au Pair - 18 maj do 5 czerwca
Jeżeli jesteście zainteresowane tym rozdziałem w moim życiu polecam moje wpisy od początku bloga do własnie początków czerwca. Byłam Au Pair tylko 3 tygodnie. Nie podpasowała mi rodzinka, ogółem moim zdaniem ten program jest troszkę do kitu, szczególnie dla osób ceniących niezależność. Na pewno pomocny na stracie, ale żeby wytrzymywać tak np. rok?! Może w USA, nie w UK. (To była moja osobista opinia, wiele osób program uwielbia i cyklicznie do niego wraca :) )

2. Subway - Czerwiec-Sierpień.
Praca ok, stawka 6.3 (teraz 6.5). Niestety okazało się (Wiem to teraz), że pracowałam tam nielegalnie co kompletnie mi na rękę nie jest. Ogółem ok, podszkoliłam język, źle nie było, ale dowiedziałam się że nie lubię "brudzących" prac.

3. Legoland - Wrzesień-4 Listopada
Żałuję podjęcia tam pracy, nigdy więcej. Praca na zewnątrz, bardzo mało płatna (5.50...) niewdzięczna i nierozwijająca. Ugh, never again.

4. Tesco - od 3 tygodni :)
A tę pracę lubię! Ha! To was zakoczyło, co nie? Pracuję tylko na kasie, siedze sobie (albo stoję jak mi się zachce większych wrażeń), skanuję produkty, uśmiecham się i taka moja robota. I dostaję za to 7, w porywach do prawie 9, funtów na godzine. Żyć nie umierać. Ludzie mili, bo moje Tesco w Windsor jest nieduże, głownie starsi ludzie, bez pośpiechu, bardzo fajna, elastyczna praca.

I tak mi jakoś właśnie minęło całe 6 miesięcy... Aż ciężko uwierzyć. Jak mi się podoba? Ogółem to nie jest źle, ale nikomu nie polecam tej okolicy. Ja się stąd wyniosę na studia, jakbym chciała mieszkać w brzydkim mieście pełnym polaków to bym została w Radomiu a nie jechała do Slough :D




wtorek, 18 listopada 2014

Aplikacja na studia - moja sytuacja.

Hej,
Ku mojemu zaskoczeniu ciągle ktoś jednak na mojego bloga wchodzi ;D Dostałam nawet parę maili pytających się np. o moją maturę itd.
No to tak:
Zdawałam na maturze tylko 2 rozszerzenia. Znacznie utrudnia to moją sytuację i dostępne dla mnie uczelnie. Aktualnie wysłałam maile do uczelni pytające czy się nadaję. Wyniki mojej matury, zywcem z Hermesa:

Język angielski, Egzamin pisemny, poziom rozszerzony
83%
Język polski, Egzamin pisemny, poziom podstawowy
51%
Matematyka, Egzamin pisemny, poziom podstawowy
46%
Język polski, Egzamin ustny
50%
Geografia, Egzamin pisemny, poziom podstawowy
80%
Język angielski, Egzamin pisemny, poziom podstawowy
100%
Język polski, Egzamin pisemny, poziom rozszerzony
63%
Język angielski, Egzamin ustny, poziom BOP
97% 




Jak widać, nie powalam. Chce studiować International Tourism Management albo Events Management. No, zobaczymy :D Personal Statement ani Referencji jeszcze nie mam (skad ja je wytrzasne?!). Wiec tez za bardzo nie ma o czym opowiadać. Czekam na odpowiedzi od Robert Gordon University, Lincoln, Edge Hill, Strathclyde i Brighton. Starczy na teraz, pora isc do pracy :D
 Ah, i co do R., różnice kulturowe i jego zachowanie, ze szczególnym uwzględnieniem egoizmu i braku zaintesowania kompletnie moją osobą doprowadziły do dosyć nieprzyjemnej sytuacji i ogółem to jest z niego d**pek i ś*inia, ale że mi smutno i samotnie no to cóż, dalej sie z nim spotykam :D Hue hue hue, a mogłam se kupić pluszaka.









































środa, 12 listopada 2014

MAM LAPTOPA! Oraz ambitne plany!

Witam!
Zakupilam dzisiaj uzywanego lapopa. Nie umiem sie w nim odnalezc wiec polskie znaki wlacze kiedy indziej :D Ale okay, do rzeczy, bo sie stesknilam za blogowaniem (a czy za mna ktos tesknil???)
1. Pracuje obecnie w Tesco. Ogolem bardzo mi sie podoba, siedze sobie na kasie, kasuje produkty i zarabiam 7 funtow na godzine. A w niedziele to juz w ogole, ponad 8. Wiec ogolem gites.
2. Jak mieszkalam tak mieszkam sobie w tym moim pokoiku w Slough. Ale chyba za jakis czas, pare miesiecy, byc moze sie bede przeprowadzac, a to dlatego ze, uwaga uwaga:
3. Aplikuje na studia. Znaczy dopiero zaczynam i ogolem wszystko jest w powijakach a zostaly dopiero 2 miesiace, wiec no, nie wiem czy sie wyrobie. Jak nie to bede aplikowala na nastepny rok, coz :D Ogolem to aplikacja konczy sie 15 stycznia a kupa rzeczy by zostala do zrobienia. Dzisiaj doszedl tez moj podrecznik do IELTS, New Insight, wiec rozpoczynamy nauke intensywna. Ogolem nawet nie wiem na co chce aplikowac, no ale coz :D zobaczymy!

Wolny jest troche ten laptop, hmm... Moze nie powinnam byla kupowac najtanszego? :D

wtorek, 16 września 2014

Mieszane związki?

Hejka :)
Czasem tak sie zastanawiam, ludzie podobno nie cierpią zmian - a ja uwielbiam. No nie da sie opisać dla mnie ekscytacji gdy sie przeprowadzam lub zmieniam prace :D także aktualnie pracuje w Legolandzie, parku rozrywki gdzie stoje i nakłaniam rodziców z obłędem w oczach do grania w rożne gry ;) praca tymczasowa a wiec, Oh yeah baby, od 4 listopada znów bede szukać nowej pracy :)))

A tak poza tym - zauważam ze wiele dziewczyn które wyjechało na pomaturalnej fali (uwaga- śledzę tylko wizaz) jest nieszczęśliwa, au pair nie wypaliło, myśle teraz ze wyjazd ma wiecej minusów niż plusów...

Ogółem to zbiera mi sie także na inne refleksje, nigdy nie znałam nikogo w związku mieszanym czy cokolwiek a teraz sama w takowym jestem. Zeby tego było mało R. Także pochodzi z mieszanego związku i w ten sposób stanowimy polsko-rumuńskowłoski duet żyjący w Anglii. I najwieksza bariera jest język, to jest taka wewnętrzna irytacja ze nie jestes w stanie wysłowić sie tak jakby sie chciało. Poza tym stereotypy polskie o Rumunach miażdża wnętrzności. Witki opadają :D

A i wiecie ze w moim mieście Anglicy to jakieś 35% społeczności? Jest tu wiecej samych Azjatów (w Polsce Azjata definitywnie oznaczało dla mnie chińczyków i Japończyków ale tutaj zazwyczaj mowa o hindusach itd) niż rodowitych Anglików. Polaków strzelam na jakieś 8%, w mojej okolicy nawet moze 15-20 :D

Pozdrawiam wad serdecznie  z mojego głupiego telefonu ;)

piątek, 22 sierpnia 2014

Dorosle zycie :)

Hejka,
Wiem, wiem, nie pisze, nie odpowiadam, zniknelam z blogowego zycia. Jest powod bardzo prosty - nie posiadam wlasnego laptopa (musze zakupic), a z telefonu to raczej mi sie nie chce. Dzisiaj pozyczylam laptopa od Roberta i nie posiadam polskich znakow, a nic mu przestawiac nie bede :D Ale moze po  kolei wam poopowiadam jak mi sie zycie wiedzie na obczyznie..

1. Praca
Pracuje w Subwayu, ale skladam rezygnacje i mniej wiecej od poczatku wrzesnia bede pracowac gdzies indziej, gdzie? Jeszcze nie wiem :D Szukam, rozgladam sie, raczej patrze na ambitniejsze pozycje tj. recepcja, praca w sklepach odziezowych, w jakichs zakladach bukmacherskich - czyli po prostu praca spokojniejsza, wiecej kontaktu z ludzmi i podszkalania jezyka, mniej sprzatania kibli i biegania z majonezem na koszuli. Poza tym nie podoba mi sie podejscie mojego szefa, spoznianie sie z wyplatami itd. No i oczywiscie mam teraz kiepski transport do mojego subwaya, zajmuje mi on godzine, ze wzgledu na odleglosc. W ten wlasnie plynny sposob przechodzimy do punktu numer 2 :D

2. Mieszkanie
Mieszkam w pokoju o ktorym mowilam w poprzednich postach, jest to pokoj nr 2 (zarowno w poscie jak i w budynku :D), jedynka, spora, szafa, lodowka, stol, szafki nocne i to tyle :D Zycie jest takie... Po studencku, ukradli mi garnki, ugotowali cos w nich i zwrocili i takie inne przygody. W moim zyciu duzo jest siedzenia na schodach i przed domem i gadanie ze wspolokatorami. Ogolem za mieszkanie place 350 miesiecznie, z rachunkami i internetem (ktory chodzi kiedy chce, ale grunt ze jest). Dziele dom z kilkudziesiecioma innymi osobami (30? 35? kto wie) i bardzo latwo nawiazuje sie tutaj znajomosci...

3. Zycie towarzyskie
Ogolem moje zycie to glownie praca praca praca, 6 dni w tygodniu, koncze roznie, o 16 albo 17, potem godzina i w domu. Ale mam wielu znajomych ktorzy no, jakby nie bylo mieszkaja metry ode mnie. Wiec w zeszla sobote (tydzien albo 2 temu, nie umiem sie doliczyc, strasznie dziwnie mi tu czas leci :D) bylam na imprezie z Portugalka i Cyganem, poznalam nawet paru polakow (a ze potem jeden zasnal na kanapie w klubie i spadl pod stol... To juz swiadczy tylko o tym dlaczego sa o nas takie stereotypy :D). Ogolem to prowadze takie dosyc szalone zycie, mam nawet cos w rodzaju... Chlopaka  (nie jestesmy w zwiazku, ale no, nie wiem jak to nazwac, wiec przyjmijmy na razie ze jest moim przyjacielem haha). Chociaz nie powiem, mieszkanie od poczatku znajomosci w tym samym budynku prowadzi do skomplikowanych sytuacji w stylu: szykuje sie na spotkanie, stroje ale na razie jeszcze wlosy nie doczekaly swojej kolejki na uwage [czyt. wygladam jakby mnie piorun trzasnal], ale juz na wpol odpierdzielona [czyt. wymalowana] zmierzam do toalety z tubka pasty w rece i spotykam go na drodze do niej, no, takze tego :D

Ok, na dzisiaj starczy. Bez zadnych anegdotek o zyciu w Anglii, o ciekawych zdarzeniach itp., bo o tym w nastepnych postach. Ten tylko dla ogarniecia sytuacji zebym potem juz mogla pisac normalnie. A w weekend jade sie obkupic w paletke Sleeka, szampon Naked i pewnie jeszcze duzo innych rzeczy wymysle na co przetracic polowe wyplaty :D

niedziela, 27 lipca 2014

Ask me!

