Hejka,
To będzie dosyć długi post, ostrzegam!
Już środa! Wow :D Za 40 minut muszę iść po małą do przedszkola.
Opowiem Wam ogólnie jakie są moje obowiązki.
Poniedziałek: To dzień w którym sprzątam, muszę poodkurzać cały dom (nie jest duży, trochę wysoki ale nie ma tragedii), umyć takim dziwnym mopem parter (salon, jadalnia, kuchnia, wc) i łazienkę. Muszę także wytrzeć kurze. Nie zajmuję się wcale pokojem rodziców ani gabinetem ojca. Myślę że jak się wyrobię to powinno mi to zajmować 2-3 godziny. Nie zajmuję się dziećmi, nie odbieram ich itd., bo mama jest w domu (i pomaga w sprzątaniu), tylko pomoc w czasie kąpieli i z pracami domowymi.
Wtorek: Jem z dziećmi śniadanie, potem wolne i Odbieram małą o 13:30 z przedszkola, chłopców o 16 (więc jak z nimi wracam to mama jest już w domu), pomagam chłopcom w pracach domowych. W czasie dnia włączam i wyłączam zmywarkę, przestawiam pralkę na suszenie, wyjmuje ubrania, rodziców zostawiam u nich, dzieciom odnoszę do szaf. Pomagam w czasie kąpieli (ale wczoraj nie pomagałam bo robił to host)
Środa: Jem z dziećmi śniadanie, zostałam dzisiaj z małą jak hostka szła odprowadzić dzieci. O 13.30 muszę odebrać małą, potem o 15 chłopców, praca domowa. Tak samo jak wtorek: gdy zmywarka pełna to ją włączam i wyjmuje talerze itd. , to samo z pralką. Pomoc przy kąpieli.
Czwartek: Tak jak środa, z tym że chyba poodkurzam (myślę że samo odkurzanie to mi zajmie z 30-40 min. zobaczymy). Pomoc przy kąpieli.
Piątek, sobota, niedziela to moje dni wolne, ale pewnie będę trochę się bawić z dziećmi, czy pomogać w czasie kąpieli i takie drobne rzeczy, ale ogółem to jak np. chce się gdzieś wybrać to nie ma problemu, wcale nie muszę ani na minutę być w domu od Piątku-Poniedziałku (wtedy hostka sama posprząta).
Sama z dziećmi jestem jakieś 3 godziny dziennie (z tym że tylko godzinę z chłopcami). Zajmowanie się małą to nie jest praca. Ona jest najsłodszym stworzonkiem na świecie. Owszem, jak czegoś nie dostanie to drze japę jakby ją ktoś mordował i ogółem psoci trochę, ale tak to udaje że czyta mi bajki (ma 3 lata więc coś tam wymyśla, a ja w tym czasie sobie piszę smsy) i przed obiadem (wszyscy, cała 6, jemy wspólnie. Ja nie gotuję :D) pyta się rodziców czy może usiąść obok mnie hue hue hue. Luke także jak dla mnie zazwyczaj w miarę miły, ale irytujący, bo wszystko robi na przekór, nie słucha się, ale uśmiecha się dużo, i te ich dołeczki w policzkach :D Za to Edward... On mnie nie akceptuje na razie, nie lubi gdy przebywam obok niego czy coś. Mam nadzieje że się to zmieni. Cóż z tego że ma brytyjski, piękny akcent, skoro używa go do mówienia do mnie "Go away" i w sumie tylko tyle. Naburmuszony wiecznie łazi.
Najgorszy punkt dnia to odbieranie małej, jej przedszkole nie jest daleko, ale jestem jakby na wzniesieniu, a ono w dołku, więc jak schodzę (z pustym wózkiem) to jeszcze jest ok, zajmuje to jakieś 15 minut, ale wdrapanie się tam z całkiem sporą 3 latką w środku zajmuje z 30 minut i automatycznie powstają zakwasy :D. Ale przynajmniej droga ładna, o takie mam widoczki jak sobie idę
Co do hostów, wczoraj miałam dłuugą rozmowę z hostką, pytała się czy dobrze się czuje, że jeżeli jestem przeciążona pracą to mam mówić (ta, teraz mija 3 godzina jak sobie siedzę na łóżku i nic nie robię, a to jest mój pracujący dzień ;x) itd. itp.
Hości także przedstawiają mnie dosłownie każdemu kogo znają i akurat spotkają, dają mi kontakt do znajomych au pair i ogółem starają się żebym poznała ludzi w okolicy (co także jest dla mnie ważne).
Co do prezentów, ciężko powiedzieć żeby dzieci lubiły pierniki, one je kochają, mało się nie pobiły kto dostanie więcej :D
I najlepsze: Odkryłam że obok pobliskiej galerii handlowej (gdzie nabyłam parę rzeczy z Bootsa i kartę do telefonu) jest POLSKI SKLEP. Nie miałam czasu wejść, ale ogółem super jeżeli zatęsknie za czymś czy coś ;D Ale żem się ucieszyła.
Poznałam także mnóstwo polskich ludzi, chłopcy chodzą do katolickiej szkoły gdzie jest dużo Polaków więc co chwilę słyszę gdzieś nasz język.
Ogółem jest ok, nie narzekam :D
No nie przemeczasz sie haha :D ale fajnie sie Tobie trafilo.
OdpowiedzUsuńA jak to jest z kartami do telefonu w uk? Tak jak u nas czy trzeba brac abonament?
Widzę, że jak na razie to wszystko w porządku u Ciebie :) Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńCałkiem sporo tego sprzątania u Ciebie, ale chyba i tak nie jest źle. Najbardziej chyba i tak to łażenie pod górkę z wózkiem mnie odstrasza :o
OdpowiedzUsuńale cieszę się, że wszystko jest ok i hości Cię wspierają ;* do zobaczenia już niedługo!
Typowe sprzątanie tylko w poniedziałki. Pralki czy zmywarki nie ruszam jak mam wolne (obijam się) i dopiero gdy odbiorę małą to ją sadzam z zabawkami, słucham jak ona do siebie papla a ja sobie układam pranie czy coś. Trza szanować swój czas wolny :D
UsuńCo do łażenia pod górkę, wycwaniam się i uczę małą chodzenia samej (we wtorek szła z 2 minuty, dzisiaj już z 7-8), nie jest wtedy szybciej, ale jak lżej (do tego ona popycha wózek :D). Więc wiesz, ja to się nie przemęczam.
Dopóki nie przyjdą chłopaki, dzisiaj to ich mało nie rozstrzelałam, oni mają stanowczo za dużo energii.
ejj, to jeszcze w formie będziesz :D mięśnie wyrobisz i te sprawy :)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem czy to że 3 razy w tygodniu wdrapię się na niedużą górkę (nie wiem, pod górkę to jest może z 400 metrów, reszta z górki) oznacza że będę jakimś Pudzianem, ale jakby tak troszkę mi nóżki wysmuklały to bym się nie obraziła (ale pewnie to że potem żrę ciasto czekoladowe nie pomoże ;x)
UsuńDobrze, że Cię poznają też z innymi. Ja się najbardziej boję tego, że nikogo nie poznam ;p
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Edward w końcu się przekona. tzn myślę, że na pewno. Pewnie potrzebuje trochę czasu na przystosowanie się :)
Dzisiaj cały dzień był jak wrzód na tyłku (razem z Lukiem, tylko R. zawsze i cały czas po mojej stronie :D), ale pod sam koniec usiadł mi na kolanach, to chyba jakiś przełom :D
UsuńJutro się spotkam chyba z 2 au pairkami, byloby super ;x