piątek, 30 maja 2014

I co dalej?

Cześć,
Dzisiejszy post nie będzie optymistyczny. Zacznę od początku: już od 1szego dnia pracy mam wątpliwości czy au pair to program dla mnie. Dzieci nie są dla mnie miłe, zdarza im się mnie kopać, wyzywać, same siebie nawzajem traktują jak wrogów. Nie umiem się zajmować tak dużymi dziećmi, nie czuję z nimi więzi, przy czym z młodszymi (Rosalie to już taka górna granica) zawsze mi się udaje i wiecej im potrafię wybaczyć. Ale uznałam że nie jest tak źle, hości są dla mnie mili, wszystko spoczko, te 2-3 miesiące wytrzymam.
Ale dzisiaj byłam na rozmowie kwalifikacyjnej, na stanowisko kelnerki, połączonej z 1,5 h próbnej pracy, akurat przyszła rezerwacja i 14 osób na raz zamówiło angielskie śniadania, więc był niezły zapieprz ale naprawdę mi się podobało. Z tym że o 10 była rozmowa, a na 13 miałam być w domu, bo hostka miała jakieś spotkanie. Wiec o 12 wyruszyłam rowerem, trasa to ok. 5 km, z tym że to nie jest takie polskie 5 km, to jest górka i dołek wiec wielokrotnie pchałam pod górkę mój rower i w ogóle. Ale jest, zwycięstwo, dotarłam do domu ok. 12.45, odstawiłam rower itd. W domu nie było nikogo (nawet dzieci). O 14 wróciła hostka, zeszłam na dół a ona do mnie że jest ze mnie bardzo nie zadowolona (dokładnie tak powiedziła), że miałam być i musiała wziąć ze sobą dzieci. Ja do niej że przecież byłam przed 13, ona że nie prawda (o.O) i w ogóle, ona do mnie że miałam być o 12.40, ja nie pamietałam żeby coś takiego mówiła i że dzwoniła do mnie. Ja jadąc na rowerze nie czułam wibracji ale potem spojrzałam że ktoś dzwonił, z tym że był to obcy numer, wiec skąd mogłam wiedzieć że to ona (mam jej numer komórki, ona dzwoniła z domowego którego nie znam i się nie spodziewałam). Poza tym nie wiem jak inni ale jak mi na czymś zależy to dzwonię przynajmniej 2 razy bo dla mnie logiczne, że ktoś może nie usłyszeć czy cokolwiek, a nie raz. Dostałam jeszcze opieprz że rano wstałam i od razu poszłam na rozmowę kwalifikacyjną (Zazwyczaj rano pomagam dzieciom się ubrać itd. ale w piątki to ja oficjalnie nie pracuję przecież!) i że jest w domu burdel i że mam poodkurzać (Co robię co piątek i planowałam to zrobić dziś, widocznie nie dostatecznie szybko). Potem kazała mi opróżnić zmywarkę i gdzieś się z dziećmi zmyła. Teraz jej nie ma, host jest (ale on o niczym nie wie, miły jak zwykle). Ogółem ta akcja nie była jakaś straszna, hostka nie była w histerii, trwała ta rozmowa może 5 minut. Ale jednak zauważyłam że wolę pracę w restauracji, choćby był zapieprz bo potem wszystko opada i jest miły spokój i w ogóle niż sprzątanie obcego domu za marne pieniądze. Ogółem chyba prace live-in z rodziną nie są dla mnie, czuje się obco, no nie podoba mi się bycie au pair.
Napisałam do mojej cioci, zadzwoni do mnie za jakieś 2 godziny to z nią pogadam o wszystkich opcjach, bo ja zawsze mogę się przeprowadzić to niej i wyprowadzić na swoje w dowolnym momencie mojego życia. Ale z drugiej strony ta rodzina nie jest zła, wszystko jest na co dzień ok, kłótnie się zdarzają, a żyje mi się przecież dosyć wygodnie. Naprawdę nie wiem...

9 komentarzy:

  1. To dopiero początek więc może daj sobie jeszcze czas. Dzieci stopniowo nabiorą do Ciebie szacunku, a jeżeli Ciebie biją to powinnaś stosować kary (zgodne z tym jakie stosują hości). Ja Ciebie świetnie rozumiem bo sama wolę małe dzieci niż te starsze.
    Trzymam za Ciebie kciuki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stosuję kary, sadzam w kącie, jak nie chcą zostać to wysyłam ich do pokoju i tam siedzą aż mnie nie przeproszą. Przepraszają a po 5 minutach to samo. Po prostu mnie to męczy. Ja nie jestem typem wyrozumiałej osoby, po prostu już tych dzieci nie lubię :D Cóż poradzę.
      Chodzi też o samą ideę au pair, ja nie czuję żebym się rozwijała, nic nie jest moje, coraz więcej dyskomfortu mi to sprawia. Mam silną potrzebę jakiejś samodzielności a tu nawet klucza do pokoju nie mam i w ogóle...

      Usuń
    2. No to na to wychodzi, że to nie jest dla Ciebie. Nie ma co się smucić tylko musisz podjąć męską decyzję i pogadać na początku z hostami i razem znajdziecie rozwiązanie. Uważam, że nie w porządku byłoby zostawiać ich teraz na lodzie bez au pair.
      Będzie dobrze! Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. hej ;) napisałam do Ciebie na emaila, jestem nową Au Pair w Londynie moglybysmy sie spotkac w weekend, jesli masz ochote ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. http://summer-au-pair-londyn.blogspot.co.uk/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba naprawdę musimy się spotkać i pogadać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja host family organizuje mi jutro spotkanie z jakąś Ivonne, a sami gdzies idą na cały dzien, ale nawet nie wiem o której mam się z nią zobaczyć ani kompletnie nic. Masz może jakiś sensowniejszy pomysł na kontakt niz komentarze? ;)

      Usuń
  5. jak masz ciocie i ci proponuje pomoc to sie nie wahaj pakuj i jedz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dopiero teraz trafiłam na Twojego bloga i patrzę a koleżanka też w Surrey :)
    Kurcze no nie łatwą masz sytuację, ale takie momenty chyba każda z nas przeżywa regularnie. To są niestety dzieci i jak rodzice na takie zachowanie przyzwalają, to nawet nie wiem jak byś się starała Ty tego nie zmienisz.
    Gdybym była na Twoim miejscu i miała kogoś w UK u kogo mogłabym się zatrzymać ani chwili bym się nie wahała ;)
    Ja po prawie roku mam dosyć i brakuje mi właśnie takiej niezależności, o której pisałaś.
    Trzymam mocno kciuki, na pewno podejmiesz dobrą decyzję :)
    I gratuluję pracy :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie komentarze mile widziane :)