Hej,
Wiem, ze moje posty pojawiaja sie rzadko ale jest ku temu powod - dostep do laptopa mam rzadki, w niedlugiej przyszlosci nie bede miala go wcale. Za to mam dostep do mojego telefonu, jednak pisanie na nim postow to tragedia. Za tu duzo latwiej pisze mi sie krotkie wypowiedzi, dlatego pomyslalam ze a nuz ktos ma do mnie jakies pytania to moze skorzystac z mojego swiezo zalozonego ASKa. Ogolem to jezeli chcecie wiedziec cokolwiek o :
a) Zyciu w Anglii
b) Pracy tutaj
c) Au pair
d) o mnie :D
e) cenach, mieszkaniach itd. tutaj
f) o czymkolwiek innym
To zapraszam :D
Pozdrawiam


niedziela, 20 lipca 2014

Szukanie wlasnego pokoju :)

Hej,
Jako ze pracuje juz dluzszy czas i niedlugo powinnam dostac wyplate, a takze dlatego ze juz od miesiaca siedze na glowie mojej ciotce, zaczelam szukac wlasnego pokoju. Glownym celem jest miasto Slough, blisko mojego miasteczka gdzie pracuje, blisko Londynu, ogolem lokalizacja super, poza samym Slough ktore jest znane z narkotykow, mnostwa muzulmanow i hindusow, a takze z tego ze jest zaglebiem polskich sklepow. Ale no, nie mam kasy by wyjezdzac daleko, na razie oszczedzam. Bo zostac w tej okolicy nie planuje.
Wczoraj odwiedzilam 4 pokoje, i wybieramy posrod trzech. Na prawde ciezki dylemat.
Pokoj numer 1. Ten odpada z gory.
Znajduje sie on w Farnham Common, co jest taka wiocha jakby i wlasnie ze wzgledu na kiepska lokalizacje odpada. Ogolem bylby to pokoj dzielony z 2 facetami i jedna dziewczyna, ogolem do domu nic nie mam wszystko ok. Jest wspolny salon co jest duza zaleta. Cena - 420 miesiecznie + depozyt. Jakby bylo znacznie tansze to bym brala, no ale tak to nie.

Pokoj nr. 2
Slough, ok. 2 km od scislego centrum, ale ogolem lokalizacja ok. Pokoj znajduje sie w takim oto budynku:

To jest cos jak... Hm, jakby blok, tylko zamiast mieszkan sa pokoje. Wyglada jak akademik czy cos takiego. Standard samego budynku jest dosyc slaby, ale pokoj byl calkiem ok, z fajnym lozkiem, biurkiem, wlasna lodowka. Pokoi jest 18, wszystkie zamieszkane. Na 4 pokoje przypada 1 lazienka. Sa takze 2 podwojne kuchnie (z dwoma zlewami, dwiema kuchenkami itd.). Ogolem mieszkaja tam glownie hindusi i polacy, ale jest to najtanszy pokoj - jedyne 350 funtow! Super zeby zaoszczedzic kase. Jest internet i wszystko. Zdjecia pokoju nie znalazlam niestety.
Pokoj nr. 3
Bardzo blisko poprzedniego, w dzielonym domu z polskim malzenstwem (ktorzy tez wynajmuja). Wspolny salon, pokoj sliczny, duzy, przestronny i ogolem wielkie lozko. Dom z ogrodem, podjazdem, miejscem na grille i ogolem super. ok. 420-430 miesiecznie, dwutygniowy depozyt. Jednak sami polacy, do tego cena duzo wyzsza niz 2...
Pokoj nr. 4
W High Wycombe, czyli miescie gdzie teraz mieszkam, blisko centrum. Dom fajny, z samymi angielskimi studentami (!!), dwie dzieczyny i jeden chlopak, z podjazdem, zgadzaja sie na gosci. Pokoj niestety malutki.   Jak widac w sumie zmiescilo sie tylko single bed, mini biurko i ini szafeczki. Nic poza tym w pokoju nie ma i sie by nie zmiescilo. Prawie taki ,,box room". A cena - 400 miesiecznie BEZ RACHUNKOW, czyli spokojnie 430-440 by moglo miesiecznie byc. Plus wymagaja miesiecznego depozytu plus oplaty agencyjnej (120 funtow), czyli w pierwszym miesiacu bym musiala zabulic prawie 1000 funtow, na co oczywiscie mnie nie stac. Wiec chyba ten, mimo dzielenia z fajnymi ludzmi, bedzie musial odpasc, bo cena jest horrendelna za mini pokoik.

Ja chyba zdecyduje sie na pokoj nr. 2, lokalizacja ok, pokoj bardzo fajny, kamery w budynku jak cos sa, no nie wiem. 70 funtow miesiecznie to rownowartosc jednego lotu w ta i spowrotem do Polski, poza sezonem. Chyba warto tyle zaoszczedzic? :)

niedziela, 13 lipca 2014

No wiec no...

Hej!
Dawno nie pisałam, nie bez powodu. Moj laptop odmówił posłuszeństwa i używam tylko telefonu wie pisanie postów to tragedia. Wczoraj wróciłam z tygodnia w Polace, gdzie zaliczyłam wielka imprezę rodzinna niedaleko Iławy, wypoczynek nad zalewem Zegrzyńskim, operacje na nos w Warszawie i nawet udało mi sie zjeść pizzę w Radomiu przed wylotem z Wawy. Moj nos ma sie ok, ale zabieg był tylko z miejscowym znieczuleniem i głupim Jasiem, bólu nie było żadnego, ale czułam sie jak kompletny świr, do tego na narkotykach. Szum w uszach, mdlenie i krzyki ze widzę kurz i dziwne światło... Także no, rozumiecie. A czym sie zajmuje? Pracuje w Subwayu, tak jak miało byc, rożne zmiany, w tym tygodniu 6.30-15, przynajmniej popołudnia wolne. Dostaje tez w tym tygodniu pierwsza wypłatę i zacznę rozglądać sie za pokojem. Pozdrawiam i czekam na wieści od Was, bo przyznaje sie bez bicia ze nie mam jak i kiedy czytać waszych blogów wiec proszę o krótkie sprawozdanie w komentarzach. Tylko ja Zrezygnowalam z bycia au pair z fali pomaturalnych wyjazdów?

czwartek, 19 czerwca 2014

praca w Subwayu UK

Hej,
Jestem sobie w trakcie tego tygodnia próbnego, raczej pracę dostanę. Ogółem nie narzekam, obsada mojego sklepu to pakistańczyk, 2 osoby z Indii, jeden nastoletni anglik na part time i ja. W innych jest podobnie, większość to Indie, Bangladesz i pakistan. pracuję na różne godziny, w poniedziałek miałam od 7 do 15, dzisiaj na przykład od 11.30 do 19 a jutro od 12 do 20,30. Niestety będę musiała pogadać z Jasonem, moim... Nie wiem, on jest chyba area director. To mój przełożony. Chodzi o to że nie mogę kończyć po 20, bo nie mam już autobusów i musze brać pociąg a potem autobus i płacę fortunę.
Ogółem żyje mi się dobrze, mam półgodzinną przerwę w trakcie pracy, mam wtedy prawo do kanapki, ciastka itp. W ciągu dnia mogę też pić ile chcę kawy, herbaty i rzeczy z dozowników, coli, fanty itd.
Czekam tylko aż mi zapłącąąąą!

piątek, 13 czerwca 2014

poszukiwania pracy i podsumowanie au pairowania

Witam,
Na wstępie muszę zaznaczyć że z niewiadomych powodów nie działa mi część klawiatury co powoduje brak literki p którą wklejam, brak pytajnika, dwukropka, myślnika i prawego nawiasu, więc sorka za wszelkie niedociągnięcia w tekście.
Rozpocznę od podsumowania mojego au pairowskiego żywota, tak dla zamknięcia rozdziału. przeczytałam dzisiaj mojego bloga od mojego znalezienia rodziny, żeby sobie popatrzeć jak to się rozwijało.
Trafiłam do rodzinki nr 19, myślałam że wymagają małego sprzątania, myliłam się. Matka francuska, ojciec brytyjczyk, dzieci 7, 5, 3. pojechałam do nich 18 maja. Miałam o nich super pierwsze wrażenia, potem matka okazała się dużo mniej miła. E. wydawał się miły, co jest błędnym mega założeniem, a L. nie jest otwarty tylko chamski i bez żadnych granic. Szybko wszystko zaczęło się psuć, powiadomiłam ich o moim odejściu 1 lipca, pomogłam w szukaniu au pair i sama od nich wyjechałam 5 lipca. Tak oto zakończył się mój pobyt u nich i przeniosłam się do High Wycombe gdzie jestem obecnie. Niczego nie żałuje, dzięki tym ciężkim 3 tygodniom miałam kasę żeby kupować bilety na autobusy, szukanie pracy. Dowiedziałam sie także że mówię bardzo ładnie po angielsku.

Ok, a teraz co do szukania pracy. Jestem osobą nie posiadającą żadnych referencji, z niewielkim doświadczeniem, świeżo po liceum. Szukałam pracy mało wybitnej, prostej. Moja ciocia załatwiła mi we wtorek, czyli 3 dni temu, próbny dzień w restauracji, gdzie pracuje jej znajoma. Było całkiem fajnie ale nie zdecydowałam się z 2 głównych powodów
1. Restauracja była włoska, ale tylko 2 osoby tam były włochami, reszta to polacy, na mojej zmianie była polka kelnerka, polka menager i 2 polaków na kuchni. Więc angielskiego nie używałam prawie wcale.
2. Zmiany jakie tam są, restauracja otwiera się o 12, trzeba być wcześniej, sprzątać itp. i zamykana jest o północy. A zmiany są w stylu że przychodzisz na 11 do 3, masz wolne i potem od 7 do 11 w nocy. Czyli cały dzień i wieczór rozwalony, a tym 4 godziny kompletnie nie płatne, do domu się nie opłaca wrócić. Nie podobało  mi się to.

I tym sposobem w środę rozpoczęłam samodzielne, intensywne poszukiwania pracy. Rozniosłam CV po pobliskiej galerii zgłosiłam się do wielu ogłoszeń na gumtree i do różnych miejsc w necie typu McDonald itp. No i dzisiaj po interviewie dostałam pracę na próbny, płatny tydzień w Subwayu, w niedalekim miasteczku. Oczywiście nie jest to praca moich marzeń, ale jest to Subway w spokojnej okolicy, bez tłoku, nieduży, nie ma zapieprzu, otwarty jest w godzinach 7.00 do 21.00 czyli no, mogło być lepiej ale przynajmniej nie ma nocek. Menager zarąbisty, gadałam z nim godzinę o podróżach itp itd., oby reszta obsady też była taka fajna. Do tego zgodził się że przez jeden tydzień w lipcu będę niedostępna, mam wtedy małą operacje na nos, bo mam "ogromne małżowiny nosowe", miło, czyż nie

A więc w poniedziałek zaczynam, we wtorek jadę na spotkanie w sprawie NINu i jakoś leci! Oby tylko zarobić i wreszcie mieć własny kąt gdzieś

środa, 4 czerwca 2014

No i znaleźli :)

Hej,
To już drugi post dzisiaj, szaleję :) A więc hostka dziś powiedziała, że chyba zgodzą się na jedną dziewczynę. Ta Amanda odpowiedziała mi na ogłoszenie na fejsie, a ja po podaniu kilku informacji dałam jej namiary na hostkę. Okazało się, że ona rozmawiała z nimi już wcześniej, przed moim przyjazdem, ale oni zdecydowali się na mnie. Kto wie, może ta Amanda to ich przeznaczenie? :D
Prawdopodobnie przyjedzie ona w poniedziałek, ale że ja piątek-poniedziałek jestem w PL to muszę wyprowadzić się wcześniej. Tym sposobem wyprowadzam się prawdopodobnie jutro wieczorem, mój wujek przyjedzie do mnie po pracy i spędzę u nich jedną noc przed wylotem, a potem wrócę już od razu do nich. Trzeba się znów spakować.
Pozdrawiam i życzcie mi szczęścia :)
A gdzie będę mieszkać przez najbliższe tygodnie? High Wycombe :)

Diabły nie dzieci. Odpowiedzi na komentarze.

