niedziela, 13 września 2015

Po przeprowadzce - Jestem już w Lincoln

Hej,
Szybki post, bo bardzo lubię potem czytać moje odczucia na świeżo, taki pamiętnikowy wpis.
Nie będzie on jednak wesoły.

Dzisiaj koło południa pożegnałam się z R. Nie byliśmy idealnym związkiem, ba, ciężko nazwać to w ogóle związkiem, mimo, że byliśmy razem rok i mieszkaliśmy w jednym pokoju. Nie zmienia to faktu, że było to bardzo trudne pożegnanie...

Potem ciocia podwiozła mnie na Heathrow, nasz autokar wyjechał godzinę opóźniony, pogadałam z grupką ludzi z Czech (rozmawiałam sporo z jedna dziewczyną na fb wcześniej). Po dojechaniu do Lincoln czekałam ok. 1.5 godziny na taksówkę (była jedna. Na dwa autokary ludzi, jeździła w tą i z powrotem, a ja byłam w ostatniej, bo nikt inny nie jechał do mojego akademika. Doszłabym do niego w 15 minut. Serio.). W pokoju byłam ok. 20, szybko wyskoczyłam do pobliskiego Tesco Express po coś do jedzenia, w międzyczasie przyjechała dostawa rzeczy mi niezbędnych z Argosa i tyle.

Widziałam jedną moją współlokatorkę (i jej mamę która dalej tu jest). Nie wydaje się ona chętna do jakichkolwiek rozmów czy poznania mojego imienia. Reszta nie wiem gdzie jest, chociaż na pewno były w domu, bo lodówka jest pełna.

Ogółem jest mi smutno, nudno, mój pokój nie powala (jest nieduży, krzesło jest totalnie zepsute, nie ma nic z szufladami tylko wieszaki itd.). Lokalizacja jest dużo lepsza niż myślałam, dosłownie 4-5 minut spacerkiem od najważniejszych klubów, pizza hut, tesco express, h&m i inne takie najważniejsze rzeczy. Muszę obczaić jakiś większy supermarket, żeby zrobić większe zakupy. Jutro pójdę jeszcze do Wilko, muszę kupić spooroo rzeczy.

No to tyle. Smutno, tęsknie za R., dziwnie mi tak, w nowym pokoju sobie siedzę, nic sie nie dzieje.  pojutrze welcome week się zaczyna!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszelkie komentarze mile widziane :)