Cześć!
Dzięki za wszystkie miłe komentarze, tutaj, na wizażu, wszędzie :) Szukamy wciąż nowej au pair, liczę że niedługo ją znajdą. Dzisiaj Wam opowiem trochę wiecej o dzieciach, bo już nie wytrzymuję. To one są głównym problemem. Po 15 minutach mam ochotę strzelić im w łeb, bo po prostu nie wytrzymuję. Przykłady z dnia dzisiejszego (a jest dopiero 8:50 rano):
- L. i E. się bili dla zabawy, potem przerodziło się to w prawdziwą bitwę, L. naskarżył ojcu że E. go bije, mimo że to L. zaczął. Ojciec opieprzył na szczęście obu
- Odprawiałam poranną toaletę z R., przyszła kolej na mycie rąk, dostała mydło, ma dłonie w mydle, puściłam wodę a ta ryk okropny i drze się coś, ja nie rozumiem, bo ona ryczy, wali nogami w podłogę i drze japę strasznie, a wtedy ciężko zrozumieć słowa, tłumaczę jej że nie rozumiem co chce, ona wrzask, że aż ochrypła, i wrzeszczy i wrzeszczy, wyszłam z łazienki i czekam aż sie uspokoi, ta wciąż wali nogami w podłogę i drze się, po jakichś 2-3 minutach przyszła matka, okazało się że R. chciała żebym jej podwinęła rękawy. -.-.
- Co najmniej 5 razy któryś z chłopców powiedział mi ,,get out" kiedy stałam w ich pokoju lub chociaż w korytarzu obok.
Inne przykłady z innych dni
- Ubieram R., chłopcy ubierają sie sami, E. z zaskoczenia staje obok mnie tyłem i sie cofa, tak żeby moja twarz dotknęła jego tyłka. Ble.
- E. na poinformowanie go, że mama powiedziała że nie może jeść tylu kanapek z nutella wpada w szał i drze się, że kłamię. 
- Kopią wszyscy siebie nawzajem, mnie czasem też.
Rodzice wpadają w szał za każdym razem, matka zdrowo ich opieprza, ogółem nawet rodzice się kłócą o to że nie idzie tych diabłów ogarnąć. Ale ja nie mam siły, cieszę się że odchodzę...

Co do komentarzy pod moimi postami - dosyć rzadko odpowiadam Wam w komentarzach, między innymi dlatego, ze często się trochę powtarzają i nie chce mi się powtarzać znowu, a także dlatego że niektóre wymagają sprostowania przed szerszą (postową) publicznością :D
1. ,,nie mogę się nadziwić, jak odważna jesteś, że pojechałaś sama za granicę tam budować swoje życie" Ahaha ja nie jestem odważną osobą. Po prostu nie umiem usiedzieć w miejscu, więc mnie wywiewa gdzieś ciągle.
2. Wiem że z pracą nie będzie problemów, nawet tutaj udało mi się pracę znaleźć na part-time ale się wyprowadzam. Ciotka już mi załatwiła interview tam u siebie. Co do pracy w funciaku - nie polecam takiej roboty, wiecie jaki tam jest zapieprz cały czas?

W piątek lecę na 3 dni do Polski! Wreszcie zobaczę chłopaka :)

poniedziałek, 2 czerwca 2014

No i zrezygnowałam... Sprostowanie paru rzeczy

Cześć Wam,
Wczoraj, po wizycie w Londynie, poznaniu pewnej au pairki i oglądaniu jak moja ciotka wygląda po color runie, miałam rozmowę z rodzinką. Powiedziałam im że chcę zrezygnować, że tego nie czuję, że może dla kogoś kto ma nie za dobry język angielski byłoby to lepsza opcja (taka ciekawostka, każdy mi powtarzał, że po przyjeździe do UK zobaczę jak bardzo nie umiem języka, że to co w szkole uczą to nic nie daje, wiec ja się przygotowałam na barierę komunikacyjną itd. Okazało się że nie mam żadnego problemu z rozmowami, ludzie ciągle się dziwią, że jestem tu tylko 2 tygodnie a mówię tak dobrze po angielsku. To jest chyba dla mnie największe zaskoczenie, bo poziom mojego jezyka to intermediate. Szok.). Oni przyjęli to na spokojnie, powiedzieli że zaczną kogoś szukać, ja również zaczęłam szukać na fejsie.
I teraz sprostowanie kilku faktów, bo niektórym się chyba wydaję, że ja mam jakąś straszną rodzinkę i w takim razie to jak ja mogę szukać im kolejnej au pairki. Ja się z rodzinką po prostu charakterami nie dobrałam, nie umiem się zajmować starszymi dziećmi (Takimi jak E.), a hostka ma zbyt podobny charakter do mojej mamy ;D Dostałam parę rad, że jak rodzinka nie reaguje jak chłopcy są dla mnie niegrzeczni to mega źle. Oni reagują. Np. dzisiaj chłopcy uznali że będą mówić, że śmierdzę (to nie jest dziecięca szczerość, kąpałam się wczoraj w nocy więc wiecie :D), hostka to prawie szału nie dostała, zdrowo ich opierniczyła, przeprosiła mnie i zmusiła chłopców do przeproszenia. Hości reagują na każde złe zachowanie chłopców czy R., ale po prostu ja nie mam siły, cierpliwości żeby zapanować nad tymi wnerwiającymi kurduplami.
Mam nadzieję że w tym, ewentualnie na początku przyszłego tygodnia znajdziemy nową au pair, byłoby super. Potem przeprowadzam się do cioci do High Wycombe i zacznę szukać własnej pracy full time. A w piątek lecę do Polski na weekend!
Nie wiem czy mam jeszcze prowadzić tego bloga, z życia normalnie w UK no bo w końcu to au pairowski miał być blog. Może założę nowy? Będzie ktoś go czytał? :d
Pozdrawiam,
Sunniva

sobota, 31 maja 2014

Londyn

Na 90% rezygnuje z rodzinki, planuję powiedzieć im to jutro po powrocie z Londynu.
Co do Londynu - Parę chętnych było, ale znikacie mi co chwilę więc proszę mi się określić!
Spotkanie będzie jutro, ja ok. 9.50 będę na Victorii, więc można się umówić na 10 pod stacją pociągów Victoria.
Droga N. - powtarzam po raz kolejny, że proponuję maile. Ale tak ogółem to daję Wam w dobrej wierze wszystkim chętnym mój numer: 07778455514, jak ktoś jest chętny to zapraszam. Planuję pogadanie, możemy pozwiedzać Westminster Abbey i pójść na kawkę/herbatkę.
Nie będę tutaj wymieniała z imienia czy nazwiska ale pozdrowienia dla osoby która zadzwoniła dzisiaj o 10 gdzie ja jestem, a no w pracy, bo na jutro się umówiłyśmy. To się nazywa poświęcenie moje drogie!
Pozdrawiam,
Kamila ;D

piątek, 30 maja 2014

I co dalej?

Cześć,
Dzisiejszy post nie będzie optymistyczny. Zacznę od początku: już od 1szego dnia pracy mam wątpliwości czy au pair to program dla mnie. Dzieci nie są dla mnie miłe, zdarza im się mnie kopać, wyzywać, same siebie nawzajem traktują jak wrogów. Nie umiem się zajmować tak dużymi dziećmi, nie czuję z nimi więzi, przy czym z młodszymi (Rosalie to już taka górna granica) zawsze mi się udaje i wiecej im potrafię wybaczyć. Ale uznałam że nie jest tak źle, hości są dla mnie mili, wszystko spoczko, te 2-3 miesiące wytrzymam.
Ale dzisiaj byłam na rozmowie kwalifikacyjnej, na stanowisko kelnerki, połączonej z 1,5 h próbnej pracy, akurat przyszła rezerwacja i 14 osób na raz zamówiło angielskie śniadania, więc był niezły zapieprz ale naprawdę mi się podobało. Z tym że o 10 była rozmowa, a na 13 miałam być w domu, bo hostka miała jakieś spotkanie. Wiec o 12 wyruszyłam rowerem, trasa to ok. 5 km, z tym że to nie jest takie polskie 5 km, to jest górka i dołek wiec wielokrotnie pchałam pod górkę mój rower i w ogóle. Ale jest, zwycięstwo, dotarłam do domu ok. 12.45, odstawiłam rower itd. W domu nie było nikogo (nawet dzieci). O 14 wróciła hostka, zeszłam na dół a ona do mnie że jest ze mnie bardzo nie zadowolona (dokładnie tak powiedziła), że miałam być i musiała wziąć ze sobą dzieci. Ja do niej że przecież byłam przed 13, ona że nie prawda (o.O) i w ogóle, ona do mnie że miałam być o 12.40, ja nie pamietałam żeby coś takiego mówiła i że dzwoniła do mnie. Ja jadąc na rowerze nie czułam wibracji ale potem spojrzałam że ktoś dzwonił, z tym że był to obcy numer, wiec skąd mogłam wiedzieć że to ona (mam jej numer komórki, ona dzwoniła z domowego którego nie znam i się nie spodziewałam). Poza tym nie wiem jak inni ale jak mi na czymś zależy to dzwonię przynajmniej 2 razy bo dla mnie logiczne, że ktoś może nie usłyszeć czy cokolwiek, a nie raz. Dostałam jeszcze opieprz że rano wstałam i od razu poszłam na rozmowę kwalifikacyjną (Zazwyczaj rano pomagam dzieciom się ubrać itd. ale w piątki to ja oficjalnie nie pracuję przecież!) i że jest w domu burdel i że mam poodkurzać (Co robię co piątek i planowałam to zrobić dziś, widocznie nie dostatecznie szybko). Potem kazała mi opróżnić zmywarkę i gdzieś się z dziećmi zmyła. Teraz jej nie ma, host jest (ale on o niczym nie wie, miły jak zwykle). Ogółem ta akcja nie była jakaś straszna, hostka nie była w histerii, trwała ta rozmowa może 5 minut. Ale jednak zauważyłam że wolę pracę w restauracji, choćby był zapieprz bo potem wszystko opada i jest miły spokój i w ogóle niż sprzątanie obcego domu za marne pieniądze. Ogółem chyba prace live-in z rodziną nie są dla mnie, czuje się obco, no nie podoba mi się bycie au pair.
Napisałam do mojej cioci, zadzwoni do mnie za jakieś 2 godziny to z nią pogadam o wszystkich opcjach, bo ja zawsze mogę się przeprowadzić to niej i wyprowadzić na swoje w dowolnym momencie mojego życia. Ale z drugiej strony ta rodzina nie jest zła, wszystko jest na co dzień ok, kłótnie się zdarzają, a żyje mi się przecież dosyć wygodnie. Naprawdę nie wiem...

czwartek, 29 maja 2014

Szukanie dodatkowej pracy

Hejka Wam,
Oczywiście wciąż zapraszam do kontaktu mailowego ze mną w sprawie wizyty w weekend w Londynie :D Jutro zamieszczę oficjalną informacje kto gdzie i jakie plany mniej więcej, wiec dzisiaj chciałabym się z Wami wszystkimi chętnymi zgadać :)
Co do mojego au pairkowskiego życia, chłopcy ścigają się który jest gorszy po prostu, biją się, kłócą, wrzeszczą, nie słuchają kompletnie i za grosz, a młoda wczoraj miała dzień płaczu o wszystko (a bo E. siedzi tam gdzie jej zdaniem nie powinien, a bo ja się na nią patrzę, a bo skarpetkę ma mokrą, a bo za mocno E. ją pchnął na huśtawce) i za każdym razem jest to histeria, wrzask itd. A poza tym to sobie radzę :D
I w związku z tym rozpoczęłam poszukiwania dodatkowej pracy, ubieganie się o NIN i wszystko inne. Sprawa wygląda tak, że teoretycznie nie potrzebuję NINu od razu, mogę szukać pracy bez niego i 3 miesiące pracować, ale wiele firm pyta przy aplikacji do nich (ja szukam tylko przez neta aktualnie) czy mam NIN (np. M&S) i nie da się dalej przejść bez niego. Zadzwoniłam więc na ten ich numer informacyjny (żeby uzyskać National Insurance Number trzeba do nich zadzwonić lub pójść, umówić się na spotkanie w pobliskim Job Centre Plus i czekać na nasz numerek, to taki ich PESEL i NIP w jednym), musiałam dzwonić 2 razy, bo ten 1szy był nieudany, trafiłam na jakiegoś buca, teraz wszystko szło pięknie, powiedziałam jak sie nazywam, gdzie mieszkam bla bla bla i okazało się że nie może mnie on umówić na spotkanie bo nie ma żadnego wolnego terminu nigdzie w okolicy, ta, super, mam zadzwonić jutro, bo to mega dziwne podobno.
Mniejsza o to, szukam tej pracy, wysłałam kilka aplikacji (myślę że z 10) i już mam 3 interviewy! Ogółem dla przypomnienia to mieszkam w Redhill a oto jakie propozycje mam na razie
- Praca jako kelnerka, obsługa różnych eventów itp. w Golf Clubie w Reigate, 3 mile ode mnie, więc można rowerkiem. Problem jest że możliwe że dla mnie ta praca może być tylko okazjonalna, bo nie zawsze mają coś w weekendy. Interview jutro o 17.30
- Front of the house czyli w sumie nie wiem co, takie przyjmowanie gości, hostessing, któż wie, w kafejce na lokalnym lotnisku dla awionetek, również 3 mile. Interview jutro o 10.30
- Baristka (nie pije kawy, ale może sie przekonam) chyba w Horley, 5 mil (Wiec autobus pewnie) ode mnie. Nowo się otwierają, na szczęscie z tego co rozumiem to interview będzie w moim miasteczku, 10 min piechotą. Interview we wtorek o 10.30 do 12.30 (bo to chyba bardziej takie zajęcia będą), nie liczę że się dostanę ale może przynajmniej się czegoś nauczę.
Złożyłam także aplikację do Bootsa, co byłoby tak naprawdę pracą marzeń bo po pierwsze chcą kogoś tylko na weekendy, a po drugie Boots jest 8 minut piechotą ode mnie. Mogę sobie pomarzyć :d
Pozdrawiam i lecę do właśnie Bootsa bo mam voucher na 3 funty na kosmetyki i akcesoria No7 :) No i waciki muszę kupić. Poszukam także czy mają Tangle Treezera.

wtorek, 27 maja 2014

Jacyś chętni na Londyn?

Hejka Wam,
Poszukuję kogoś kto chciałby ze mną pozwiedzać Londyn w nadchodzący weekend, do wyboru sobota lub niedziela. Ja startuję z Victorii, więc najlepiej żebyście też mogły tam dotrzeć, co chcę zobaczyć podczas tej wycieczki? Nie wiem! Cokolwiek, połazić na spokojnie, odwiedzić jakąś katedrę czy most, nie chcę żeby każda minuta była wypchana zwiedzaniem, ale zobaczyć cokolwiek byłoby miło no i musi być jakaś opcja na wypadek złej pogody :D Można użyć czegoś z oferty 2 za 1.
Więc jak jakieś chętne to czekam na kontakt! Najlepiej mail: weee@vp.pl


piątek, 23 maja 2014

Dalsze porady - czyli co Was może zdziwić.

Hej,
Wczoraj Wam podpowiedziałam, co trzeba ze sobą wziąć a teraz takie podstawowe różnice pomiędzy UK a Polską, które ja dosyć szybko zauważyłam i niektórych mogą mocno zdziwić :D
1. Oczywiste: samochody jeżdżą po lewej stronie, a kierownica jest po prawej :D
2. Bardzo mało jest tutaj pieszych na chodnikach, ogółem mało osób spaceruje ot tak, ogółem jakoś tak pusto jest, chyba że jest akurat godzina migracji dzieci do szkół czy coś, tak to pusto kompletnie.
3. Chodniki i przejścia dla pieszych - Anglicy mało chodzą i widać, że nie przykładają większej uwagi to stanu chodników i przejść dla pieszych. Bardzo często nie ma żadnej zebry, przejścia dla pieszych można poznać tylko po obniżeniach chodnika po przeciwnych stronach drogi, chodniki są najczęściej asfaltowe, łata na łacie, nierówne i w ogóle, kółka w wózku to mi na wszelkie strony latają.
4. Anglicy jedzą w innych godzinach niż Polacy, rano jedzą śniadanie, w pracy/szkole lunch, a obiad (dinner) jedzą ok. 17, 18. Supper (kolacja) to wręcz dla nich nieznany termin.
5. Jestem w Anglii trzeci raz, w trzecim miejscu, i pamiętajcie, że tutaj nawet najbrzydsze miasteczka i tak są zazwyczaj zielone, lasy to tu to tam. Oczywiście w Londynie tak nie ma, ale ogółem jest tu dosyć zielono.
6. Parki - tutaj park w 90% przypadków oznacza otwartą przestrzeń z przystrzyżonym trawniczkiem (taka łąka jakby), alejkami i ławeczkami. Drzew może nie być wcale albo jest kilka na krzyż :D
7. Wiele firm produkuje te same produkty do Anglii i Europy ale pod innymi nazwami. Np. Nasze Lay's to w Anglii Walkersy.
   - Bardzo popularne sa tu chipsy o smaku soli i octu. Bardzo takie... Kwaśne. Nie lubiem.
8. Jak już wspominałam - są tu inne gniazdka! Obok każdego jest także włącznik.
 
9. W łazienkach nie ma normalnych gniazdek, tylko takie specjalne, z mniejszym natężeniem prądu, można do nich co najwyżej golarkę podłączyć, ale nic więcej (napisałam wcześniej suszarkę, przez przejęzyczenie. Nie podłączycie tam suszarki!)
10. To już zanika, ale wciąż jest wieeele domów z dwoma kranami - w jednym leci woda ciepła, w drugim zimna. Naprawdę nie rozumiem jak można było wymyślić coś tak dziwnego :D
11. Ogółem nie liczcie, że np. znaki drogowe pokażą Wam ile kilometrów macie do celu albo jakie jest ograniczenie prędkości. Żeby to wiedzieć musicie znać mile, tutaj wszystko jest w milach. Często także zamiast litrów są pinty :)
12. Do szkoły dzieci idą gdy mają 4 lata, mój L. ma 5 i jest w 1 klasie (czyli już po zerówce).
Pozdrawiam.

czwartek, 22 maja 2014

Co wziąć ze sobą do Wielkiej Brytanii/Irlandii?

Hej,
Właśnie mam przerwę pomiędzy zajmowaniem się dziećmi a kąpielą (znaczy hostka się mnie zapytała czy chcę mieć przerwę, bo tak to ja nigdy nie wiem kiedy mogę ich zostawić, miło z jej strony, że mi to proponuje). Można powiedzieć że moja mała R. to jest słodziutki anioł, a L. i E. to dwa diabły i wrzody na d.... Dzisiaj miałam z E. wielką kłótnie, że nie może przynosić ślimaków do domu :D Ale czasem są mili, nie wiem od czego to zależy kiedy do mnie krzyczą że mam sobie iść a kiedy E. mnie przytula (naprawdę, nie czaję tego :D).
Spotkałam się też dzisiaj (na 1 h ale zawsze) z 2 au pairkami, z Węgier i Holandii, miło kogoś poznać i odezwać się do kogoś poza moją host rodzinką i mamami ze szkoły chłopców.
Ale ja nie o tym dzisiaj!
Sama przejrzałam mnóstwo stron przed wyjazdem, co trzeba wziąć, czego się nie opłaca, więc teraz ja, po przeżyciu tu zaledwie kilku dni mogę Wam powiedzieć co koniecznie musicie wziąć, a co można tutaj nabyć.
1. Do wzięcia
- Koniecznie weźcie ze sobą przynajmniej jedną przejściówkę do gniazdka. Można je tutaj kupić (np. w Poudlandzie, o tym zaraz), ale z pewnością przyda się Wam jedna już pierwszego dnia, do podłączenia laptopa czy telefonu po podróży, a wiadomo, że nie będziemy od razu biegać po sklepach.
- Wszyscy wiemy, że pogoda w Anglii bywa deszczowa (np. dzisiaj...) ale parę dni temu, gdy przyjechałam było dwadzieścia parę stopni (powyżej 25 na pewno), więc warto mieć w walizce oprócz przeciwdeszczowych rzeczy także szorty czy lekkie sukienki
- Warto mieć ze sobą kilka podstawowych kosmetyków, które będą nam potrzebne podczas pierwszych dni np. pasta do zębów, żel do kąpieli, antypespirant.
-  Weźcie ze sobą kilka funtów na wydatki zanim będziecie miały 1sze kieszonkowe. Jeżeli nie macie nikogo blisko (ja akurat mam ciocię godzinę ode mnie) weźcie więcej pieniędzy, bo możliwe że rodzinka Was wystawi, cokolwiek, wypadki także się zdarzają i możliwe że od razu po przylocie lub 2-3 dni później zostaniecie na lodzie i warto by mieć przynajmniej kilkadziesiąt funtów na nocleg czy coś takiego (wiadomo, że bilet powrotny mogą Wam kupić w PL ale np. będziecie gdzieś musiały spędzić noc czy coś).
- Warto wziąć paszport, zawsze to dodatkowy, bardziej międzynarodowy, dowód tożsamości gdybyście np. zgubiły dowód lub nie byłby on wystarczająco ,,ważny" dla danej instytucji itp.
2. Czego nie trzeba brać, czyli co można łatwo kupić tutaj.
Po pierwsze, muszę o tym wspomnieć, bo sama za dużo nie myślałam o tym przed wyjazdem, ale pamiętajcie że tu są Poundlandy. Dzisiaj 1szy raz byłam w jednym i powiem Wam że nazwanie Poundlanda sklepem to nie jest to. To nie jest jak nasze polskie ,,wszystko od 4 zł" z zapasem taniej porcelany i grzechotek dla dzieci, a połowa rzeczy kosztuje koło 10 zł. Tu naprawdę wszystko dosłownie wszystko można kupić, i wszystko kosztuje 1 funta. Gdy coś jest tańsze to kupuje się w stylu weź 2 lub 3 za 1 funta.
Dzisiaj w Poundlandzie kupiłam:
- 1 przejściówkę do gniazdka (mają anglia-europa i europa-anglia)
- Podpaski (cena sugerowana - 1,5 funta, oczywiście kupiłam za 1)
- Golarki jednorazowe Wilkinson Extra 2 Beauty (w opakowaniu jest ich 5, cena z wizażu 12 zł, oczywiście 1 funt)
- Tutejszy Lay's czyli Walkers (Ta sama firma, inna nazwa), duże opakowanie w którym jest 5 malutkich paczek, po 25 gram :)
Czyli co można bez problemu kupić tutaj i nie trzeba brać ze sobą
- W Poundlandzie można kupić odżywki, szampony, żele do mycia i inne rzeczy, oczywiście za funta i mówię o normalnych firmach, typu Pantene, Garnier itd.
- Wszystko inne, jeżeli czegoś nie ma w Poundlandzie i jest kosmetykiem można kupić w Bootsie lub SuperDrug. Te sklepy najłatwiej chyba porównać do Rossmanna, ale są większe, szerooko dostępne i zawsze są jakieś fajne promocje. Warto jednak wcześniej zajrzeć do Poundlandu, bo np. ja odkryłam że niepotrzebnie wydałam 2-3 funty na odżywkę w Bootsie bo takie same są za funta tam ;x
- Nie ma co się obkupowywać w ciuchy bo tutaj nie są one drogie, szczególnie w Primarku, ale ogółem ceny w innych sklepach też są porównywalne do naszych.
- Polskie sklepy są naprawdę dosyć popularne (nawet ja mam w swoim miasteczku, co mnie ogromnie zszokowało), więc nie warto się obkupowywać w jakieś pierniki czy coś :D

Jeżeli macie jakieś pytania to walcie śmiało :)

środa, 21 maja 2014

Po kilku dniach :D

Hejka,
To będzie dosyć długi post, ostrzegam!
Już środa! Wow :D Za 40 minut muszę iść po małą do przedszkola.
Opowiem Wam ogólnie jakie są moje obowiązki.

Poniedziałek:  To dzień w którym sprzątam, muszę poodkurzać cały dom (nie jest duży, trochę wysoki ale nie ma tragedii), umyć takim dziwnym mopem parter (salon, jadalnia, kuchnia, wc) i łazienkę. Muszę także wytrzeć kurze. Nie zajmuję się wcale pokojem rodziców ani gabinetem ojca. Myślę że jak się wyrobię to powinno mi to zajmować 2-3 godziny. Nie zajmuję się dziećmi, nie odbieram ich itd., bo mama jest w domu (i pomaga w sprzątaniu), tylko pomoc w czasie kąpieli i z pracami domowymi.

Wtorek: Jem z dziećmi śniadanie, potem wolne i  Odbieram małą o 13:30 z przedszkola, chłopców o 16 (więc jak z nimi wracam to mama jest już w domu), pomagam chłopcom w pracach domowych. W czasie dnia włączam i wyłączam zmywarkę, przestawiam pralkę na suszenie, wyjmuje ubrania, rodziców zostawiam u nich, dzieciom odnoszę do szaf. Pomagam w czasie kąpieli (ale wczoraj nie pomagałam bo robił to host)

Środa: Jem z dziećmi śniadanie, zostałam dzisiaj z małą jak hostka szła odprowadzić dzieci. O 13.30 muszę odebrać małą, potem o 15 chłopców, praca domowa. Tak samo jak wtorek: gdy zmywarka pełna to ją włączam i wyjmuje talerze itd. , to samo z pralką. Pomoc przy kąpieli.

Czwartek: Tak jak środa, z tym że chyba poodkurzam (myślę że samo odkurzanie to mi zajmie z 30-40 min. zobaczymy). Pomoc przy kąpieli.

Piątek, sobota, niedziela to moje dni wolne, ale pewnie będę trochę się bawić z dziećmi, czy pomogać w czasie kąpieli i takie drobne rzeczy, ale ogółem to jak np. chce się gdzieś wybrać to nie ma problemu, wcale nie muszę ani na minutę być w domu od Piątku-Poniedziałku (wtedy hostka sama posprząta).

Sama  z dziećmi jestem jakieś 3 godziny dziennie (z tym że tylko godzinę z chłopcami). Zajmowanie się małą to nie jest praca. Ona jest najsłodszym stworzonkiem na świecie. Owszem, jak czegoś nie dostanie to drze japę jakby ją ktoś mordował i ogółem psoci trochę, ale tak to udaje że czyta mi bajki (ma 3 lata więc coś tam wymyśla, a ja w tym czasie sobie piszę smsy) i przed obiadem (wszyscy, cała 6, jemy wspólnie. Ja nie gotuję :D) pyta się rodziców czy może usiąść obok mnie hue hue hue. Luke także jak dla mnie zazwyczaj w miarę miły, ale irytujący, bo wszystko robi na przekór, nie słucha się, ale uśmiecha się dużo, i te ich dołeczki w policzkach :D Za to Edward... On mnie nie akceptuje na razie, nie lubi gdy przebywam obok niego czy coś. Mam nadzieje że się to zmieni. Cóż z tego że ma brytyjski, piękny akcent, skoro używa go do mówienia do mnie "Go away" i w sumie tylko tyle. Naburmuszony wiecznie łazi.

Najgorszy punkt dnia to odbieranie małej, jej przedszkole nie jest daleko, ale jestem jakby na wzniesieniu, a ono w dołku, więc jak schodzę (z pustym wózkiem) to jeszcze jest ok, zajmuje to jakieś 15 minut, ale wdrapanie się tam z całkiem sporą 3 latką w środku zajmuje z 30 minut i automatycznie powstają zakwasy :D. Ale przynajmniej droga ładna, o takie mam widoczki jak sobie idę



Co do hostów, wczoraj miałam dłuugą rozmowę z hostką, pytała się czy dobrze się czuje, że jeżeli jestem przeciążona pracą to mam mówić (ta, teraz mija 3 godzina jak sobie siedzę na łóżku i nic nie robię, a to jest mój pracujący dzień ;x) itd. itp.
Hości także przedstawiają mnie dosłownie każdemu kogo znają i akurat spotkają, dają mi kontakt do znajomych au pair i ogółem starają się żebym poznała ludzi w okolicy (co także jest dla mnie ważne).

Co do prezentów, ciężko powiedzieć żeby dzieci lubiły pierniki, one je kochają, mało się nie pobiły kto dostanie więcej :D

I najlepsze: Odkryłam że obok pobliskiej galerii handlowej (gdzie nabyłam parę rzeczy z Bootsa i kartę do telefonu) jest POLSKI SKLEP. Nie miałam czasu wejść, ale ogółem super jeżeli zatęsknie za czymś czy coś ;D Ale żem się ucieszyła.
Poznałam także mnóstwo polskich ludzi, chłopcy chodzą do katolickiej szkoły gdzie jest dużo Polaków więc co chwilę słyszę gdzieś nasz język.

Ogółem jest ok, nie narzekam :D

niedziela, 18 maja 2014

Już na miejscu - rodzina, pokój, okolica.

Hej,
No więc o 11.45 tutejszego czasu stanęłam na angielskiej ziemi i ok. 20-25 minut potem poznałam ojca, a potem całą rodzinkę, dom i okolice. Jestem strasznie podekscytowana i ciężko mi się skupić, więc postaram się to zrobić w krótkich punktach:
1. Rodzice - oni są po prostu przemili. Wszyscy, ojca poznałam pierwszego i jechałam z nim 1,5 h samochodem, rozmawialiśmy o różnicach, o mnie, o nim, naprawdę przemiły. Żona jest mniej wylewna, ale na pewno nie oschła czy niemiła, jak myślałam, jest naprawdę miła, zadaje mi dużo pytań, porównuje z Francją, ogółem bardzo miła jest dla mnie. Bez problemu się mnie pytają czy coś chcę, nalegają żebym coś wybrała w kawiarni, ojciec bez mojego pytania pożyczył mi swoją ładowarkę od iPhone'a, zebym nie musiała iść na górę po adapter itd. Mama mówi do dzieci tylko po francusku, tłumaczy jeżeli powinnam rozumieć co mówi, ale to jeszcze wzmacnia mój szok językowy. Ale to dobrze, wiedziałam na co się piszę, chcąc francuską hostkę.
Dzieci - Mała to jest księżniczka, ma 3 lata, płacze o wszystko, ale od razu mnie lubi, obowiązkowo musi siedzieć obok mnie, śmieszą ją nawet moje najgłupsze żarty :D Starszy, Luke, ma 5 lat, jest otwarty, dużo się śmieje, obowiązkowo musiałam mu przeczytać tego Kubusia Puchatka co im dałam... Po polsku! Bawiło go to ogromnie. Najstarszy, Edward, ma 7 lat, jest trochę nieśmiały, mówi pięknym, brytyjskim angielskim, odrabiałam dziś z nim pracę domową, miły chłopaczek :)
2. Dom - Jest to połowa bliźniaka, wysoki, ciężko liczyć piętra, bo co półpiętro są pokoje ;D Na dole jest kuchnia, salon, wc z pralką, wyżej chyba pokój chłopców, maleńkie biuro ojca, duża łazienka z ogromną wanną (Rozwiązał się dylemat 1 łazienki na tyle osób, po prostu nie liczyli małego wc na dole), jeszcze wyżej jest pokój małej i pokój rodziców a na samiutkiej górze, takie poddasze jest tylko i jedynie mój pokój. I macie zdjęcia (piersze od wejścia, drugie z kąta):

Pokój ogółem jest dosyć sporo, to pojedyncze łóżko także nie jest jakieś wąziutkie. Fotel bujany jest pięknyy, ale aktualnie zawalony moimi ciuchami, które nie wyschły przed odlotem. Rozpakowałam się już, mam mnóstwo miejsca, bo są półki, szuflady, a na korytarzyku (między schodami a moim pokojem) jest taka szafa, gdzie mogę powiesić ciuchy jeżeli chcę. Pokój jest urządzony bym powiedziała staromodnie, ale bardzo urokliwie.
3. Okolica - O niej za dużo na razie nie wiem, ale byliśmy w PRZEPIĘKNYM parku, w Reigate, czyli takim miasteczku, który jest bliźniakiem mojego Redhill. Tu macie zdjęcie fontanny w parku (aktualnie dookołą są piękne fioletowe kwiaty).


A tutaj fragment dużego placu zabaw w tymże parku:









Jestem naprawdę zaskoczona, są przemili. Wiadomo, na bank będą jakieś zgrzyty ale zapowiada się całkiem miło (wiadomo, to że teraz jest miło nie gwarantuje że zawsze bedzie, ale jakby od początku było okropnie... To wiadomo :D).
Pozdrawiam Was serdecznie. W Anglii dziś gorąco, serio!

sobota, 17 maja 2014

Już jutro wylot! Ostateczne prezenty dla hostów, bagaż itd.

Cześć Wam,
Już jutro rano lecę, więc to taka moja ostateczna informacyjna notka :

Moje ostateczne prezenty dla hostów to: polskie tradycyjne słodkości czyli opakowanie ptasiego mleczka i paczka pierniczków w czekoladzie oraz dwie książeczki dla maluchów: 2 bajki o Kubusiu Puchatku polsko-angielskie oraz kolorowanka dla najmłodszej, ze zwierzętami, podpisane są zarówno po polsku jak i po angielsku, a w środku są naklejki tych zwierzaków i cała strona małych naklejek z flagami polskimi i angielskimi ;D
Nie wydałam za dużo, bo przecież to obcy ludzie, ale chyba jednak nie ma tragedii i to całkiem miłe prezenty, czyż nie?



Mój bagaż: Mogłam wykupić 20 kg, ale po spakowaniu większości moich rzeczy do ogromnej torby ona była w połowie pusta i ważyła ok. 12 kg, więc uznałam że wykupujemy 15 kg i bierzemy mniejszą walizkę, do tego w ryanairze w cenie jest duży podręczny (10 kg) i mała torebka, więc nie powinno być problemu, bo w sumie mogę się spakować w 25 kg + przekąski do małej torebki, więc dla mnie super.

Wczoraj też było moje pożegnanie ze znajomymi, było ok. 10 osób w moim pokoik.  Tak sobie gadaliśmy, piliśmy piwo, a jak poszła większość i została nas 4 to graliśmy w karty i zmyli się przed 22 dopiero (a przyszli o 16) więc miło całkiem. Dostałam ogromne opakowanie nutelli (nie mam pojęcia dlaczego akurat nutelli?!), lakier do paznokci i kartkę ,,Trzymaj się" haha :D

Lecę jutro o 10.30 z Warszawy, o 12 (Chyba ichniejszego czasu) będę na miejscu. Do Warszawy mam 2 godziny drogi + trzeba być przynajmniej tą godzinę wcześniej, więc pewnie będę musiała wyjechać koło 6-6.30. No ale może w samolocie się prześpię.

Pozdrawiam Was serdecznie! :D

wtorek, 13 maja 2014

Prezenty dla host dzieci

Hej,
Ten temat jest bardzo "modny" u au pairek, niektóre naprawdę wydają fortunę, na kubki, zabawki, skarbonki, zawieszki, słodycze i ogromne albumy o Polsce.
Ja dzisiaj zakupiłam 1 część moich planowanych prezentów czyli: prezent dla dzieci i słodycze dla hostów, jeszcze przede mną część z prezentem dla hostów i słodyczami dla dzieci :D. Ja nie bawię się w wydawanie fortuny, planuje wydać ok. 40 zł i basta. Nie znam tych ludzi, to bardziej wkupienie się w ich łaski.
A więc udało mi się dzisiaj kupić coś, czego myślałam że już nie znajdę i w ogóle. I znalazłam to w sklepie MarcPol'u :D Jest to mianowicie książeczka, w której tekst jest i po angielsku i po polsku, długo szukałam czegoś takiego, a nie tylko pojedyncze słowka czy słowniczki na końcu strony.
Nie znalazłam zdjęć jej w internecie wiec porobiłam Wam własne :)
Książeczkę tą można zaczynać zarówno od początku jak i od końca - po prostu to dwa opowiadania w 1 tomie. Na każdej stronie jest kilka linijek po polsku, potem po angielsku, słowniczek. Na końcu każdej bajki jest kilka zadań dla maluchów

poniedziałek, 12 maja 2014

A może się poznamy?

Nabijać posty, niczego nie żałować! :D
A więc rzecz w tym, że z wieloma z Was wymieniałam maile, napisałam dziesiątki komentarzy i z niektórymi planuje przeróżne rzeczy (oczywiście N. że będziemy biegać po Londynie śladami Harrego Pottera) a tak naprawdę wcale się nie znamy! Więc opowiem Wam jakieś takie fakty wyjęte z mojego życia, które uważam za warte znania jak się już ze mną dłużej gada i liczę że mi się tym odwzajemnicie, bo w wielu przypadkach wiem gdzie będziecie mieszkać i co będziecie robić o 4 po południu we wtorki, wg. Waszego schedule a nie wiem jak macie na imię!
A więc zaczynamy!
Imię: Kamila (na drugie Maria, ale udawajcie, że mam tylko jedno ;D). Wiek: 18 lat, uroczona 6.11.1995 (czekam na paczki z prezentami -> lubię czekoladę jeżeli już tak chcecie wiedzieć). Mieszkam w niecnym Radomiu, moje obecne zajęcie to zdawanie matur, obżeranie się i leżenie do góry brzuchem. Mam rodzeństwo : brat lat 14, siostra lat 20 (rok i 3 miesiące starsza, nienawidzimy się, wiem tylko że studiuje w Krk). Chłopak: Obecny, na imię mu Karol ale jestem jedyną osobą która tak na niego mówi (ma taką ksywę jaką mój młodszy brat, więc chyba rozumiecie moje pobudki ;D). Uroczy, kochany, głupkowaty i wredny. Jak dziecko z 1,8 m wzrostu.
A tak poza tym to mam 155 cm wzrostu (więc liczę że nie będzie szoku jak mnie kiedyś spotkacie), ważę 50 kg, noszę okulary/soczewki, farbuję włosy na ciemną czerwień, naturalnie jestem szatynką. Oczy koloru jakby mnie ktoś węglem jeb... Posypał (mam brązowo-czarne oczy), obsesja na punkcie paznokci (wcieram w nie odżywkę 3-4 razy dziennie i co jakiś czas śpię w rękawiczkach, śmiesznie to wygląda, gacie, wyciągnięta koszulka i białe, eleganckie rękawiczki) oraz włosów (jak mi wypadnie wiecej niż kilka na raz to mogę się poryczeć, więc proszę je zostawić w spokoju)
Lubiłam czytać, ale teraz mnie to męczy (nie umiem skupić się na jednej czynności na raz, czytanie wyklucza inne czynności, więc mnie nudzi, ale ogółem lubię), uzależniona jestem od seriali (Doctor Who, Lost, Dwóch i Pół, Friends, The Walking Dead, Supernatural, Teoria Wielkiego Podrywu <- te seriale albo oglądam albo już obejrzałam i czekam na nowe odcinki). 
Mówię mega szybko i bezustannie, potrafiłabym zgubić własną głowę, gdyby nie to że jest na szczęście do mnie na stałe przymocowana i jeżdżę samochodem codziennie, a wciąż zapytana nie odpowiem po której stronie jest hamulec, a po której gaz. Przywaliłam dwukrotnie w auta na parkingu i raz w słup, również na parkingu, więc no, wiecie chyba o co chodzi.
Jestem ateistką, proszę na mnie nie krzyczeć ;D
Życiowe marzenie : Zostać sławną blogerką i zarabiać 30 tys. na zdjęciach stylizacji (no ale czekam, aż będę miała kasę na takie rzeczy :D).
No, to chyba już wiecie cokolwiek o mnie i możecie zweryfikować, czy jestem warta poznania czy niezbyt ;x
Wylatuję o 10 w niedzielę, więc zostało mi w sumie 6 dni. Zemdlałabym, gdyby nie to, że nie wiem jak to się robi.
Pozdrawiam, i dla tych którzy dobrnęli do końca, moja focia:

 

 
 




2 for 1 ! I must see!

Hejka,
Odkryłam fajną sprawę (wiedziałam o niej wcześniej, ale nie przyglądałam się wcześniej).
A więc chodzi o akcję 2 for 1, organizowaną przez National rail. Ogółem idea jest taka: Jeżeli pojedziesz do Londynu pociągiem, to 2 bilety na różne atrakcje w Londynie kosztują jak za 1.
Możliwe, że uda mi się znaleźć kogoś w mojej okolicy, ale nie pogardzę jeżeli któraś z Was chciałaby coś w Londynie ze mną zobaczyć za połowę ceny (nie ważne skąd jedziecie, byleby do Londynu).
Moim zdaniem jest to bardziej dla nas opłacalne niż London Pass (czyli taka karta, która uprawnia do darmowych wejść do wielu fajnych miejsc przez określoną ilość dni od 1 do 6), ponieważ wolę to sobie rozłożyć w czasie, szczególnie że nocować w Londynie raczej nie będę :D
Tutaj jest lista atrakcji: http://www.daysoutguide.co.uk/offers
U mnie na pewno w czołówce byłoby (kolejność alfabetyczna :D):
1. Ancient Lives: New Discoveries Exhibition at The British Museum czyli oglądanie mumii - 5 Ł za osobę
2.  Harry Potter London Tour of Location - 3 godziny oglądania miejsc w których był kochany Harry - 12,5Ł za osobę jeżeli wycieczka autobusowa, 5Ł za krótszą, pieszą (Wnioskuję że mniej się zobaczy),
3. Madame Tussauds ! Oczywiste, że trzeba zobaczyć. 15 funtów za osobę (Trzeba wybrać mało uczęszczany dzień i godziny, jeżeli nie chcemy stać 2 godziny w kolejce :D)
4. Tower Bridge Exhibition - gdzieś pomiędzy innymi atrakcjami można wstąpić, no bo być w Londynie i nie pooglądać Tower Bridge? Już za 3,5 funta :)
Ciekawią mnie też wycieczki śladami Beatlesów! 
Czekam na Wasze opinie o tych miejscach :D Już w tym tygodniu lecę, więc przydałoby się ogarniać powoli, jeżeli chcę tam coś ujrzeć!
Pozdrawiam


niedziela, 11 maja 2014

Krótko i zwięźle

Witam,
Dzisiaj krótko, zwięźle i do rzeczy, mianowicie:

AAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 
ZA TYDZIEŃ BĘDĘ JUŻ W ANGLII!!
AAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!

Dziękuje i pozdrawiam,
Kamila :D

czwartek, 8 maja 2014

Plan oszczędzania :)

A więc tak, jako że jestem jeszcze przed wyjazdem to sobie mogę pomarzyć o oszczedzaniu, życie to zweryfikuje.
Ogółem to ja muszę oszczędzać, nie ma że coś tam coś tam. Ogółem mój plan wygląda tak:
Powinnam dostawać 80 funtów tygodniowo
Ok. 15 funtów tygodniowo można przyjąć że wydam na jakieś przyjemności (kawka czy chipsy itd., co jakis czas jakiś ciuch za parę funtów, ale raczej nie co tydzień)
Jedna wyprawa do Londynu (ew. w jakies inne miejsce) tygodniowo (pozwiedzać, spotkać sie z kimś, zobaczyć coś itd.) - 8 funtów (w dwie strony, z railcard)
 Ok. 300 zł miesięcznie na bilety lotnicze (zapewne mniej ale + transport do lotniska), na tydzień to 15 funtów.
Inne - 10 funtów (jakieś extra podróże czy jak zgubię kasę lub coś zepsuję ;D)
Czyli ogółem powinno mi co tydzień zostawać w kieszeni 27 funtów, czyli 108 funtów miesięcznie. Nie ma tragedii, miłoby było tyle oszczędzać (co najmniej jedną tygodniówkę w miesiącu odkładać).
Liczę też na znalezienie jakiejś extra robotki, cokolwiek, extra babysittingi, coś w barze, żeby chociaż te 30 funtów miesięcznie mieć extra. Byłoby supcio.
A Wy coś oszczedzacie?
Jak w zeszłe wakacje pojechałam do Anglii na miesiąc to jak zarobiłam 400 funtów, tak z 370 przywiozłam (kupilam bluzkę, spodnie i dużo dużo paczek chipsów ;D) więc dla mnie odkładanie jeden tygodniówki to takie minimum. Ale chciałabym mieć także jakieś życie towarzyskie, gdzieś wychodzić itp. Bo jak będę całymi dniami siedzieć w domu to się z tęsknoty zabiję chyba :D
Ciągle się stresuje co do rodzinki, bo oni niby odpisali, że wszystko ok, ale potem znowu nic... Ehh.


środa, 7 maja 2014

Depresyjnie...

Ten blog to bardziej moje sprawozdanie z szykowania się do wyjazdu itd., a nie pamiętnik, ale podziele się z Wami co naprawdę czuję wobec tego rychłego wyjazdu. Owszem, cieszę się, nie wyobrażam sobie zostania w tym mieście czy kraju, to najlepsza dla mnie opcja itd. itp. Ale jest druga strona medalu - Ja mam chłopaka. I mam go już tutaj dłuższy czas, widzę się z nim niemal codziennie, 5 dni w tygodniu, każde popołudnie. To on mi pomaga jak mam wrażenie, że mój świat się rozsypuje na kawałki, z nikim nie zasypia mi się milej, nikt tak się o mnie nie troszczy.
Nie wiem jak było z Was, znakomita większość była wolna wyjeżdżając, wiele znalazło chłopaków na miejscu. Ja do mojego jestem przywiązana okrutnie, je u mnie obiady, nocuje, wozi mnie moim samochodem jak już się zmęczę prowadzeniem, nosi mnie do kuchni jak nie chce mi się iść... Oblicza mi czas na stoperze jaki mogę spędzić w Rossmannie (20 min. i out) i bawi mnie swoimi przysłowiami (znaczy to są niby normalne przysłowia ale w jego wydaniu brzmią np. ,, Przyganiał garnek kociołowi... Eeee") i nie odróżnianiem leżenia na brzuchu od leżenia na plecach (Serio, nie rozumie tego on).
I nagle mam go zostawić, od września nie było okresu żebym nie widziała się z nim dłużej niż  przez 10 dni z rzędu, zwykle maks. 3-4. On nie może wyjechać, jest w technikum i został mu jeszcze rok, może potem do mnie dołączy. I nagle mam być setki kilometrów dalej, ponad tysiąc... On nie chce żebym ja wyjechała, ja nie umiem zostać.
Przygniata mnie to okrutnie bo opcje są tylko dwie: albo marzenie, które chcę spełnić, albo marzenie które już się spełniło. Wybierając jedno tracę drugie. Owszem związki na odległość istnieją, ale to jest cały rok, ja będę latać, on będzie latać... Ale będzie w chuj ciężko.
Ehh... Nie mam na to siły i staram się o tym nie myśleć...



poniedziałek, 5 maja 2014

Co kupić, zabrać, wyrzucić?

Hejka,
Do wyjazdu zostało mi 13 dni, jestem w trakcie matur, ale co tam. Wiadomo, nie pakuję jeszcze się do toreb, ale myślę czego mi brakuje, co wezmę co zostawię, wiec to jest mój plan ramowy co muszę wziąć (i czasem kupić):
1. Ubrania of course, chociaż nie biorę całej szafy, bo tam też ubrania są dosyć tanie. Więc sprzedaję moje sukienki ( Link tutaj :D) itd. Ogółem to pewnie wyjdzie ok. 4 pary spodni, 3 pary butów (mam mało butów, nie z wyboru, po prostu 35 jakoś nie jest popularnie produkowanym rozmiarem :D), kilka sukienek itd. itp.

2. Prezenty dla rodzinki - obecny plan to zakup słodyczy (dlag hostów jakieś ładne czekoladki, dla dzieciaków cokolwiek co jest smaczne, ptasie mleczko itd.) oraz może takie legendy polsko-angielskie :) <- Do kupienia!

niedziela, 4 maja 2014

Mój schedule

Hej Wam,
Ja Wam o moim proponowanym rozkładzie dnia mówiłam już sporo, ale jest to rozsiane po różnych postach, komentarzach itp. Więc teraz Wam napiszę dokładny schedule jaki ja dostałam :) Oby się go jeszcze trzymali gdy do nich dojadę! Na żywca tłumaczone z ich pierwszego maila, dopiski moje :D

Na 3 dniowej podstawie (Wtorek, Środa, Czwartek) <- To są dni w które regularnie pracuję, od piątku do poniedziałku mam wolne.
Posprzątać po śniadaniu i ogarnąć wokół odpowiedniu, pościelić łóżka dzieciom. <- I to chyba tyle z mojej roboty rano :D
Odebrać R. o 13:30 (napisali mi o 13:30, nie w systemie 12 godzinnym, miłe :D), 20 min. pieszo od domu
L. i E. o 16:15 we wtorki, 15:05 w środy i czwartki (5 min. piechotą).
Dać im przekąskę, pomóc z pracą domową, sprawić by posprzątaki swoje sypialnie przed wykąpaniem wszystkich o 18.
(Opróżnić zmywarkę i pralkę gdy potrzebne).
Ugotować obiad dzieciom, gdy mama wraca późno (nie powinno często się to zdarzać).
Lekkie prace domowe:
Odkurzanie 2 razy w tygodniu i umycie mopem podłóg, zetarcie kurzy. <- Hostka zajmuje się kuchnią i łazienką.
Dodatkowe:
Baby sitting, prawdopodobnie 2 razy w miesiącu, pomoc z czasem kąpieli dzieci, kiedy tata podróżuje.
Kieszonkowe 80Ł

To tyle :D Czyli mam wolne pomiędzy dajmy na to 9-10 (nie wiem kiedy dzieci idą do przedszkola, a potem chwile ogarniać) a 13, każdego dnia + zazwyczaj wolne od piątku do poniedziałku, pełniutkie 4 dni. Ogółem to moja praca powinna wynosic około... 20 godzin tygodniowo + baby sitting raz na dwa tygodnie. Żyć nie umierać. Chyba, że nie ma ojca, ale to jeszcze nie wiem jak to będzie wtedy wyglądało ;D
Co myślicie? Jak wygląda Wasz rozkład dnia?
Czy rodzinki przestrzegają w miarę tego co Wam mówiły na początku? Ja już za DOKŁADNIE 2 tygodnie się przekonam.
I ratunkuuu, co ja mam kupić na wyjazd, co potrzebuje zabrać, czego Wam brakuje w UK, co zawsze zabieracie z PL... Masakra! :D
Pozdrawiam serdecznie,
Jutro piszę mature. FUCK.

piątek, 2 maja 2014

To do list! - Ulepszona :D

Czyli dzisiaj o tym co chcę (muszę!) zobaczyć gdy wyjadę :D Być może coś odejmę, coś dołożę, ale to taka wstępna lista:
Zacznijmy od klasyków, czyli i krótko i treściwie.
1. British Museum w Londynie - Oczywista oczywistość. Jedno z największych na świecie, ukierunkowany na historię starożytną.
2. Westminster Abbey - Świątynia anglikańska, żal nie zobaczyć miejsca gdzie został pochowany Darwin :)
3. Muzeum Figur Woskowych - Prawie jak spotykanie tych gwiazd na żywo, można potem nabierać znajomych.
4. Somerset House - Tutaj są obrazy Rubensa, Moneta, Van Gogha itd. A także bardzo fajny dziedziniec gdzie często są koncerty.
5. Piccadilly Circus - Plac i skrzyżowanie, ogromne reklamy, neony itd. Fajne miejsce, wiele wiele filmów było tam kręconych.
6. Miasto Bath- Miasto ze statusem UNESCO, podobno śliczne, więc warto zobaczyć.
7. London Eye - Miło byłoby zobaczyć miasto w całej okazałości :D
8. Muzeum Wiktorii i Alberta - Darmowe! Dużo dużo sztuki i wystaw, 4.5 miliona eksponatów! Podobno bardzo fajne.

A teraz już trochę z innej beczki

1. Moczary Dartmoor - Cóż za zachęcająca nazwa, czyż nie? Jest to Park Narodowy, bardzo oryginalny krajobraz, warto zobaczyć coś nowego. Prawie 1000 km2 niezamieszkałych przez ludzi. Tak na wypadek gdyby znudziło mi się bieganie co rusz do Londynu.
2. Loch Ness - To miejsce chyba wszystkim znane. W Szkocji, więc nie wiem czy uda mi się je zobaczyć. Podobno robi wrażenie. Chcę przy okazji zobaczyć też 3. Iverness . A nuż zobaczę Nessie?

Liczę że jakoś mi się uda, z rodzinką coś tam piszę, oschle jakoś, ale zobaczymy jak będzie po przyjeździe.
Moim głównym celem jest oszczedzanie, więc zbyt dużo na podróże wydawać nie mogę, ale coś tam, przy okazji może się uda :)

wtorek, 29 kwietnia 2014

4 tys :)

Heej,
Z przyjemnością Was informuję, że blog dobija właśnie do 4 tys. odwiedzin, to milutko z Waszej strony.
Piszę z laptopa mojej mamy, pozbawionego 4 klawiszy ( W E A S) bo mam brata gracza, a  mój laptop odmówił chwilowo (oby!) posługi.
Teraz za to nie za bardzo mam o czym pisać, zapytałam się rodzinki czy zgadza się na to że już 9 czerwca muszę być w PL, a oni, że oki :D Więc juz po 3 tyg. w UK odwiedzę znowu PL, miesiąc później znowu... Więc chyba nie będzie tak źle.
Głupio mi ciągle rodzince zadawać pytania bo oni nie zadają mi żadnego, tylko odpowiadaja uprzejmie na moje... Hm hm hmmm. Ale sprawdziłam i usunęli oni swój profil na APW :D
Poza tym nie znalazłam do tej pory nikogo w okolicy mego miejsca zamieszkania, więc jeśli kojarzycie jakąś Au Pair z Surrey to chętnie bym się z kimś takim skontaktowała.
Myślę też nad prezentami dla rodzinki, ale jeszcze sporo czasu :)
Pozdrawiam serdecznie

niedziela, 27 kwietnia 2014

We'd love you to be our au-pair!

A wiec moi drodzy,
Obie rodzinki się zgodziły, wiec wybieram rodzinkę nr. 2. Wydają się też bardziej ułożeni niż rodzinka nr 1 :D
Podsumowanie:
Od 18 maja (prawdopodobnie, czekam na ich info na kiedy mam zarezerwować lot) będę au pair w Redhill, pod Londynem (Surrey). 7 latek, 5 latek, 3 latka. Wszystkie szkoła/przedszkole, ja na zmianie tylko 3 dni w tygodniu, żyć nie umierać. Chociaż wymagają elastyczności, ale nie szkodzi, bo jadę tam na jakieś pół roku (czekam na odpowiedź na ile dokładnie).
Oby się już nic nie zepsuło to zacznę myśleć o bagażach, prezentach itp.
Pewnie ludzie z APW mogą kojarzyć rodzinkę to Wam wklejam zdjęcie tych slodziaczków :D
Pozdrawiam! :)

Zaraz zemdleję! PERFECT MATCH?!

Heeej
Zgodziła się na mnie rodzinka nr 18 Dla przypomnienia: Mieszkają 30 km od Londynu (są pociągi!) mają 2 dzieci: Syna lat 12, córeczkę miesięcy 19. Są anglikami, ale silnie związanymi z Polską, bo firma w której pracuje matka ma siedzibę w Polsce a i ojciec jest jakoś powiązany z tą firmą. Co jakiś czas matka odwiedza Polskę :D
Ale to nie o nich chciałam pisać, im powiedziałam, że do wieczora/jutra ewentualnie dam im moją odpowiedź. Bo jednak 80 funtów za pracę Pon-Piatek 8-17 (Chociaz w sumie tylko jedno dziecko, starszy sam sobie radzi, czasem nawet sam bierze małą na spacer) to trochę mało. 
Boo druga rodzinka, rodzinka nr 19 również napisała mi maila z paroma szczegółami itd. i im odpisalam że mi wszystko pasuje i jeżeli chcą to mogę być ich Au Pair. Teraz czekam z niecierpliwością na ich odpowiedź!
 Dla przypomnienia Pełna rodzinka, znów mieszana: matka francuska, ojciec brytyjczyk. 3 dzieci: dwóch synków 7 oraz 5 i córeczka latek 3. Mieszkają 30 min. pociągiem od centrum Londynu, w mieście (25 tys. mieszkańców wiec nie żaden wypizdówek górny :D). Mama pracuje 3 dni w tygodniu więc też i w te dni ja tylko pracuję, czasem, gdy ojciec wyjeżdza mogą potrzebować pomocy ale ogółem to bym miała 4 dniowe weekendy!
Piszą, że tata często wyjeżdza i wtedy by potrzebowali więcej dni, ale niech i nawet to będzie tylko 1 długi weekend w miesiącu! Ja się piszę. Także 80 funtów, do tego zabierają do Francji, nie są tak kochani jak rodzinka nr. 18, ale no, po co mi kochana rodzinka jak mało co będę ich widzieć. Też mniej sprzatania wymagaja (Zadnego prasowania!) więc dla mnie OGROMNY plus. 
Niech mi tylko odpiszą! 

sobota, 26 kwietnia 2014

Co sie zadzialo?

Hej Wam,
Nie wiem co sie dzieję (wróciłam późno z imprezy więc to może dlatego :D) ale rodzinkoom odbiło wręcz, dostaje mnóstwo aplikacji, wiadomości, także na maila, obudzili się na profilach których nie używałam (Findaupair, greataupairs etc.). Umawiam się na Skype, dzisiaj miałam jeden (2 godziny sprzatania dziennie, nie dzięki + ma synka, za 65Ł, dzięki), jutro kolejny (rodzinka z którą kiedyś rozmawiałam ma mi dać odpowiedź, ta co ma 2 tyg. wolnego w sierpniu mi dać) i we wtorek znowu. Teraz odmawiam jednej rodzince, że nie chcę ich jak nie zezwalają na gości (ogółem wydają się lekko dziwni) i ogółem sporo się dzieje, już nie rozróżniam tych rodzinek, nie pamiętam kim oni są gdy do mnie piszą :D
Więc chyba i dla mnie jest nadzieja, że coś jednak znajdę :)
Pozdrawiam Was serdecznie.

piątek, 25 kwietnia 2014

Porad cz.4 Skype itd.

Hej,
Może pora napisać znowu jakieś porady, bo chyba nawet było na to jakieś wzięcie. O profilu napisałam już dużo, napisałam też co pisać w aplikacji, czyli przyjmujemy już, że rodzinka jest zachwycona Waszym profilem i aplikacją :D No i chcą z Wami rozmawiać na Skype (ja sama wychodzę bardzo często z tą propozycją, naprawdę pomaga taka rozmowa i przyspiesza żmudny proces rozmów). No i wiem sama jak się stresowałam przed 1szą rozmową, po tych kilku które odbyłam (może z 6) już mniej więcej wiem jak to działa. Więc po pierwsze, o co rodzinki mogą Was zapytać? O wszystko. Dosłownie. No ale chyba to mało pomocny tekst, więc o to przykłady popularnych pytań (bazując na moim doświadczeniu i blogach innych au pairek):
1. Jakie jest Wasze doświadczenie z dziećmi? To pytanie to prawie pewniak, więc warto sobie to uporządkować w głowie, szczególnie warto mówić o doświadczeniu z dziećmi w podobnym wieku do dzieci hostów.
2. Jakie są Wasze plany na przyszłość?
3. Mogą się pytać czy umiecie pływać, czy macie prawo jazdy, czy nie palicie itd.
4. Czasem pytają jakie kieszonkowe chciałybyście mieć, więc warto się przygotować (np. UK za 30 godzin proponuję mówić 80-90 funtów, warto robić widełki).
5. Co byście robiły ciekawego z dziećmi kiedy są pod Waszą opieką? Warto powiedzieć, że jak sie zajmujecie kimś tam (bazujcie na doświadczeniu, będzie wiarygodniej, a nie że się przechwalacie gdzie to byście nie poszły) to często chodzicie na plac zabaw czy do kina.
6. Już 2 rodzinki się mnie pytały czy pasują mi ich plany na wakacje (w pierwszym przypadku byłoby to dla mnie zostanie 2 tygodnie w ich domu, w drugim pojechanie z nimi).
7. Często pytają o to czy macie rodzeństwo, zwierzęta itd.
Ok, to takie główne pytania, chociaż potrafią zadawać naprawdę przeróżne pytania, warto przed rozmową poczytać ich profil i Wasze wiadomości, to pomaga się jako tako przygotować. Warto mieć własne pytania, nawet jak wiecie wszystko to zapytajcie o cokolwiek, bo oni Was poproszą o zadawanie pytań i jednak warto coś mieć. Przykładowe pytania warte zadania:
1. Jaki mają schedule typowy, jaki w czasie wakacji?
2. Czy mieli juz au pair
3. Hobby, zainteresowania dzieci
4. Dla mnie to pytanie jest ważne: czy zezwalaja na weekendowe odwiedziny przez kogoś albo że Wy wybędziecie na weekend (Ci z którymi doszłam do etapu Skype zawsze mówili ze oczywiscie).
5. Jakie bylyby wasze obowiązki poza zajmowaniem się dziećmi (sprzatanie, zakupy itd).
6. Jak nie znacie możecie sie zapytać o kieszonkowe, ale nie ma co się z tym spieszyć
7. Jak już super wszystko idzie to zapytajcie się do kiedy chcą podjąć decyzje i wtedy mówicie czy zdążycie do wtedy, czy musicie wiedzieć wcześniej czy może potrzebujecie 2 dni więcej bo coś tam.
No, to mam nadzieję że Wam trochę pomogłam ;D
Pozdrawiam i powodzenia!

czwartek, 24 kwietnia 2014

A jednak wzeszło słońce :)

Hej!
Po poprzednim dole jest już mi lepiej. Poprzednia rodzinka wciąż duma, a o to i kolejna :D
Rodzinka nr 19
Pełna rodzinka, znów mieszana: matka francuska, ojciec brytyjczyk. 3 dzieci: dwóch synków 7 oraz 5 i córeczka latek 3. Mieszkają 30 min. pociągiem od centrum Londynu, w mieście (25 tys. mieszkańców wiec nie żaden wypizdówek górny :D). Mama pracuje 3 dni w tygodniu więc też i w te dni ja tylko pracuję, czasem, gdy ojciec wyjeżdza mogą potrzebować pomocy ale ogółem to bym miała 4 dniowe weekendy!
Ojciec jest przemiły, taki anglik typowy, mama wydaje się trochę oschła bardziej, ale może mi się tylko tak wydaje przez jej mocny akcent, również miła.
Właśnie zakończyłam Skype z nimi, przedstawili mi dzieci! Urocze, chłopcy gadali (przerywało połączenie, ale cos sie dogadalismy), dziewczynka najpierw nic nie mówiła, potem się popłakała a potem powiedziała że mnie chce poznać :D Ale dzieciaki już były po kąpieli, mała w porze spania to można wybaczyć humorki.
Wysłali mi wcześniej na pocztę listę obowiązków, 2 babysittingi na miesiąc, dzieci chodzą do szkół (młoda na krótko ale zawsze). Czasem ugotować obiad lub pomóc z kąpielą gdy ojca nie ma. W wakacje oczywiście wiecej roboty, ale uwaga: Jadą do Francji i tak nieśmiało zapytali czy bym chciała jak coś. No padłam. Zabiłabym żeby jechać do Francji a oni tak jakby mnie o przysługę prosili :D.
80Ł tygodniowo (całkiem dobra stawka za 3 dni w tygodniu, do tego głównie poranki i potem popołudnia).
Powiedzieli że są bardzo ,,happy" i że zastanówmy się przez weekend o tym. Czyli 2 rodzinki o mnie myślą, nawet jak żadna nie wymyśli to znaczy ze jednak jestem fajna :D
Pozdrawiam!
PS. Dla N. i innych zagubionych w sieci.
Gdy klikniesz na cokolwiek po rozwinięciu paska pod swoim imieniem (czyli Easyfind, favourites, messages, my profile) lub gdy klikniecie na to własnie swoje imie, to otwiera wam się strona z tym, a ponad nią macie nagle zakładki :D (między treścią a ,,search). I w tych zakładach jest wszystko co wymieniłam + statystyki. I tak oto możecie je znaleźć!

środa, 23 kwietnia 2014

Rodzinki

Witam,
Dzisiaj sobie rozmawiałam z przeuroczą kobietą, host mamą. Wiadomo - szanse że wyjdzie są nikłe, ale o czym w końcu jest ten blog jak nie o rodzinkach :D
Rodzinka nr 18 (niewypałów o których pisałam ostatnio nie liczę)
Mieszkają 30 km od Londynu (są pociągi!) mają 2 dzieci: Syna lat 12, córeczkę miesięcy 19. Są anglikami, ale silnie związanymi z Polską, bo firma w której pracuje matka ma siedzibę w Polsce a i ojciec jest jakoś powiązany z tą firmą. Co jakiś czas matka odwiedza Polskę :D
Ogółem rozmawiało się nam świetnie, przez pół godziny, opowiadała o swoim psie, pracy, córce, o tym że w sierpniu miałabym 2 tygodnie wolnego, że mała zacznie chodzić do przedszkola parę razy w tygodniu itd. itp.
Ogółem to chciałabym żeby coś z tego wyszlo nareszcie, bo i na odwiedziny się zgadzali, jedną polską au pair i jej chłopaka tak polubili, że nawet odwiedzili ich (hości odwiedzili swoją byłą au pair, urocze).
Powiedziała że da mi odpowiedź w weekend lub na poczatku przyszłego tygodnia :)
A ja rozsyłam dalej moje aplikacje. Widziałam rodzinkę z 670 aplikacjami, masakra :D

wtorek, 22 kwietnia 2014

Statystyki

Witam, dzisiaj trochę zaszalejemy. Nie chce mi się pisać znowu o tych nudnych i mało interesujących rodzinkach, więc oto moje aupairowskie statystyki. Obalam mit jakoby dostawanie aplikacji i wysyłaniu wielu wielu wiadomości gwarantowały rychłe znalezienie rodziny. Pochwalcie się Waszymi statystykami, czekam aż ktoś mnie pobije (najlepiej we wszystkim na raz ale docenię także pobicie mnie w poszczególnych kategoriach np. wysłanych wiadomościach lub otrzymanych pozytywach itd.)